Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

47-letni Paweł P. oskarża lubelskich policjantów o kradzież

Agnieszka Kasperska
Tomek Koryszko/archiwum
47-letni Paweł P., który zasiadał na ławie oskarżonych obok Władysława Szczeklika, b. komendanta policji w Białej Podlaskiej, teraz rzucił cień podejrzeń na lubelskich policjantów. Zasugerował, że podczas kontroli drogowej zginęły mu pieniądze. Prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie.

15 maja tego roku ok. godziny 1.00 w nocy policjanci z IV komisariatu zauważyli na ul. Grażyny jadącego wężykiem mercedesa. Zatrzymali auto do kontroli. Od kierowcy wyczuli alkohol. Paweł P. odmówił jednak dmuchania w alkomat. Z tego powodu policjanci postanowili zawieźć go na badanie krwi. Jednocześnie wezwali drugi patrol, który miał odwieźć kierowcę do szpitala. Ponieważ Paweł P. nie wskazał nikogo, kto zabrałby jego samochód, wezwali też lawetę. Przed odholowaniem auta - zgodnie z procedurą - zajrzeli do środka mercedesa, by sprawdzić, czy nie ma w nim żadnych cennych przedmiotów. Jak twierdzą policjanci, Paweł P. cały czas patrzył i kontrolował pracę funkcjonariuszy. Nie miał żadnych uwag.

Niespodziewanie podczas badania krwi kierowca oświadczył, że zginęły mu pieniądze. Początkowo twierdził, że rulon pieniędzy, w którym było około 15 tys. zł, był w mercedesie. Następnie, że stracił kilkaset złotych, które miał mieć w saszetce. Jak twierdzą policjanci, nie oskarżył jednak o kradzież funkcjonariuszy. Nie podał też daty, kiedy do tego miało dojść. Do szpitala wezwany został prokurator.

- Rzeczywiście mężczyzna podawał różne kwoty. Wielokrotnie też zmieniał ich wysokość - potwierdza Justyna Rutkowska-Skowronek, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin Południe. - Mimo to wszczęliśmy postępowanie dotyczące przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy dokonujących interwencji. Zabezpieczyliśmy m.in. gotówkę, którą mieli przy sobie. To zachowanie rutynowe. Robimy tak w celu ostatecznego potwierdzenia lub odrzucenia zarzutów - tłumaczy.

W lubelskiej policji wrze. Funkcjonariusze są zbulwersowani tym, że prokuratura zdecydowała się na taki krok mimo że sam rzekomo pokrzywdzony nie złożył oficjalnego zawiadomienia o kradzieży: - Podpity mężczyzna rzuca jakieś zdanie i od razu wszczynane jest śledztwo - denerwują się policjanci.

- Nie potrzebujemy w tym przypadku oficjalnego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa - przekonuje prokurator Rutkowska-Skowronek. - Jest ono ścigane z urzędu i dlatego może być prowadzone niezależnie od niego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski