Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Szostek, były rektor KUL, o Bożym Narodzeniu

Agnieszka Kasperska
Andrzej Szostek
Andrzej Szostek Jacek Babicz
O tym, co jest najważniejsze w świętach Bożego Narodzenia, dlaczego nie wolno nam rezygnować z kupowania prezentów i co złego jest w pustym miejscu przy wigilijnym stole, z księdzem prof. dr. hab. Andrzejem Szostkiem, byłym rektorem KUL, rozmawia Agnieszka Kasperska.

Do wigilijnej kolacji została niespełna doba. Ma już Ksiądz prezenty dla wszystkich swoich bliskich?
Oczywiście, że tak. A myślała pani, że mnie złapie i powiem, że prezenty są czymś zdrożnym i nie powinniśmy się nimi zajmować przygotowując się do świąt?

Szczerze powiedziawszy - tak.
Zburzę pani wizję i nic takiego nie powiem. Obdarowywanie się jest wyjątkowo piękną tradycją bożonarodzeniową i absolutnie nie wolno pomniejszać jej znaczenia. Nie ma nic złego w tym, że pragnie się sprawić bliskim niespodziankę. Wręcz przeciwnie. To cudowne, że w okresie przedświątecznym w sposób szczególny myślimy o bliskich i chodzimy po sklepach zastanawiając się co sprawi im radość. Bo obdarowywania nie można zwyczajnie "odfajkować"! Prezent musi być przemyślany i dobrany zgodnie z gustem osoby, której chce się sprawić przyjemność. W jego kupno, lub jeszcze lepiej własnoręczne przygotowanie trzeba włożyć serce.

Przygotowując się do rozmowy z duchownym myślałam, że usłyszę, że oprawa świąt nie jest ważna, bo liczy się tylko fakt narodzin Jezusa.
Tak oczywiście jest, ale tylko częściowo. Rzeczywiście z grudniowych świąt powinniśmy wynieść przede wszystkim Pana Jezusa. Boże Narodzenie nie powinno być przy tym jedynie wspomnieniem tego, co stało się ponad 2 tysiące lat temu w Betlejem. Te dni powinny nam przynieść przekonanie, że Chrystus chce nas w szczególny sposób nawiedzić. Nie powinniśmy się przy tym zrażać, że Kościół i tradycja przypominają nam o tym co roku. Co roku jesteśmy przecież w innym miejscu naszej wędrówki do nieba. Dlatego wizyta Jezusa i Jego obecność na każdym z odcinków życia musi być dla nas tak samo ważna. Dlatego tak istotne jest to, by za każdym razem do świąt przygotować się w sposób szczególny i skupić uwagę nie na tym, co jest piękną oprawą tylko, żeby nie przeoczyć przyjścia Jezusa.

Złapałam Księdza. Jednak oprawa nie jest ważna.
Nie jest najważniejsza, ale jest niezwykle potrzebna. Oprawa świąt z prezentami i choinką ma nam pomóc we właściwym przygotowaniu się do świąt. To tak jak z monstrancją wokół hostii. Monstrancja nie jest najważniejsza, ale przecież wielu artystów przez wieki tworzyło piękne i bogate monstrancje. Robili to, bo wiedzieli, że ich dzieła pełnią niezwykle ważną rolę - zwracają uwagę na to, co jest w nich najważniejsze: na hostię. Podobnie jest z Bożym Narodzeniem. Oprawa nie jest najistotniejsza, ale dzięki niej odczuwamy nastrój i pojmujemy sens świąt. Choinka, opłatek, życzenia oraz odwiedziny przyjaciół mają nam uzmysłowić to, że Pan Jezus przychodzi, żeby nas pojednać z Ojcem i ze sobą.

Poruszyliśmy ważny w święta element - pojednania z bliskimi.
W naszej, polskiej tradycji najpiękniejszy jest chyba świąteczny zwyczaj łamania się opłatkiem. To nie tylko symbol dzielenia się. W wielu domach poprzedza go proces pojednania i zapomnienia o urazach, które dzieliły nas przez cały rok. To, że trzeba podejść do drugiej osoby, wyciągnąć do niej rękę, powiedzieć kilka słów może sprawić, że długie nieporozumienia idą w niepamięć. I to jest piękne!

Święta są ku pojednaniu czasem szczególnym?
Tak, bo właśnie w swojej niepowtarzalnej oprawie sprzyjają takim zachowaniom. Boże Narodzenie daje nam szczególną okazję do pojednania się z innymi ludźmi na wzór betlejemskiego żłóbka. Dlatego namawiam: idźmy do kościoła przyjrzeć się szopkom. Co w nich znajdziecie? Zawsze to samo - żłóbek jest symbolem gromadzenia się osób zupełnie sobie odległych. Obok siebie stoją w nim aniołowie i bydlęta, pasterze i trzej królowie, Maryja i Józef. Ich wszystkich wokół siebie jednoczy nowo narodzony Jezus. Taki jest też sens Bożego Narodzenia. Chodzi o to, żeby te trzy świąteczne dni udowodniły, że wiele nas łączy i nic ważnego w rzeczywistości nie dzieli.

Teraz rozumiem dlaczego mama zawsze zachęcała mnie do oglądania szopek.
Robiła mądrze. Ale musi pani patrząc na szopki pamiętać jaki jest rzeczywisty cel tych odwiedzin. Szopka nie powinna być traktowana jako małe dzieło sztuki. Oczywiście doceniajmy żłóbek przez wkład ludzkiego serca i twórczej zdolności w jego powstanie. Pamiętajmy jednak, że nie jest to muzealny eksponat. Nawiedzenie żłóbka powinno być okazją do pomodlenia się i na przykład złożenia ofiary na biednych. Starajmy się, żeby miało religijny charakter, a nie tylko wymiar czysto artystyczny.

Nie odnosi Ksiądz wrażenia, że coraz częściej skupiamy się na wrażeniach artystycznych, czy doznaniach kulinarnych, a zapominamy o duchowości?
Zawsze było takie niebezpieczeństwo. Nie dotyczy ono jednak tylko Bożego Narodzenia. W sakramencie chrztu myśli się głównie o stroju, gościach i o tym, co postawić na stół. Tak samo jest przy organizacji pierwszej komunii, Wielkanocy i Bożego Narodzenia. Mimo to, nie mam podstaw, żeby przypuszczać, że teraz tego typu zachowań jest więcej niż w latach ubiegłych. Mamy tendencje, żeby wybielać przeszłość, ale święta to zawsze była dla nas próba i wyzwanie, aby pamiętać co jest w tej naszej pięknej oprawie najważniejsze.
Jak zatem dobrze przygotować się do świąt?
W tym roku mieliśmy najdłuższy z możliwych adwentów. Był wiec czas na dobre przygotowanie się od strony duchowej. Dawały nam je rekolekcje adwentowe, udział w mszach, spowiedź, czytania liturgiczne, roraty. To wszystko miało nas przygotować od wewnątrz.

A co z osobami, które nie były na roratach, ani rekolekcjach. Czy nie mają już szansy na duchowe spędzenie świąt?
Zawsze jest możliwość duchowego przygotowania się. Nawet w ostatniej chwili. Z różnych przyczyn nie każdy ma przecież możliwość wzięcia udziału w rekolekcjach. Może zaniedbać to z powodu lenistwa, kolizji z codziennymi obowiązkami i tysiącem innych ważnych spraw. Ale zawsze jest potrzeba, żeby się wewnętrznie skupić. Dlatego nie kładłbym tu nacisku na formalności w przygotowaniu się duchowym, ale na to by iść na pasterkę, wziąć udział w eucharystii i cieszyć się z narodzin Pana.

Czy dobrze rozumiem, że Boże Narodzenie jest okazją dla wszystkich, którzy zagubili się w swej wierze, na powrót do Boga?
Bóg ma różne sposoby przychodzenia do człowieka i naprawdę nie możemy wyreżyserować, kiedy i w jakiej formie do nas przyjdzie. Święta są jednak niepowtarzalną okazją, żeby przygotować nas na Jego przyjście, wtedy gdy On uzna to za stosowne. Może to się zdarzyć w każdym czasie poza świętami. One jednak mają nas nauczyć czuwania, otwartości i pragnienia przyjęcia Pana Jezusa. Jeśli jednak liczymy na jakąś natychmiastową przemianę swojego serca, możemy się zawieść. Bóg jest Bogiem i nie da się zaprzęgnąć do naszych planów, jak konie do wozu.

Czekając na narodzenie Boga i Jego wizytę w naszym sercu zostawiamy puste miejsce przy wigilijnym stole. Słyszałam, że jest to miejsce właśnie dla Jezusa. W innych wersjach zostawiamy je dla naszych bliskich, którzy odeszli w minionym roku albo dla strudzonego wędrowca. A dla kogo jest ono naprawdę przeznaczone?
Zwyczaj zostawiania pustego miejsca przy stole kultywowany jest jako miejsce dla osoby samotnej. Zastanawiam się jednak ile razy jest ono w praktyce wykorzystane. Zapominamy o tym, że symbol przestaje być dobry jeśli jest symbolem niczego. Opłatek to piękny symbol, bo za nim stoi dzielenie się i chęć pojednania. Choinka jest piękną tradycją, bo przywołuje w nas pewną szczególną atmosferę świąt. A zostawienie pustego miejsca nie jest piękną tradycją! Jest pustym i nic nieznaczącym gestem! By nim nie był musimy zmienić nasz sposób jego postrzegania. Zostawianie pustego miejsca, przy którym nikt nie zasiada, jest co najmniej niepokojące. Żeby to zmienić rozejrzyjmy się za kimś, kto może na tym miejscu usiąść. Być może wśród naszych bliskich jest jakaś samotna osoba. Może to sąsiadka lub znajoma ze sklepu. Popatrzmy wokół siebie. Jeszcze mamy na to czas! Sprawmy, aby to symbolicznie puste miejsce było gotowe kogoś przyjąć.

Na koniec powiedzmy o dzieciach i o tym, jak je przygotować na święta.
Jak byłem dzieckiem to zbieraliśmy w czasie adwentu słomki do żłóbka Pana Jezusa. Za każdy dobry uczynek przekładało się słomkę z pudełka do żłóbka, żeby Jezuskowi było miękko. Trwały dyskusje i kłótnie, czy za trudniejsze uczynki można wziąć więcej słomek. Traktowaliśmy to jako zabawę, ale to było mądre przygotowanie się do świąt. W tym roku to już się nie uda, ale za rok warto zachęcić maluchy do podobnych zabaw. Przyznam jednak, że bardzo o ich duchowość nie powinniśmy się bać. Dzieci przygotowują się bowiem do świąt szczególnie gorliwie. Widzę to siedząc w konfesjonale lub prowadząc roraty. Widzę radość na ich buziach, gdy wrzucają pieniążki do skarbonek w szopkach. To bardzo piękny widok. Myślę, że dorośli powinni wiele się od swych maluchów nauczyć. Także duchowości!


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski