Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Mirosław wróciła do Lublina. Klub, województwo i miasto dumne z rekordzistki świata. Zobacz zdjęcia

Bartosz Litwin
Bartosz Litwin
fot. Łukasz Kaczanowski
Rekord świata we wspinaczce na czas nie wystarczył, by zdobyć brązowy medal na Igrzyskach Olimpijskich. Czwarte miejsce Aleksandry Mirosław w Tokio jest jednak niewątpliwym sukcesem. - Wróciłam szczęśliwa, usatysfakcjonowana i z uśmiechem na twarzy - mówi lubelska mistrzyni po powrocie do rodzinnego miasta.

Mirosław przybyła z Japonii do Lublina 9 sierpnia. Bezpośrednio z lotniska udała się do swojego macierzystego klubu, KW Kotłownia, gdzie przyjęła uroczyste gratulacje.

- Wróciłam szczęśliwa, usatysfakcjonowana i z uśmiechem na twarzy. Wiem, że zrobiłam wszystko, co mogłam i jestem jak najbardziej zadowolona. Do Tokio jechałam po olimpijski finał oraz rekord, a wracam z rekordem świata i czwartym miejscem. Uważam, że jak na dyscyplinę debiutującą i rywalizację w konkurencji, w której się nie specjalizuję, to jest bardzo dobry wynik - mówi lublinianka.

6,84 - to wynik, który dał zawodniczce z Lublina rekord świata. Polka startując w swojej koronnej konkurencji, poprawiła go o 0,12 sekundy. Poprzedni najlepszy rezultat należał do Rosjanki Julii Kapliny. - Poczułam ogromną ulgę i satysfakcję. To był wynik, na który czekałam ostatnie dziesięć lat. Pierwszy raz do rekordu świata zbliżyłam się w 2011 roku, później miało to miejsce w 2013, 2018 i 2019 roku. W końcu się udało. Już w eliminacjach brakowało mi tylko jednej setnej sekundy. Cały czas było blisko, ale nigdy nie wystarczająco, by ten rekord pobić. Wydaje mi się, że nie mogłam sobie wymarzyć lepszego momentu na ten sukces niż finał Igrzysk Olimpijskich w konkurencji, w której się specjalizuje. To był właśnie ten idealny bieg, po który jechałam do Tokio - cieszy się zawodniczka z Lublina.

Co więcej, Mirosław wierzy, że jest w stanie ten rekord poprawić. - Patrzyliśmy na moją reakcję startową i czasy na poszczególnych chwytach. Gdybym miała rzeczywiście bieg życia, to wynik 6.60 - 6.70 jest w moim zasięgu. Będę miała okazję się z tym zmierzyć już za sześć tygodni podczas Mistrzostw Świata w Moskwie -[/b] tłumaczy reprezentantka KW Kotłownia.

Lublinianka specjalizuje się w sprincie, w którym dwukrotnie (2018 i 2019) zdobywała mistrzostwo świata. W kombinacji w 2019 roku była czwarta. Na igrzyskach musiała też mierzyć się z boulderingiem (czyli wspinaczką na trudność, bez asekuracji) oraz na prowadzenie (najbardziej klasyczna forma, kto wyjdzie najwyżej). W dwóch ostatnich konkurencjach Mirosław była najsłabsza w ośmioosobowym gronie finalistek, a mimo to medal był o włos. Wygrała niesamowita Słowenka Janja Granbret przed Japonkami Miho Nonaką i Akiyo Noguchi.

- Jestem dumna z mojego czwartego miejsca. Szczególnie wiedząc, jak wyglądała moja droga na igrzyska. W marcu jeszcze zastanawialiśmy się z trenerem czy w ogóle uda nam się zbudować jakąkolwiek formę. Przez to moje przygotowania w kontekście boulderingu czy prowadzeń zostały dosyć mocno utrudnione. Jak widać, udało się. Wszystko poszło zgodnie z planem i mimo że byliśmy nieco do tyłu, to wszystko udało się nadgonić. Wiele osób mówi, że niewiele zabrakło do medalu. Jednak uzyskanie jednej zony, czy trzech-czterech więcej przechwytów to tak naprawdę krok milowy i lata specjalizacji w danej konkurencji - tłumaczy Aleksandra Mirosław.

Każda z trzech konkurencji wspinaczkowych składających się na jedną rywalizację olimpijską jest diametralnie różna i wymaga od zawodników innego przygotowania. Na igrzyska w 2024 roku ilość konkurencji medalowych w ramach wspinaczki sportowej zostanie zwiększona z jednej do dwóch. W Paryżu będziemy mogli oglądać rywalizację oddzielnie w konkurencji na czas oraz w kombinacji prowadzenia i boulderingu. - Federacja podjęła taką decyzję, jaką musiała. Dostając jeden komplet medali, mogła wybrać jedną dyscyplinę i dwie pozostałe byłyby pokrzywdzone. Można było wybrać dwie, a wtedy ci, którzy specjalizują się w tej ostatniej, byliby pominięci. Połączono zatem trzy konkurencje w jedną z nadzieją, że w Paryżu, a potem w Los Angeles i na następne igrzyska tych kompletów będzie więcej, a konkurencje zostaną rozdzielone - objaśnia ze zrozumieniem zawodniczka z Lublina.

Za występ w Tokio Aleksandrze Mirosław podziękował marszałek województwa lubelskiego, Jarosław Stawiarski. - Dla nas pani Ola jest mistrzynią i czujemy się, jakby ten medal zdobyła - przyznał. - Wspinaczka sportowa cieszy się popularnością przede wszystkim w krajach bardzo zamożnych. Jesteśmy dumni, że sportsmenka z niebogatego regionu, jakim jest Lubelszczyzna, została najszybsza na świecie. Życzymy dalszych sukcesów i mamy nadzieję, że za trzy lata w Paryżu będzie upragniony medal, a może nawet dwa. Z pewnością wykorzystamy twarz pani Oli do promocji regionu bo jest dobrem naszego województwa, podobnie jak medalistki olimpijskie, czyli Malwina Kopron i Małgorzata Hołub-Kowalik. Możemy promować Lubelszczyznę poprzez wspinaczkę i naszą wspaniałą zawodniczkę, a na tym nam zależy. W naszym regionie znajdują się sportowe "perły" i mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej. Pomoże nam to w kształtowaniu bardziej pozytywnego wizerunku województwa zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej. Warto inwestować w sporty, w które może i są ekstremalne, ale pokazują, że ludzkie możliwości są nieodgadnione - dodał.

Lubelska rekordzistka wierzy, że zebrane doświadczenie zaprocentuje w przyszłości. - Teraz już wiem, jak wygląda wioska olimpijska i jak to wszystko funkcjonuje w kontekście igrzysk. To są zupełnie inne zawody od wszystkich innych. Teraz będzie mi łatwiej przygotować się na pewne rzeczy. Mam trzy lata na to, by poukładać sobie w głowie wszystko, czego nauczyłam się w Tokio i przełożyć to na kolejne igrzyska. Cieszę się też, że wspinanie spotkało się z takim pozytywnym odbiorem ludzi zainteresowanych sportem. Dostałam wiele pozytywnych wiadomości, komentarzy i podziękowań za emocje. To jest coś, co buduje sportowca i powoduje, że dla takich chwil chce się startować w igrzyskach - mówi Mirosław.

Zawodniczka KW Kotłownia spodziewa się popularyzacji jej dyscypliny - Teraz już wiem, że ścianki wspinaczkowe czeka oblężenie. Myślę, że lada chwila będziemy mogli tego doświadczać - kończy duma polskiej wspinaczki sportowej.

ZOBACZ TAKŻE:

Rekord frekwencji na Arenie. Co działo się na trybunach na m...

Powitaniom i gratulacjom nie było końca! Brązowa medalistka ...

Motor Lublin po przebudowie. Zobacz wszystkich nowych zawodn...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski