Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alina Wojtas: Wracając do Lublina czułam radość i strach

Krzysztof Nowacki
Alina Wojtas, była rozgrywająca MKS, przyjechała do Lublina z zespołem Larviku i w meczu Ligi Mistrzyń rzuciła sześć bramek.
Alina Wojtas, była rozgrywająca MKS, przyjechała do Lublina z zespołem Larviku i w meczu Ligi Mistrzyń rzuciła sześć bramek. Jakub Hereta
Z Aliną Wojtas, rozgrywającą Larvik HK i byłą zawodniczką MKS Selgros Lublin, rozmawia Krzysztof Nowacki.

Do Lublina wróciłaś jako zawodniczka Larviku, ale po meczu, jak kiedyś, jako ostatnia udałaś się do szatni. Rozdałaś setki autografów, pozowałaś do zdjęć. W Norwegii też jesteś tak oblegana przez dzieci?
Mam tam utrudniony kontakt z dziećmi, bo jak mówię po norwesku, to chyba mnie nie rozumieją (śmiech). Muszę jeszcze popracować nad językiem.

Powrót do Lublina był dla Ciebie szczególnym momentem?
Czułam radość, ekscytację, zachwyt, fascynację, a z drugiej strony strach i niepewność. Z dziewczynami z Lublina spędziłam sześć pięknych lat. Ciężko jest się tak przestawić i zagrać przeciwko nim.

Ale to Ty zapewniłaś Larvikowi zwycięstwo.
Nie ja, tylko my wszystkie. Jedna zawodniczka nie wygra meczu. Na boisku musi być kolektyw, drużyna, która będzie się uzupełniać. Nie zawsze będziemy grać na tak wysokim poziomie, ale ważne, żeby także w trudnych chwilach trzymać się razem. Żeby jedna nie krzyczała na drugą. Można porozmawiać po meczu, ale nie w trakcie. Tak jest w Larviku i czuję się tam bardzo dobrze. Mimo że jestem nową dziewczyną w zespole, to dużo mi pomagają. W miarę się już dogadujemy w tym ich dziwnym języku (śmiech). Mam nadzieję, że to kwestia czasu i niedługo będę mogła z nimi normalnie rozmawiać.

Czyli decyzja o przenosinach do Norwegii była słuszna?
Na razie jestem tam trzy miesiące, wszystko jest dla mnie piękne i niesamowite. Nie miałam jeszcze chwili zwątpienia czy nudów, bo cały czas poznaję nowe środowisko. Wszystko jest fajne i nie mogę powiedzieć złego słowa. Natomiast przed wyjazdem bardzo się bałam, czy sobie poradzę, bo Larvik gra szybką, dynamiczną piłkę ręczną. A ja przy swoich 191 cm wzrostu do najszybszych nie należę…

Jedną z bramek rzuciłaś po kontrataku.
Tak, z upadkiem. Musiałam szybciej skończyć kozłować, bo na plecach czułam już oddech zawodniczki (śmiech). Wiem, że grając w Larviku rozwinę się sportowo. W drużynie mam niesamowite zawodniczki, mistrzynie olimpijskie. Dziewczyny w żaden sposób nie okazują mi, że jestem jakaś gorsza. Wręcz przeciwnie, na każdym kroku mi pomagają. Wszystkie jesteśmy równe i tworzymy drużynę, która się uzupełnia i rozmawia ze sobą. To jest klucz do sukcesów.

Na pozycję w zespole trzeba sobie zapracować?
Przed wyjazdem do Larviku dużo czytałam o zawodniczkach, które tam grają, o tym, jak wygląda gra w piłkę ręczną. Wiedziałam. że to nie będzie takie proste. Chcąc grać w pierwszej siódemce, muszę jeszcze ciężej pracować. A nie zależało mi tylko, żeby grać, bo to żaden cel. Chcę wychodzić w podstawowym składzie, nawet jeśli nie w każdym meczu, to jak najczęściej. Być ważną częścią zespołu.

Rozmawiał Krzysztof Nowacki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski