Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

12 koncertów w trzy dni – przed nami kolejna edycja Muzyki Ucha Trzeciego

Michał Dybaczewski
Przed nami już siódma edycja Muzyki Ucha Trzeciego – cyklu muzycznego, który swoim przesłaniem znacząco jednak poza muzykę wykracza. Koncerty zaplanowane w jego ramach odbędą się w dniach 8-10 czerwca w Galerii Labirynt, a każdego dnia poprzedzą je solowe występy jazzowych improwizatorów w Wieży Trynitarskiej (cykl Wieża Mistrzów). Za oboma projektami stoi osoba Grzegorza Lesiaka, gitarzysty i lidera Tatvamasi. I właśnie z Lesiakiem rozmawiam o tym, co dokładnie wydarzy się między 8 a 10 czerwca.

O „Trzecim Uchu” ja sam pisałem wiele razy, ale dla porządku i dla tych którzy o nim nic nie wiedzą, przypomnij idę tego cyklu.

Podczas gdy zaczynaliśmy eksperymentować z muzykami ze świata, główną moją intencją było rozwijanie brzmienia naszego zespołu, żeby nie gotować ciągle „zupy” w ten sam sposób i na tych samych „przyprawach”. Przypomnę, że nazwę zaczerpnęliśmy z audycji radiowej naszego kolegi, znawcy i kolekcjonera muzyki ciekawej Henryka Palczewskiego. Od 2014 roku udało nam się zagrać i wydać sporo muzyki z artystami z całego świata. To wszystko poszerza świadomość i powoduje, że z punktu w którym stoimy teraz można zobaczyć inną przestrzeń, inną głębię oraz inaczej postrzegać czas. Na zespół Tatvamasi mam dużo pomysłów i będę je powoli realizował. Natomiast idea Muzyki Ucha Trzeciego rozrosła mi się w głowie, po tym jak w ub. roku zorganizowaliśmy dwudniowe muzykowanie w Kamienicy Cudów z katalońskimi artystami: Vasco Trillą i Libą Villavecchia. Od tego czasu zacząłem łączyć muzyków inaczej. Nie tylko kolegów z Tatvamasi z gośćmi, ale również różnych muzyków indywidualnie w przeróżnych konfiguracjach. To według mnie powoduje, że ta idea staje się bardziej uniwersalna i jeszcze bardziej otwarta. Proponuję więc lubelskim artystom, których cenię, aby brali udział w eksperymentach polegających na kolektywnym tworzeniu nowej muzyki z zaproszonymi przeze mnie gośćmi bez wcześniejszego przygotowania. Mam ciągle z tyłu głowy cytat Roberta Antona Wilsona: „…żyjemy w tak gwałtownie zmieniających się czasach, że jedynym sensownym podejściem do sztuki jest eksperymentowanie, które umożliwia nam obserwacje jak tworzą się i rozpadają kolejne tunele rzeczywistości – czyli nowe sposoby porządkowania naszego postrzegania świata.” A co będzie później nikt z nas nie wie. Natomiast dosyć istotną kwestią są procesy występujące w naszych głowach właśnie później. Będąc uczestnikiem takiego wydarzenia stajesz się artystą i nie ważne jest czy jesteś twórcą czy odbiorcą, bo to jest symbioza i jeden bez drugiego istnieć nie może. Efektu tego zjawiska nie widać od razu z prostego powodu, otóż ta sztuka działa później.

Przed nami 7. edycja Muzyki Ucha Trzeciego. Pamiętam pierwszą – w maju 2018 roku. Zagrał z wami Martin Küchen i Vasco Trilla. Przewidywałeś, że wydarzenie nabierze takiego rozpędu?

Zapraszam ludzi ze świata od 2014 roku, natomiast od tej edycji z 2018 roku zaczęliśmy nazywać te wydarzenia jako Muzyka Ucha Trzeciego. W momencie, gdy organizujemy koncert, skupiamy się na meritum tego, co chcemy w danym momencie zrobić i nie ma wtedy czasu na myślenie co będzie później. Biorąc pod uwagę eksperymentalny charakter takiej aktywności, czyli jedną wielką niewiadomą, przeważnie w trakcie wydarzenia nie wiem co się dzieje a tuż po akcji mam osobiście tydzień depresji. To są rzeczy totalnie nieprzewidywalne. Dużo dzieje się twórczo i musi minąć czas na zebranie myśli. Nie wiem co będzie jutro i nie byłem w stanie też przewidzieć tego, co jest dziś.

Który dotychczasowy cykl był dla Ciebie, czy też dla Tatvamasi jako całości, szczególnie cennym doświadczeniem? Takim po którym zbieraliście przysłowiowe „szczęki z podłogi”?

Każdy. Staramy się organizować to w taki sposób aby za każdym razem zbierać szczęki z podłogi. Jeśli tak by się nie zadziało, to znaczyłoby, że coś poszło nie tak.

Dobrze, wiem, że przebierasz nogami na samą myśl o kolejnej, siódmej edycji. Powiedz: kto? co? kiedy i jak?

Siódma edycja Muzyki Ucha Trzeciego to tak naprawdę dwa wydarzenia. Z tego względu, że powołałem do życia takie hasło jak Wieża Mistrzów. Polega ono na tym, że artystów, którzy przyjeżdżają do Lublina namawiam na akustyczne koncerty solowe w Wieży Trynitarskiej. Jest tam świetna akustyka i niesamowita atmosfera. Jest to generalnie magiczne miejsce i muzyka solo brzmi tam niezwykle świeżo i ujmująco. Tym bardziej zagrana przez tak znakomitych mistrzów jakich tam zapraszam. Każdego dnia od ósmego do dziesiątego czerwca o godz. 18:00 odbędzie się w wieży koncert solowy. W środę wystąpi genialny portugalski trębacz Luis Vicente, w czwartek bardzo uduchowiony i według kilkudziesięciu niezależnych krytyków najlepszy polski trębacz Piotr Damasiewicz, a w piątek wirtuoz i alchemik perkusji Vasco Trilla z Barcelony. Ci wielcy dla mnie artyści wystąpią również jako główni goście w Sali Czarnej Galerii Labirynt na naszym wydarzeniu docelowym Muzyka Ucha Trzeciego. Całość zbudowałem na trzech głównych zespołach i to mnie zainspirowało do czegoś więcej. Pierwszy zespół to portugalski duet Luis Vicente / Marcelo doe Reis. Panowie zagrają swój program a następnie połączyłem ich w dwa dodatkowe składy z lokalnymi artystami. Drugi ważny zespół to nowy kwartet amerykańskiego basisty Kellena Millsa, składający się z najlepszych awangardowych i niezależnych artystów pochodzących z całego świata a zamieszkujących w Berlinie. Artyści będą w Lublinie przez dwa dni i również zagrają kilka setów z lokalnymi muzykami. Ostatnim zespołem, również premierowym będzie skład, który powstał z mojej inicjatywy z Piotrkiem Damasiewiczem na trąbce i katalońską sekcją rytmiczną: Vasco Trilla na perkusji oraz Alexem Reviriego na kontrabasie. Oczywiście muzyków z tego składu również połączyłem z akcentem lubelskiej twórczości. W taki sposób powstał lineup wydarzenia. Będzie to 12 koncertów w nowych oryginalnych, premierowych składach, które nie powtórzą się prawdopodobnie w przyszłości. Natomiast moją intencją jest aby zainspirować uczestników naszego wydarzenia to pracy twórczej i kreatywności. Może powstanie coś nowego w przyszłości.

Jest ktoś taki kogo chciałbyś szczególnie zaprosić na następne edycje Muzyki Ucha Trzeciego?

Generalnie w tym temacie działam spontanicznie i tak się składa, że równocześnie przeżywam dwa stany. Jedną nogą bujam w obłokach a drugą stoję twardo na ziemi. W zasadzie wszystko dzieje się samo. Ja tylko łączę kropki na mapie w czasie i układam z nich przestrzenne figury. Każdego kogo zapraszam traktuje szczególnie, natomiast staram się nic nie robić na siłę. To są akcje dobrowolne i każdy uczestnik bierze udział w wydarzeniu z chęci i ciekawości. Nie działam na zasadzie produkcji festiwali, one są organizowane w zasadzie w innych celach. Do promocji miejsca, miasta itd. Mi chodzi o przekraczanie pewnych schematów w działaniu i myśleniu. To inny proces i inna intencja. Dlatego nie mam planów i wszystko co się dzieje powstaje spontanicznie.

Zapraszacie czołowych przedstawicieli niezależnej sceny avant-jazzowej z całego świata. Bilety na Muzykę Ucha Trzeciego kosztują grosze, a mimo to frekwencja nie zachwyca. To zresztą powód dla którego rozmawiamy – by nagłośnić to wydarzenie, by pojawiła się nowa publiczność i zobaczyła że eksperymenty muzyczne to coś, co jest esencją muzyki. Jako muzyk masz może jakieś przypuszczenia, gdzie i dlaczego chowają się ci którzy na waszych koncertach powinni być w zasadzie obowiązkowo. Mam tu na myśli studentów kulturoznawstwa, czy jazzu i muzyki estradowej.

Trudna sprawa. Myślę, że na ten temat każdy z nas ma jakąś swoją teorię, która zapewne jest słuszna. Bilety są stosunkowo tanie ze względu na to, że ludzie niestety zostali przyzwyczajeni przez instytucje kultury do wydarzeń darmowych (tego tematu nie chciałbym rozwijać). W tak stworzonej przez lata sytuacji bardzo ciężko jest zachęcić potencjalnego mieszkańca Lublina, aby zapłacił za bilet realne pieniądze i przyszedł świadomie na wydarzenie, które może w przyszłości odmienić jego patrzenie na świat. Dlatego, że tam trzeba się skupić nad sobą. Człowiek nawet o tym w zasadzie nie ma czasu pomyśleć, gdyż pracuje za siedmiu i ciężko jest mu zebrać myśli po ciężkiej pracy na czas dla siebie. Co ciekawe obserwuję trend na różnego rodzaju szkolenia. Na tych szkoleniach trenerzy mówią o przekraczaniu strefy własnego komfortu. Krzyczą wręcz o tym a uczestnicy przytakują, biją brawo a po powrocie siadają w ciepłym fotelu i zapominają o cym w ogóle była mowa . Na siłę rozwoju nie będzie niestety. To wynika z potrzeby i świadomości. Na to potrzeba czasu. Staram się to robić małymi kroczkami i pocztą pantoflową, bo w tym wypadku tzw. komercyjna reklama po prostu nie działa. Wydawać by się mogło, że studenci, sól naszej ziemi, powinni zasysać wszystko co się wokół dzieje, by rozwijać horyzonty i w przyszłości projektować wynalazki, opracowywać nowe teorie czy technologie, tworzyć nowe rzeczy potrzebne społeczeństwu. Powinni a czy tak jest, to sobie można odpowiedzieć na to pytanie samemu. Ja nie wiem. Spójrz na wykonawców wydarzeń typu Juwenalia… Jest taka książka o edukacji, którą polecam pt. „Szkoła lipska i systematyczna destrukcja edukacji”. Może dlatego, nie wiem. Bardzo chciałbym zachęcić mieszkańców naszego miasta aby się otworzyli na rzeczy, których nie znają, na które zazwyczaj nie mają czasu. Aby wyszli poza swój tunel rzeczywistości i poszukuję sposobu jak ich zachęcić. Jest to bardzo trudne i czasochłonne. Póki co, nie poddaje się ale jak widzimy z historii wszystko dzieje się do czasu… Niektórzy ludzie mówią mi „to nie moja muzyka, sorry”. Wyobraź sobie, że żyjesz w mieście, poza które nie wyjeżdżasz, mówiąc „to nie moje miasto, nie moje miejsce, nie podoba mi się tam, nie byłem tam i nie chcę tam jechać”. Jeśli nie poznamy innych miast, miejsc, punktów widzenia i siedzenia, kultury, historii, religii i zamkniemy się w ciepłym i bezpiecznym schronieniu, nie ma mowy o jakimkolwiek rozwoju i lepszej jakości życia. A przecież chcemy się rozwijać i żyć lepiej. Do tego potrzebna jest sztuka. Jak zachęcić ludzi do aktywności w kierunku tworzenia i pochłaniania sztuki? Nie wiem. Wiem, natomiast, że to nie jest kwestia czy mi się coś podoba lub nie. To jest za płasko i za płytko. Wyobraź sobie, że jesz codziennie w przelocie, w prędkości kebaba. Można się najeść i nie dywagować za bardzo nad tym. Czy wydasz kilka złotych więcej, aby spróbować potrawy, której nigdy nie jadłeś?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski