Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera podsłuchowa w LPEC. Spółka chce zwolnić Konrada B. Związkowcy są przeciw

Sławomir Skomra
Anna Kurkiewicz/archiwum
Władze ciepłowniczej spółki chcą się pozbyć mężczyzny, który miał założyć w firmie podsłuch. Nie zgadzają się na to jego związkowi koledzy. - Sprawa jest zmanipulowana - twierdzi Konrad B.

Afera wybuchła w lipcu, gdy do LPEC weszli policjanci. Interesował ich pokój, w którym pracował Konrad B., związkowiec i członek rady nadzorczej miejskiej spółki.

Rozwód i nagrania
6 czerwca osiem pracujących w LPEC kobiet zawiadomiło prokuraturę, że są podsłuchiwane w miejscu pracy. Konrad B. miał nagrywać byłą żonę (także pracownicę LPEC) oraz jej koleżankę, bo podejrzewał, że panie wymieniają się niepochlebnymi opiniami na jego temat i oczerniają go w oczach załogi. Całą sprawę zapoczątkował rozwód związkowca z żoną.

WIĘCEJ: Afera w LPEC. Członek rady nadzorczej nagrywał żonę i pracowników

Według naszych ustaleń, dysponując nagraniami takich rozmów B. miał pozwać koleżankę żony, a w sądzie przedstawił stenogramy i płytę z nagraniami. Miał tłumaczyć, że te materiały otrzymał w anonimowej przesyłce pocztowej.

7 czerwca pracownicy oficjalnie poinformowali o sprawie zarząd LPEC. Ten wynajął specjalistyczną firmę, aby dokonała audytu bezpieczeństwa w spółce i ustaliła, czy w firmie jest podsłuch. Żadnych urządzeń wprawdzie nie wykryto, ale zachodziło podejrzenie, że mogły zostać nagrane informacje będące tajemnicą spółki.

Ostatecznie zarząd miejskiej firmy zawiadomił o wszystkim prokuraturę. Stało się to jednak dopiero 19 lipca, czyli w dniu, gdy do LPEC weszli policjanci i zabezpieczyli m.in. laptop Konrada B.

Prokuratura przedstawiła mężczyźnie dwa zarzuty dotyczące wykorzystywania nielegalnych podsłuchów, za które grozi mu kara do dwóch lat więzienia. B. nie przyznał się do winy.

Rada obraduje
Po naszym tekście z 20 lipca, w którym jako pierwsi ujawniliśmy tę aferę, prezydent Lublina polecił, aby rada nadzorcza na najbliższym posiedzeniu zajęła się tą sprawą.

Konrad B. jest członkiem rady jako przedstawiciel pracowników. W punkcie, w którym poruszano temat afery podsłuchowej, B. został wyłączony z obrad. Wcześniej w rozmowie z prezesem spółki zaprzeczył wszystkim zarzutom.

Rada poleciła, żeby LPEC lepiej zabezpieczył swoje biura. Choćby poprzez zainstalowanie kamer na korytarzach. Zarząd miał też dokładnie ustalić, czego dotyczyły nagrane rozmowy.

Są efekty
- Prokurator prowadzący postępowanie (...) poinformował przedstawiciela LPEC S.A., że spółka nie jest pokrzywdzona zarzucanym jej pracownikowi przestępstwem, gdyż na- grane rozmowy nie dotyczyły spraw przedsiębiorstwa - poinformowało biuro zarządu ciepłowniczej spółki.

Rada nadzorcza poleciła też zarządowi, aby sprawdził, czy B. nie naruszył obowiązków pracowniczych. Jeśli do tego doszło, władze firmy miały wyciągnąć konsekwencje wobec Konrada B.

Związek chroni
W tej kwestii LPEC informuje, że „(…) podjął wobec tego pracownika stosowne działania przewidziane prawem pracy (…)”.

Jakie konkretnie? Tego zarząd firmy nie chce nam zdradzić. Jednak, według naszych informacji, chodzi o zwolnienie z pracy. Z tym, że nie jest to prosta sprawa, bo B. jest wysoko postawionym związkowcem i opinię w sprawie jego zwolnienia musi wydać Związek Zawodowy Pracy Pracowników LPEC.

Udało nam się ustalić, że związek nie wyraził zgody na rozwiązanie z B. umowy o pracę. Dlaczego? Od piątku próbowaliśmy zapytać o to liderów organizacji związkowej, ale bezskutecznie.

- Taki pracownik podlega ochronie. Bez zgody związku zawodowego nie można wypowiedzieć z nim umowy o pracę - wyjaśnia Danuta Serwinowska, zastępca okręgowego inspektora pracy w Lublinie, ale zaznacza, że w przypadku naruszenia obowiązków pracowniczych firmy decydują się na zwolnienie działaczy związkowych. - Wówczas często tą sprawą zajmuje się później sąd - dodaje.

Konrada B. z rady nadzorczej mogą odwołać tylko pracownicy. Na lipcowym posiedzeniu rady padła sugestia, aby B. sam zrezygnował z pełnionej funkcji. - W takich sprawach każdy sam podejmuje decyzje. Jako rada nadzorcza nikogo do niczego nie możemy zmusić - mówił nam w lipcu Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina i przewodniczący rady nadzorczej LPEC.

Konrad B. jest obecnie na zwolnieniu lekarskim. - Cała sprawa została zmanipulowana. Ma na celu pozbycie się mnie z LPEC. Jestem w radzie nadzorczej od 15 lat i zawsze dbałem o dobro spółki i pracowników, często mówiłem rzeczy niewygodne dla wielu osób - powiedział nam B.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski