20 zwierząt z lubelskiego schroniska znalazło dom

Ewa Czerwińska
Niewidomy Zenek
Niewidomy Zenek Jacek Babicz
Po niedzielnym dniu otwartym w lubelskim schronisku dla psów i kotów ponad 20 czworonogich mieszkańców przeprowadziło się do własnego domu. Intra, Urocza, Impuls, Halunia znalazły panów. A mieć pana to dla psa największe szczęście. - Cieszy nas zainteresowanie ludzi, cieszy, że możemy promować mądrą adopcję - mówi dr Bożena Kiedrowska, szefowa schroniska. I ma nadzieję, że zaadoptowane psy nie wrócą już do klatek.

Bo powrót jest bolesny. Po życiu bezpańskim, w psiej komunie, dom pana jest wyłącznie wybawieniem. Oznacza radykalną odmianę życia. Oczywiście na lepsze. - Ale jeśli pies zachoruje, nie każdy właściciel jest w stanie opłacać jego leczenie - dodaje dr Kiedrowska, przytaczając jeden tylko powód, dla którego ludzie oddają czworonogi do schroniska jak wybrakowany towar.

Mądra adopcja to odpowiedzialna decyzja. Pod psim futrem bije serce, które chce kochać. Nic dziwnego, że zawiedzione psy przeżywają po powrocie do klatki wielki stres.

W ubiegłą niedzielę powodzenie miały niespełna miesięczne szczeniaki. Sześć rozrabiaków, zamówionych przez przyszłych właścicieli, poczeka jednak na przeprowadzkę w schronisku, żeby trochę podrosnąć. Nie to co bokser Gryps, który wybrał się właśnie z państwem do nowego domu aż za granicę, do Berlina.

Trwa akcja "Czekam na Ciebie", która poprzez plakaty promuje adopcję bezdomnych czworonogów. Z okazji Światowego Dnia Zwierząt w Trybunale Koronnym, 6 października songi Okudżawy zaśpiewają znani artyści - to będzie także wkład w reklamę schroniska i forma zwrócenia uwagi na potrzeby jego mieszkańców. Promocja owocuje: Miesięcznie opuszcza schronisko ok. 90 psów. - Między psem a człowiekiem musi coś zaiskrzyć - ocenia Kiedrowska. - Czasem proponujemy ludziom naprawdę pięknego psa, a oni decydują się na takiego, który zbyt atrakcyjny nie jest.

Kilku kotom też się poszczęściło. Nie trzeba było jechać na ulicę Metalurgiczną do schroniska, żeby wybrać ulubionego dachowca. Wystarczyło wpaść do Leclerca przy ulicy Zana - tam przez weekend także prezentowały wdzięki pręgowane piękności. Ikarus, Irys, Ilonek, Szanta i inni wybrańcy losu mruczą już na własnej kanapie. Jeszcze tylko 350 psów i 200 kotów z lubelskiego schroniska (tel. 81 46 62 642) tęsknie spogląda na bramę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
" Szczęściarz - Gryps, który wybrał się właśnie z państwem do nowego domu aż za granicę, do Berlina. " Już po tygodniu z łatka: warczy na dziecko, uparty miał pozostać na zawsze w Berlinie a właściwie w berlińskim schronisku, ale ludzkie panisko łaskawie zgodziło się odwieźć go do granicy skąd mieliśmy odebrać Grypsa i przewieźć go do fundacji S O S Bokserom w Warszawie - Stało się inaczej. W drodze do Warszawy "przenocował" u nas w domu i tak nocuje sobie z nami po dzień dzisiejszy. Wspaniałe psisko, żadnych objawów agresji do dzieci, które wręcz uwielbia.
z
zwyczajna
Fajne psisko do kochania i przytulania i napewno da ludziom wiecej miłosci i szczerości niz inni ludzie sobie wzajemnie . Dobry wybór w szukaniu prawdziwej, bezinteresownej m miłości. Pozdrawiam
g
gość
Teraz z tymi zwierzakami trzeba jak najszybciej do weterynarza. Zapytajcie w dowolnej lecznicy weterynaryjnej ile mają pacjentów wziętych ze schroniska. I ile z nich nie przeżywa nawet pierwszych 2-ch tygodni w nowym domu.
g
gość
ten to szczęściarz, jako pierwszy tego pięknego dnia opuścił schronisko :)
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski