Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ale urwał! Polskie kino dziś publiczność ma na YouTube

Sławomir Sowa
Na ekranach od sześciu miesięcy, ponad 67 tysięcy widzów. Na ekranach od listopada zeszłego roku, ponad 900 tysięcy widzów. Na ekranach od marca tego roku, ponad 800 tysięcy widzów. To nie "Avatar" ani "Gwiezdne wojny", ekran to monitor, a widzowie, podobnie jak twórcy tych filmów, to internauci buszujący po YouTube i podobnych serwerach.

Niepotrzebna jest żadna ekipa filmowa. Wystarczy komórka i fart, żeby zarejestrować coś, co wstrząśnie internautami. Taki film może trwać pięć minut, tak jak "Ide albo nie ide". To właśnie ten, który w ciągu pół roku miał 67 tysięcy wyświetleń. W filmie dzieje się niewiele. Uliczką idzie pijany facet, który nie ma prawa iść. Szary sweter w pasy, foliówka w ręce. "No ide albo nie idę, Chryste Panie!". Dwa kroki do przodu, trzy w tył. "Na wesele nie ide, mom trzy garnitury i nie ide". Mylą mu się kierunki. "Jasna k... i stu milicjantów!". Zawraca. "Nie wierzę" - dobiega szept operatora filmu i to wystarcza za cały komentarz.

Ale urwał!
Takich amatorskich dokumentów jest znacznie więcej i właśnie one cieszą się największą popularnością. Autor "Ide albo nie ide" dla tych, którzy nie rozumieją bełkotu bohatera, podłożył napisy. "Ale urwał", także dokument, nie wymaga napisów. Na YouTube można go oglądać od marca, miał już ponad 800 tysięcy wyświetleń i doczekał się kolejnych odcinków, z których każdy oglądało ponad sto tysięcy widzów.

Ty też możesz być Spielbergiem albo przynajmniej Wołoszańskim. Kręcisz komórką, wrzucasz na YouTube i już

Zaśnieżona droga pod górę na jakimś osiedlu, a pod nią wspina się srebrna taksówka. Mija fiata, który w równym tempie ześlizguje się tyłem w przeciwną stronę. "Patrz, jebnie!" - krzyczy filmujący scenę komórką. "Łoo Jezu!". Drugi krzyk zbiega się z uderzeniem fiata z parkującym u podnóża samochodem. Ale na tym nie koniec. Srebrna taksówka, która dopiero co uporczywie wspinała się pod górę, ześlizguje się śladem fiata. Samochód u podnóża górki zalicza drugie trafienie, a zza kadru słychać radosne okrzyki: "Ale urwał!".

Później autorzy "Ale urwał", albo ich koledzy, którzy pozazdrościli im sukcesów w kinematografii, szli już na pewniaka pod feralną górkę. Inny odcinek. Z górki zjeżdża ciemny samochód. Po chwili już nie zjeżdża, ale się ześlizguje.
- Patrz, daje po hamulcach!
- Patrz, ucieka!
"Ucieka" odnosi się do furgonetki, która pojawia się na dole. Kierowca furgonetki wrzuca wsteczny, ale jest już za późno. Huk zderzających się aut.
- Patrz, jebnął! A mówiłeś, że nic nie będzie - mówi trochę z wyrzutem, trochę z satysfakcją jeden z autorów filmu.
Autorom "Ale urwał" można by zarzucić, że zamiast filmować, mogliby zawiadomić służby komunalne, żeby posypały górkę solą i piaskiem. Błąd. Każdy filmowiec wie, że kino wymaga poświęceń, choć niekoniecznie własnych.

Polak poluje na aligatora
To była Polska, ale - jak wiadomo - Polska jest wszędzie, gdzie są Polacy. Na przykład w USA. Trwający 2 minuty film "Polak w USA łowi aligatora" na TouTube jest od listopada zeszłego roku. Miał już ponad 900 tysięcy wyświetleń.
Dwóch Polaków w łódce szuka aligatora.
- It’s forfiter, szwagier - wyjaśnia jeden. Rzuca aligatorowi kurczaka i zachęca: - Bierz tą, k..., kurę!
- Predator, k... - mruczy jeszcze pod nosem. Nagle następuje zwrot akcji, aligator rzuca się na łódkę. "O, k..., płynie do nas! Uciekaj, k...!". Ale Polak potrafi opanować emocje. "Patrz, jaki, k..., szwagier! Patrz, jaka franca!". Dalszych losów aligatora i dwóch Polaków nie znamy, ale film, jak każde klasyczne dzieło, doczekał się kilku remake’ów, a właściwie parodii. Jeden, "Forfiter nad Narwią", z plastikowym aligatorem, ale autentyczną listą dialogową, miał już ponad 11 tysięcy wyświetleń.

Szczęście w Hrubieszowie

O ile wspomniane filmiki były prostą rejestracją rzeczywistości, o tyle dziełko "Drzewko szczęścia w Hrubieszowie" ociera się o prowokację artystyczną. Autor na lipie w centrum miasta wiesza na gałęziach kilka butelek z tanim winem i filmuje miejscowych koneserów, którzy knują, jak się do wina dobrać. Grupa operacyjna w kulminacyjnym momencie liczy aż sześciu członków. Kiedy prosta wspinaczka nie daje efektu, z pomocą przychodzi technika. Niepokorne butelki poddają się, kiedy ktoś przynosi drabinę. Kiedy operator drabiny znika, dochodzi do pewnych zatargów na tle winobrania. Uważny zbieracz win w białej koszuli zauważył bowiem, że kolega w czerwonej koszuli schował za pazuchą dwie flaszki. Film kończy się szczęśliwie - każdy się napił. Jedyne, czego można żałować, to brak dialogów. W ciągu roku film miał prawie 35 tysięcy odsłon.

Prawdziwi mężczyźni
Przebojami YouTube stają się także filmy i reportaże nakręcone przez profesjonalistów. Do historii, ale raczej przez małe H, można zaliczyć telewizyjny reportaż z wyborów Mister Polski 1990, które odbyły się w Łodzi. Film, który można znaleźć w internecie pod tytułem "Bohdan Gadomski Mister Polski 1990", pokazuje, jakby tu powiedzieć, początki nowej Polski od tyłu. Gdzieś znikają organizatorzy konkursu, przyjeżdża Violetta Villas, ale nie wychodzi zza kulis, a konferansjerzy szczegółowo wyjaśniają publiczności, że nie wyjdzie, bo jej nie zapłacili. Za to misterzy są w porządku. W samych majtkach rzucają się po scenie Teatru Wielkiego, odbijając baloniki. Trudno powiedzieć, czy sprawiają to misterzy z balonikami, czy tęsknota za radosną epoką mydełka Fa, ale reportaż miał już ponad 55 tysięcy wyświetleń.

"Drzewko szczęścia w Hrubieszowie". Operacja zdobycia butelek wina na drzewie zakończyła się sukcesem. Twórca wrzucił film na YouTube, a bohaterowie spożyli owoc swojego wysiłku

Historią może nie przez duże, ale przez półtora H, można nazwać bynajmniej nieamatorski film "Tak mogło być, czyli jak Polacy pokonali Hitlera i Stalina". 11-minutowy niby-dokument w stylu Bogusława Wołoszańskiego, zrealizowany przez freetv, pokazuje, jak w 1939 roku Polacy dzięki interwencji Japonii zatrzymali Rosjan i Niemców. Wytrzymali, dopóki 6 czerwca 1940 nie nastąpił D-Day i Amerykanie nie wylądowali na plaży w Dąbkach. Generał Patton z generałem Kutrzebą najpierw załatwiają Niemców, a później maszerują na Moskwę. Jest oczywiście proces zbrodniarzy wojennych Norymberdze, gdzie na ławie oskarżonych siedzą sobie razem Hitler i Stalin. Najlepsza jest końcówka. W 2004 roku w siedzibie Parlamentu Europejskiego w Warszawie Unia Europejska przyjmuje nowych członków - Francję i Niemcy. Lubimy takie rzeczy - film miał 247 tysięcy wyświetleń.
Kierowca furgonetki wrzuca wsteczny. Huk zderzenia. - Patrz, jebnął! A mówiłeś, że nic nie będzie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ale urwał! Polskie kino dziś publiczność ma na YouTube - Gazeta Wrocławska

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski