MKTG SR - pasek na kartach artykułów

50 lat Zalewu Zemborzyckiego. Gierek przyjechał, a Lublin znalazł się nad... morzem. Zobacz archiwalne zdjęcia

archiwum / Artur Jurkowski
Lublinianie z entuzjazmem przyjęli otwarcie zalewu. Dziennie potrafiło tam wypoczywać do 30 tysięcy osób
Lublinianie z entuzjazmem przyjęli otwarcie zalewu. Dziennie potrafiło tam wypoczywać do 30 tysięcy osób Archiwum Tadeusza Sobieszka
Mieszkańcy Zemborzyc protestowali, lublinianie okazali entuzjazm, komary żarły na potęgę, a na południu miasta pojawiło się „lubelskie morze”. 50 lat temu, 16 lipca 1974 roku, otworzony został Zalew Zemborzycki.
50 lat Zalewu Zemborzyckiego. Gierek przyjechał, a Lublin znalazł się nad... morzem. Zobacz archiwalne zdjęcia

Przypominamy archiwalny tekst z Kuriera Lubelskiego

16 lipca 1974 r. wypadł we wtorek. Dzieci miały wakacje, dorośli byli w pracy. Niektórzy zapewne cieszyli się z nadchodzącego „długiego weekendu”. 22 lipca, czyli święto manifestu PKWN, wypadało w poniedziałek. Szykowały się dwa wolne dni od pracy: niedziela i poniedziałek. 16 lipca 1974 r. był też dla Lublina dniem zmian.

Ówczesny I sekretarz KC PZPR Edward Gierek uroczyście otworzył Zalew Zemborzycki. Parę godzin wcześniej przecinał wstęgę na pierwszym odcinku Trasy W-Z. „Goście (...) wsiadają do samochodów, po czym pozdrawiani przez zebranych wzdłuż ulic mieszkańców Lublina, przejeżdżają nad Zalew Zemborzycki. O budowie zalewu udzielają informacji Edwardowi Gierkowi i Piotrowi Jaroszewiczowi (był wówczas premierem - dop. red.) I sekretarz KM PZPR Mieczysław Stępień i prezydent miasta Stanisław Bora” - relacjonował wtedy „Kurier Lubelski”.

- Było bardzo ciepło. Gierek i Jaroszewicz przyjechali od strony zapory. Później przeszli w kierunku molo. Ale tam nas już nie wpuszczono - wspomina Leszek Daniewski, mieszkaniec Zemborzyc. I dodaje: - Nie było tłumów, przyszło może kilkadziesiąt osób. Utkwiły mi w pamięci słowa Gierka: „Lublin jest jak Warszawa: my mamy Zalew Zegrzyński, wy - Zalew Zemborzycki; my mamy Trasę Łazienkowską - wy trasę W-Z”.

- Śmialiśmy się, bo Gierek nazwał zalew „lubelskim morzem”. Ale ta nazwa zalewu się przyjęła - dodaje Tadeusz Sobieszek, w latach 70. pracownik miejskiego wydziału turystyki.

Gromadzenie wody rozpoczęło się 5 marca o godzinie 8.48. Następnego dnia zalanych było już ok. 60 ha, pod koniec miesiąca 90 ha, a w połowie kwietnia
Gromadzenie wody rozpoczęło się 5 marca o godzinie 8.48. Następnego dnia zalanych było już ok. 60 ha, pod koniec miesiąca 90 ha, a w połowie kwietnia ok. 190 ha archiwum Ryszarda Łozińskiego

Pomysł pana Bryńskiego
Jedna z uliczek wzdłuż zalewu nosi imię Kazimierza Bryńskiego. I nie bez przyczyny. Bez Bryńskiego zalewu by nie było. To on jeszcze w latach 50. zaprojektował „Wielki Park Wodno-Leśny Wrotkowsko-Zemborzycki z Jeziorem w Zemborzycach”.

- Ten teren to było jedno wielkie uroczysko: majestatyczne olchy, wijąca się przepięknie Bystrzyca. Łany trawy, na których były wypasane krowy. Łąkami nazwaliśmy tereny za rzeką, na te bliżej domu mówiliśmy pasternaki - mówi Danuta Daniewska, mieszkanka Zemborzyc.

Nad rzeką toczyło się życie towarzyskie. Zimą dzieci jeździły na łyżwach. Gdy robiło się ciepło, zaczynali przyjeżdżać letnicy. - Było kilka miejsc do kąpieli - mówi Daniewska. - Na przykład przy młynie Rzymowskich. Teraz go już nie ma, ale znajdował się w rejonie mostu na ul. Cienistej - precyzuje Daniewski.

Nie był to jedyny młyn przy Bystrzycy. Kolejny stał trochę bliżej Lublina. - W miejscu obecnej wieży sędziowskiej na zalewie - mówi Sobieszek.

- Nie, był to trochę dalej w kierunku Dąbrowy - koryguje Ryszard Łoziński, który spisał dzieje Zemborzyc.

Prawie 300 hektarów wody

Projekt zalewu powstał na początku lat 60. - Na decyzję o budowie wpływ miała powódź z 1964 r. Zalew w zamyśle miał być zbiornikiem retencyjnym. A przy okazji pomyślano, aby to był też teren do rekreacji - twierdzi Łoziński.

Zalew ma 278 hektarów, mieści 6 milionów metrów sześciennych wody, jego głębokość sięga nawet 4 metrów. Aby go obejść dookoła, trzeba przejść 12 kilometrów, bo tyle liczy linia brzegowa.

- Podczas budowy wykopano np. kieł mamuta, który jest dzisiaj w Muzeum na Zamku - mówi Łoziński.
Piasek na budowę przywożono z Prawiednik. Aby było wygodniej, zbudowano do tego kolejkę wąskotorową. Rozebrali ją później po części mieszkańcy. A szyny wykorzystali m.in. do budowy stropów budynków, które powstały w tym czasie. Piach dostarczano też z okolic ul. Janowskiej, z miejsca, gdzie jest obecnie bikepark.

- W budowie brało udział mnóstwo czynowników, czyli osób uczestniczących w czynach społecznych. Ci bardziej obrotni znaleźli sposób na dodatkowy zarobek: otrzymane do pracy narzędzia oferowali do sprzedaży okolicznym mieszkańcom - opisuje Daniewska.

W sumie prace społeczne wykonywało ok. 40 tys. osób.

Gromadzenie wody rozpoczęło się 5 marca o godzinie 8.48. Następnego dnia zalanych było już ok. 60 ha, pod koniec miesiąca 90 ha, a w połowie kwietnia ok. 190 ha.

Jak głosiła pamiątkowa tablica, zalew powstał przy udziale społeczeństwa. W sumie prace społeczne wykonywało ok. 40 tys. osób
Jak głosiła pamiątkowa tablica, zalew powstał przy udziale społeczeństwa. W sumie prace społeczne wykonywało ok. 40 tys. osób archiwum Ryszarda Łozińskiego

Specjalny pociąg: Świdnik - Lublin - Zalew Zemborzycki

- Zalew przyjęto z entuzjazmem. Wypoczywających były tłumy, dziennie ich liczba mogła dochodzić nawet do 30 tysięcy - twierdzi Sobieszek.

Nad zalew jeździło się komunikacją zbiorową, bo auta prywatne były rzadkością. Miejski autobus linii D odjeżdżał z pl. Wolności w Lublinie.

- Niewiele osób pamięta, ale kursowały też specjalne składy pociągów po trasie: Świdnik - Lublin - stacja Zalew Zemborzycki - informuje Łoziński.

Przez pierwsze lata problemem były reszki trawy. - Gniły i zalew było czuć z daleka - wyjaśnia Łoziński.

- No i miliardy komarów. A z problemem trawy uporali się m.in., wpuszczając do zalewu amura, który ją zjadł - wskazuje Sobieszek.

Jak to w PRL

- Przed wizytą Gierka miejscowy aktyw partyjny zlustrował teren. I nie spodobały się kryte strzechą stodoły. Nie pasowały do wizji nowoczesnego kraju. Więc co zrobiono? Właściciele dostali przydziały na eternit do pokrycia dachów. Ale nie całych, bo przecież wszystkiego brakowało. Więc eternitu starczało tylko na połowę dachu, tę od strony drogi, którą jechał Gierek - opisuje Daniewska.

Zemborzyce jednak zyskały na wizycie I sekretarza. - Obecna ul. Krężnicka była drogą wykonaną z kocich łbów. Przed wizytą Gierka ułożono więc asfalt - dodaje Łoziński.

Budowie zalewu towarzyszyły protesty. Nie godzili się na nią rolnicy. Zostali wywłaszczeni z łąk, gdzie wypasali bydło. - Mój tata nie przyjął naliczonego odszkodowania. Myślał, że to uniemożliwi powstanie zalewu. Te pieniądze pewnie gdzieś leżą na jakimś koncie. A skoro rodzina nie wzięła pieniędzy za ziemię, to ja jestem chyba właścicielką części zalewu - zastanawia się Daniewska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski