Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Poniedzielski: - Mam ciągle lekkie zdziwienie światem

Artur Borkowski
Andrzej  Poniedzielski
Andrzej Poniedzielski Łukasz Brodowicz /BRAT studio
Poeta, autor tekstów piosenek, humorysta, twórca scenariuszy. Artysta. W niedzielę Andrzej Poniedzielski wystąpi w Lublinie. Będzie "plótł tak po swojemu i do szczęśliwego końca zmierzał".

Patrzę na okładkę Pana najnowszej płyty "Szlafrock & Roll" i ma Pan w głowie, no prawie w głowie, kota, który leży na księżycu. Jest Pan kociarzem?
Nie. Zdecydowanie nie. Już na początku, od razu, na wstępie mojego życia z psami się zakolegowałem bardzo i psy były moim ulubionym zwierzęciem. I to wyklucza koty. Choć miałem moment, kiedy miałem kota Konstancję, która bardzo była przyjemna.

Po otwarciu okładki płyty znowu widzimy kota. Ale on nie jest przyjemny dla ryby obok. Pokazuje jej język.
Ilustracja jest elementem pewnej walki w człowieku różnych stworzeń i żywiołów. Dlatego ten kot i ta ryba, bo ciągle we mnie coś się dzieje.

Powyciągałem z płyty, z Pana tekstów, wierszy, poezji różne słowa. Na ich podstawie chciałbym zadać Panu kilka pytań. Pierwsze brzmi: tęskni Pan za kimś, za czymś?
Nie. Nie chodzi o kogoś ani o coś konkretnego. Tęsknota jest immanentną częścią słowiańskiej duszy. Tak mi się wydaje. Słowianin postawiony gdzieś w sytuacji bardzo racjonalnej, na przykład przy taśmie produkcyjnej, w zachodniej kulturze, gotów się zapatrzeć. I oni go pytają: co on robi? A on tęskni. I potem go pytają: za czym tęskni? A on nie odpowie za czym. Myślę, że Słowianin, żeby tęsknić w ogóle nie musi mieć za czym. Jest to rodzaj stanu ducha i ciała. Jest coś takiego. Ja o tęsknocie wiele piszę, podśpiewuję na ten temat. Jest takie słowo, jak sentyment, troszkę sponiewierane przez sąsiedztwo, złe używanie słowa sentymentalizm. A ja sentyment bardzo cenię i definiuję sobie sentyment jako marzenie wstecz, marzenie do tyłu.

Jeśli miałbym odpowiedzieć na pana pytanie: za kim, za czym, to myślę, że nawet nie za tym co było, tylko za pewnym stanem świata sprzed lat. Może. Wcale to zresztą nie jest związane z moim wiekiem. Zawsze to miałem, że tęskniłem za jakimiś sytuacjami spokojnymi, dobrymi, mądrymi.

Śpiewa Pan "Jadą lata po poręczy".
Niewątpliwie tak. Podczas mojego życia wydarzyło się, jak naliczyłem, z pięć chyba rewolucji w różnych obszarach, które zmieniły świat ogromnie. I stało się to za czasów mojej młodości, a z opowieści dziadków wiem, że za ich czasów stało się to jeszcze bardziej. Kiedyś wszystko dookoła nas działo się wolniej, dużo wolniej i potem, jak miałem dwadzieścia lat, było jeszcze jako tako, a potem ten rozwój technologii, informacji, no i nasz rozwój, spowodował, że teraz wszystko bardzo szybko ucieka. Ja nie stosuję pościgu. Wydaje mi się, że epoka mnie wyprzedziła już dawno i wcale tego nie żałuję i nie zamierzam też się na to obrażać. Stosuję coś, co sobie nazwałem powściągliwy pościg.

Dlaczego Pan "tego świata nie pojmuje"?
Więcej osób ten problem ma. Nie tylko ja czy pan. Myślę, że to pogubienie polega również na tym, że wyprzedziło nas to wszystko i tak naprawdę nie mamy przede wszystkim ze sobą kontaktu. No, a co za tym idzie boimy się kontaktu z innym człowiekiem na poziomie rozmowy, pogwarki, na poziomie spokojnego przebywania we wspólnym miejscu i w tych samych okolicznościach. Funkcja rozmowy zanikła w ogóle. Język nam się zmienił w język komunikatu w zasadzie i tzw. przekomarzania się. To jest najdelikatniejsze określenie.
Ale Andrzej Poniedzielski na płycie, na koncertach przywraca dialog między ludźmi.
Jest to rzeczywiście estetyka rozmowy. Ja za taką rozmową tęsknię. I nie ma gdzie, i nie ma kiedy rozmawiać, ale też ludzi nie ma do tego, bo wszyscy są w stanie zabiegania. W ogóle uważam, że ktoś dłubie przy czasie, wie pan, ktoś niespecjalnie wykształcony.

Pan w swojej twórczości otwiera człowieka na człowieka.
Myślę, że tak, choć gdyby mnie pan zapytał, czy jestem taki proludzki, czy lubię ludzi, to nie wiem, co bym odpowiedział. Jest takich obiegowych parę stwierdzeń o kochaniu ludzi nawet, to ja bym chyba powiedział, że nie, ale może mnie nie o ludzi chodzi, a właśnie o człowieka. Może go szukam, może.

Tak naprawdę żyjemy w sumie jakoś po to też, żeby się ze sobą pogodzić. Różnie z tym schodzi. Czasem krócej, czasem dłużej, ale chodzi o to, żeby umrzeć pogodzonym ze sobą. I do tego jest potrzebna obecność kogoś jeszcze. Bo w jego odbiciu, w tej rozmowie, możemy siebie określić, możemy do siebie dojść. Myślę, że może nawet brzmi to zbyt egoistycznie, ale chyba o to nam tu idzie, że przez podobieństwo drugiego człowieka do nas, ale też i różność, próbujemy ze sobą trochę porozmawiać.

Często się Pan "autowzburza"?
(śmiech) Szczerze powiedziawszy częściej się autowzburzam niż ktoś mnie wzburza. Ludzie nie mają do mnie za dużo dostępu i mam też głęboko cofniętą tę słynną cienką, czerwoną linię, po przekroczeniu której już reaguję nerwowo. Więc mam system takiego spokojnego reagowania na zjawiska i ludzi. Więc oni nie mogą mnie jakoś zasadniczo wzburzyć. A sam owszem, potrafię się wzburzyć.

Jaką rolę chciałby Pan zagrać w filmie "Życie 2"?
(śmiech) Ja mógłbym być w tym filmie tylko statystą. Ten film już powstał. To jest rodzaj jakby powtórki. No, czasem sobie zadajemy, moim zdaniem, takie dość banalne i niestety smutne pytanie, jak dobrze się temu przyjrzeć, co by to było, gdybym mógł jeszcze raz włączyć czas, gdybym mógł jeszcze raz być młody? Tak sobie ludzie pod wieczór myślą albo mówią nawet. I ja też tak sobie myślę, że niewiele by się zmieniło, bo to jak się toczy nasze życie jest kwestią losu i naszych minimalnych ruchów na ten temat, czyli wyborów tak zwanych. Moim zdaniem ta wolność wyboru jest przeceniana mocno. Jest raczej reklamowym, marketingowym zabiegiem na temat życia. I myślę, że w konkretnych okolicznościach postąpilibyśmy tak samo jak za pierwszym razem. Bo mamy jakiś swój kościec, jakąś hierarchię wartości i one by się nie zmieniły. Mogłyby być inne wydarzenia, zdarzenia, ale niewiele by to zmieniło w naszym losie.

No, ale marzenie pozostaje marzeniem, żeby ten film "Życie 2" jeszcze raz spróbować, od początku, obejrzeć.

Zachęca Pan, żeby "durnieć wolnej niż ten świat".
(śmiech) Tak. To też marzenie. Żeby troszkę wolniej.
Dlaczego "Szlafrock"?
Rock and roll mnie się zawsze kojarzył z muzyką buntu, z muzyką niezgody i przez dodanie przedrostka "szlaf" uzyskałem to, o co mi chodziło - to nadal nie-zgoda, nadal bunt tylko, że one są takie wieczorne, spokojne już.

Mówi Pan: "jestem stary wstępnie".
No tak, ja bywam czasem parę razy w ciągu dnia stary. Jak mi się coś nie udaje, jak widzę, że wolnej działa rozum, jak widzę, że ciało nie nadąża za chęciami. Wtedy bywam stary. Potem jakoś nagle jest powrót młodości lekkiej. Wiek, w którym jestem, nazywam wielkim dopiero co podeszłym. Ale gdzieś, tam za rogiem czeka starość.

Jest Pan dobrym profesorem, który uczy jak być dobrym dla drugiego.
Bardzo dziękuję za te słowa. Może to i moja zasługa, ale też i moich różnych profesorów, życiowych i rzeczywistych, gdzieś tam napotkanych po drodze.

Poza tym nie miałem nigdy zapisanej genetycznie takiej nadmiernej, nazwijmy to ruchliwości, względem tego, co się dzieje. Może to z tej mojej zwłoki wynika, z takiej pewnej inercji. Ja nazywam to nawet kontrolowanym autyzmem. Taki sposób bycia lekko z tyłu. To powoduje, że jest czas na refleksję, jest czas na zastanowienie się, może nawet na jakieś dywagacje na ten temat. I stąd się być może bierze inny sposób, nie taki szalony jak ta epoka, patrzenia na świat.

Jest Pan przygotowany na starość?
Tak. (śmiech) Bo już się zachowuję jak stary człowiek. Najważniejsze, a myślę, że tak będzie, jest to, żeby ciągle mieć pytania. Jeśli człowiek nie ma pytań w sobie, no to pa. Odbywa się "pa" w sensie twórczym i takim życiowym. Mam ciągle te pytania i lekkie zdziwienie światem. Poza tym wiele rzeczy mogę już obserwować po raz któryś, co również daje wspomniane zdziwienie, pewną radość i nowość jakby.

Starość przynosi jeszcze na dodatek kłopoty z pamięcią tak, że niektóre rzeczy będę odczytywał jako pierwsze i myślę, że w związku z tym będzie nieźle. Jakoś się niespecjalnie tym martwię, co będzie.

Jaki Pan będzie podczas niedzielnego koncertu w Lublinie?
To nie będzie typowy koncert promujący płytę, bo ja nie zaśpiewam tych piętnastu utworów, które się na niej znajdują. Zaśpiewam też piosenki wcześniejsze. To będzie taki sobie meldunek poetycki. Meldunek o stanie mojej duszy na dziś. Będzie dużo opowieści o mnie. To będzie taki troszkę jubileuszowy koncert, ponieważ w tym roku kończę sześćdziesiąt lat i pora na próbę podsumowania. Jestem daleki od marketingu na własny temat, ale po spotkaniach ze mną ludzie przychodzą i mówią: dziękujemy za miły wieczór.

Będę plótł tak po swojemu i do szczęśliwego końca zmierzał, a także będę miał pod pachą jubileuszowy kalendarz ze swoimi wierszami pt. "Szumi czas".

***
Niedzielny (6 bm.) koncert Andrzeja Poniedzielskiego o godz. 16 w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie przy ul. Akademickiej 15.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski