Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

33 sekundy dręczenia na filmie. Gimnazjaliści z Gdańska pokazali przemoc i obelgi w sieci

Dorota Abramowicz
Integracyjny wyjazd w góry miał być podsumowaniem trzech lat wspólnej nauki. Dla jednego z uczniów z gdańskiego gimnazjum zakończył się niemałą przykrością - jeden z kolegów postanowił zarejestrować wulgarne wyszydzanie i poszturchiwanie. Nagranie opublikował w internecie. Obejrzało je kilkuset użytkowników. Z sieci film zniknął dopiero w poniedziałek, półtora roku po publikacji.

Na kilkudniową wycieczkę szkolną w góry wybrało się około 30 uczniów z dwóch równoległych klas. Wśród uczestników byli też Damian (nagrywany) i Robert (nagrywający). Podczas wyjazdu za bezpieczeństwo dzieci odpowiadało troje opiekunów: wychowawczynie obu klas oraz tzw. nauczyciel wspomagający. Jak dowiadujemy się od dyrektora gimnazjum, jedna z wychowawczyń jest obecnie na urlopie macierzyńskim, a nauczyciel wspomagający musiał zmienić miejsce pracy ze względu na "reorganizację zatrudnienia".

Rozmawiamy z drugą wychowawczynią. Tłumaczy, że wyjazd w góry miał być odskocznią od szkoły.
- Ponieważ obie klasy bardzo się lubiły, uczniowie wyszli z propozycją wspólnego wyjazdu - tłumaczy wychowawczyni Damiana.

Damian i Robert chodzili do różnych klas. Dziś uczą się w dwóch różnych szkołach średnich. Dawni nauczyciele nie przypominają sobie, by między nastolatkami dochodziło do jakichś zatargów.

Dyrektor gimnazjum przyznaje, że nazwisko Roberta "przewijało się kilka razy" w związku z drobnymi problemami wychowawczymi. Zapewnia jednak, że nie przypomina sobie, by chłopak zrobił cokolwiek wymagającego nadzwyczajnej uwagi.
- Kiedy jest się dyrektorem z reguły zapamiętuje się szczególnie zdolnych i szczególnie niesfornych uczniów - tłumaczy i dodaje, że Robert do żadnej z tych grup nie należał.

Przesyłamy mu link do niepokojącego filmiku. Dyrektor twierdzi, że o nagraniu nie wiedział, a po wycieczce nie tylko nikt nie zgłosił żadnego incydentu, ale też nie było żadnych "sygnałów" o niepokojących wydarzeniach.

Nagranie ogląda też wychowawczyni Damiana. Odtwarzane jest wprost z serwisu internetowego. Wyraźnie słychać obelgi kierowane pod adresem Damiana. Obraz zacina się i za chwilę wyświetla się komunikat: "Ten film został usunięty z powodu naruszenia zasad YouTube zabraniających publikowania treści mających na celu nękanie, dokuczanie lub grożenie."
To, co zdążyła usłyszeć, wywołało u niej szok.

- Naprawdę nic o tym nie wiedziałam. Nawet mama Damiana na wywiadówkach nie wspominała, by synowi ktoś dokuczał - mówi.

Docieramy do szkół, do których obecnie chodzą autor filmu i wyzywany nastolatek. W szkole pierwszej dyrektor obiecuje bliżej przypatrzeć się sprawie. W szkole drugiej reakcja dyrektora do spraw wychowawczych jest natychmiastowa.

- Zawiadomię rodziców i porozmawiam z uczniem - mówi dyrektor. - W razie potrzeby możemy zaoferować pomoc.
Jednak Damian nie chce pomocy. - Nie kojarzę tej sytuacji - twierdzi chłopak. - Orientuję się, kim jest osoba, która wrzuciła film do sieci, ale nic o tym nie wiedziałem. Filmu nie widziałem. Nie mam zamiaru wracać do wydarzeń z czasów gimnazjum.
Dyrektor: - Uszanujemy jego decyzję. To dobry uczeń, wysportowany, daje sobie radę w szkole. Jeśli nie chce nagłaśniać sprawy, ma do tego prawo.

Zdaniem mecenasa Romana Nowosielskiego, niechęć nastolatka do wracania do wydarzeń sprzed 1,5 roku nie oznacza, że "twórcy" filmu mają pozostać bezkarni. - Wiele wskazuje, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa znęcania się i propagowania przemocy - twierdzi znany gdański adwokat.

Imiona nastolatków zostały zmienione

33 sekundy dręczenia na filmie. Podpis brzmi: "Słabo go tu laliśmy, jakbym kręcił całą wycieczkę, to by było"

Pół minuty upokorzeń, szturchań i obelg - tak w jednym zdaniu można opisać to, co zarejestrował kolega Damiana
Amatorski filmik powstał w czerwcu 2011 r., podczas szkolnego wyjazdu integracyjnego. Trwa 33 sekundy. Nauczyciele bez trudu rozpoznają twarze, choć kilkunastoletni chłopcy opuścili przed rokiem szkolne mury. Na nagraniu widać zbliżenie twarzy Damiana. Nastolatek zasłania zaczerwienioną twarz przed wycelowanym w nią obiektywem. Milczy. Usiłuje nie reagować na wulgarne zaczepki nagrywającego go Roberta. Gdy inwektywy (rodem z więziennego slangu) nie prowokują Damiana, Robert zaczyna go szarpać. Całej sytuacji przypatruje się kilku innych, obecnych w pokoju kolegów. Część z nich dołącza swoje obelgi. Nagranie urywa się, gdy Robert ciska w stronę Damiana podróżną torbę.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski