Suseł perełkowany jest na trawiastym lotnisku w Świdniku od 1978 r., kiedy kilka zwierzątek zostało tu przywiezionych przez prywatne osoby. Kolonia się rozwinęła a teren, na którym żyje, został kilka lat temu objęty unijnym programem Natura 2000. Z tego powodu trzeba było przesunąć lokalizację pasa startowego budowanego na tym obszarze lotniska.
Susłów było jednak coraz mniej - w 2006 r. - 12 tys., rok później - 6 tys. a już wiosną 2009 - zaledwie 150 sztuk. Po badaniach w 2011 r. okazało się, że gryzoni nie ma więcej niż trzy, może cztery.
- Powodów jest kilka. Susły zamieszkują tu niewielki teren i nie mają możliwości migracji. Populacja zaczyna się więc przegęszczać. Spadła płodność, dochodziło do konfliktów. Na terenie lotniska grasują też koty. Do tego doszła niekorzystna pogoda- chodzi m.in. o deszczowe wiosny przez kilka lat pod rząd. Padało w kwietniu, w porze rui. A w takich warunkach rozród przebiega fatalnie, bo zwierzęta siedzą w swoich norach i nie mają kontaktu. Mokre letnie miesiące są zaś zabójcze dla małych susłów - tłumaczy dr Stefan Męczyński od lat zajmujący się susłami.
Czytaj nasz turystyczny serwis: perly.kurierlubelski.pl
Naukowcy razem z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska, Portem Lotniczym Lublin i Instytutem Ochrony Przyrody PAN zdecydowali się więc na próbę odtworzenia świdnickiej kolonii. Przenoszenie susłów z rezerwatu Popówka na Zamojszczyźnie rozpoczęło się dwa tygodnie temu i jest już na ukończeniu. W tym czasie na teren trawiastego lotniska w Świdniku wprowadziło się 150 nowych futrzaków.
Jak wygląda taka "przeprowadzka"? - Odławiamy susły w pułapki- tzw. żywołówki. Są to rękawy z drutu pokrytego specjalnym tworzywem - żeby gryzonie się nie pokaleczyły. Kiedy suseł wejdzie do pułapki zamyka się za nim zapadka - tłumaczy Krzysztof Próchnicki, ekspert z RDOŚ, który wraz z zespołem dr. Stefana Męczyńskiego prowadzi reintrodukcję gryzoni. - Następnie zwierzęta są badane - sprawdza się ich płeć, wagę i klasyfikuje do odpowiedniej grupy wiekowej dzieląc wszystkie osobniki na cztery grupy - stare i młode samce oraz stare i młode samice. Na tej podstawie planuje się strukturę przestrzenną dla wsiedlanej populacji. Jeszcze tego samego dnia zwierzęta są przewożone w klatkach do Świdnika i wypuszczane do specjalnie przygotowanych nor początkowych. Susły praktycznie zaraz po wsiedleniu, a najpóźniej następnego dnia pogłębiają wybite wcześniej nory lub kopią sobie nowe kryjówki - relacjonuje Próchnicki.
Teriolog uważa, że akcja ma szansę zakończyć się sukcesem. - Wszystko zależy od kilku czynników, z których newralgicznym jest stan pogody podczas najbliższej zimy i wiosny. Najlepiej, żeby zima była dość mroźna. Jeśli jest lekka, z wieloma odwilżami, hibernujące gryzonie zbyt często się wybudzają, tracą energię, nie są w stanie doczekać wiosny i giną. Również zimna i deszczowa wiosna nie sprzyja rozmnażaniu naszych "ziemnych wiewiórek" prowadząc do wymierania młodocianych osobników - wyjaśnia Krzysztof Próchnicki.
Dobrej myśli jest też dr Męczyński: - Prowadziliśmy już podobną reintrodukcję - w latach 80. Powiodła się. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?