Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Stelmaszek: - Prawdziwe życie zaczyna się w świecie futbolu

Kamil Balcerek
Anna Stelmaszek, była modelka, nawet na boisku prezentuje się dobrze
Anna Stelmaszek, była modelka, nawet na boisku prezentuje się dobrze Jakub Hereta
- Przez dziesięć lat byłam tancerką. Mając 8 lat poszłam do baletu, którego jednak nie cierpiałam. Uzyskałam w tańcu jedną z wyższych klas - kat. B, ale kontuzja sprawiła, że z tańcem się rozstałam. Zawsze jednak w środku mnie była miłość do piłki. Z Anną Stelmaszek, byłą modelką, tancerką i dziennikarką, która pomimo ciężkiej choroby nowotworowej stara się realizować marzenia o zaistnieniu w męskim świecie futbolu, rozmawia Kamil Balcerek.

Byłaś tancerką, modelką, pracowałaś w mediach, ale Twoją pasją zawsze był futbol. Zaczniemy więc od początku. Dlaczego taniec, a nie piłka nożna?
Rozbieżność była przede wszystkim pomiędzy rodzicami. Mama patrząc na mnie, jako na dziewczynkę szczupłą, smukłą, postanowiła, że wychowa córkę na tancerkę. Natomiast tata, który miał twardy charakter, chciał, żebym grała w piłkę. Pamiętam, że zawsze śmiał się mówiąc, że piłkarze dobrze zarabiają. Nie doszli do konsensusu i moja przygoda z tańcem zaczęła się o wiele wcześniej niż z piłką. Przez dziesięć lat byłam tancerką. Mając 8 lat poszłam do baletu, którego jednak nie cierpiałam. Uzyskałam w tańcu jedną z wyższych klas - kat. B, ale kontuzja sprawiła, że z tańcem się rozstałam. Zawsze jednak w środku mnie była miłość do piłki.

Nie zdarza się to często, żeby dziewczyny garnęły się do gry w piłkę. Skąd wzięło się to zainteresowanie? Nie było obok Ronaldo, Messiego...
Tak, ale byli chłopaki z podwórka. Im zawsze brakowało kogoś do składu i zazwyczaj był to bramkarz. Ja więc pełniłam tę zaszczytną rolę i po kilku meczach zaczęli dostrzegać, że mi to wychodzi. Tak to się zaczęło - grałam w składach osiedlowych. Uczył mnie także tata i bracia cioteczni, którzy występowali w zespołach ligowych. Myślę, że tamte lekcje pomogły mi zgłębić tajniki piłki nożnej. Nauczyłam się dużo o taktyce i technice. Jak na kobietę, mam spore pojęcie o futbolu. Oczywiście, wciąż wiele muszę się nauczyć. Jak na razie mogłam obserwować pracę trenera Motoru Lublin, Piotra Świerczewskiego, który wziął mnie pod swoje skrzydła i uczył trudnej sztuki trenerskiej.

Moim idolem w tej dziedzinie jest Marcin Dorna, ale podziwiam tak samo mocno trenera Macieja Skorżę.

Byłaś tancerką, ale i modelką. Jak trafiłaś do tej profesji? Zawsze marzyłaś o wybiegach?
Jako dziecko byłam bardzo ładna. Zawsze się śmieję, że dzieckiem byłam najpiękniejszym. To miało taki skutek, że moje zdjęcie widniało na paczce Bobofruta przez okrągłe dwa lata. W wieku 16 lat wystartowałam w pierwszym konkursie piękności i to Miss Lublina. Później wstąpiłam do agencji Gold Models, z którą łączy mnie umowa do dziś. Po pewnym czasie zrezygnowałam ze startowania w konkursach. To nie była moja bajka i postanowiłam pozostać przy byciu modelką.

Kilka wyjazdów się trafiło...
Tak, jeździłam do RPA i Kenii. Tam chcieli mieć modelki szczupłe z czarnymi, prostymi włosami. Musiałam więc wrócić do naturalnego koloru włosów. Przygoda była niesamowita.

Później zostałaś... dziennikarką
To był przypadek. Szłam ulicą Wyszyńskiego w Lublinie i złamał mi się obcas. To było tam, gdzie mieści się telewizja internetowa. Wówczas wyszedł z budynku właściciel i zapytał mnie, czy znam się na dziennikarstwie. Spojrzałem na niego i zapytałam, o co chodzi? Wtedy dowiedziałam się, że ich prezenterka zachorowała i nie ma im kto poprowadzić programu na żywo. Powiodło się i zostałam na dwa kolejne lata. Później poszłam do studium TVP dla prezenterów i asystowałam dziennikarzom w pracy. Była też przygoda z TVP Sport, ale, niestety, szybko się skończyła. Musiałam wracać do Lublina zająć się tatą, który przeszedł ciężki zawał.

W międzyczasie rozpoczęłaś studia medyczne na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie.
Tak, miałam predyspozycje do bycia lekarzem. Chciałam być ginekologiem. Wiem, że do ginekologa przychodzą kobiety, u których za problemami fizycznymi kryją się również problemy natury psychologicznej.

Twoje studia trwały trzy lata, wówczas wszystko przerwała choroba. Choroba, która choć wykryta wcześniej dała o sobie znać właśnie wtedy i odmieniła Twoje całe życie...
Jeszcze przed studiami sugerowano mi, że mogę mieć nowotwór. Miałam pewne objawy, już w wieku 16 lat pojawiły się symptomy. Lekarze zrzucali to jednak na stres. Nie miałam wsparcia medycznego, nikt mnie nie skierował na badania specjalistyczne. Dopiero w wieku 18 lat byli pewni, że jest coś nie tak. Zaczęłam mieć problemy kardiologiczne, ginekologiczne. Wtedy jednak zrzucano to na wykrytą u mnie przewlekłą chorobę jelit. Ja się nie poddałam, szukałam wyjścia, badałam się i w końcu dotarłam do prawdy, która nie była miła.

Mimo takiej diagnozy jednak poszłaś na medycynę?
Tak, bo zawsze byłam twarda. Po trzecim roku musiałam jednak zakończyć edukację. Na całe szczęście pomógł mi wtedy mój przyjaciel, który dzięki znajomościom załatwił mi leczenie w Niemczech, a moi bliscy pomogli to sfinansować. Pamiętam, że przed wyjazdem pożegnałam się ze wszystkimi z przekonaniem, że już nie wrócę. Po roku leczenia wróciłam ze łzami w oczach. Nie oznacza to, że jestem całkowicie zdrowa. Cały czas jednak nie poddaję się i walczę.

Wtedy postanowiłaś coś w życiu zmienić. wrócić do marzeń z dzieciństwa i wejść w świat futbolu...
Tak, już leżąc w szpitalu czytałam literaturę fachową, dużo rozmawiałam z lekarzem, entuzjastą futbolu o moich marzeniach. O tym, że zawsze chciałam spróbować i nie było mi to dane. Przekonywał mnie, żebym po powrocie spróbowała. W Niemczech nie ma w tym niczego dziwnego, że kobiety pracują w klubach piłkarskich, zajmują się szkoleniem. U nas jest z tym dużo gorzej. Po powrocie poznałam mężczyznę, który był managerem sportowym. Znał całe środowisko piłkarskie, w które powoli zaczęłam wchodzić. Dzięki niemu poznałam Tomka Hajtę, którego zawsze podziwiałam za tego niesamowitego gola z 11 metrów (śmiech). A jakie miałam wtedy plany? Bardzo ambitne: otworzenie szkółki z prawdziwego zdarzenia. Takiej, której ośrodki znajdowałyby się w całej Polsce. Ostatecznie jednak prowadzę w Świdniku grupę dzieci w wieku 4-12 lat i realizuję krok po kroku marzenia związane z tą branżą.

I prowadzisz tę szkółkę pod logo elitarnej Football Academy Group?
Tak, trafiła się okazja, więc postanowiłam spróbować. Bałam się oczywiście, czy dam radę, czy mój organizm to wytrzyma.

Założę się, że szczególne zainteresowanie Twoimi treningami przejawiali ojcowie...
Tak, rodzice byli ciekawi tego co kobieta może chcieć w szkółce piłkarskiej i czy w ogóle potrafi kopnąć piłkę.

Szkolenie dzieci to jedno, a Ty chciałabyś spróbować swoich sił z zespołem seniorów...
Żeby zaistnieć, trzeba mieć spore doświadczenie. Ja na razie marzę o tym, abym mogła się uczyć u boku dobrych trenerów.

I przejść do historii jako pierwsza kobieta trener zespołów seniorskich?
Często słyszę: "Chcesz być asystentem trenera, ale jak to sobie wyobrażasz? Jak taka drobna kobieta zapanuje nad drużyną jedenastu facetów?". Ja wierzę, że dobry trener nie bazuje na argumencie siły, ale na sile swoich argumentów.

Czy to możliwe w naszym kraju?
W Polsce pojawiają się pewne zgrzyty, jest inaczej, choć do końca nie wiem dlaczego. Chodzi pewnie o urażoną męską dumę, gdy okazuje się, że kobieta może mieć większe jaja od nich. Nie jest łatwo.

Mimo wszystko próbujesz. Byłaś w Motorze Lublin.
I nie było łatwo. Zdarzały się przykre sytuacje, ale nie zamierzam się poddawać. Nie komentuję ironicznych docinków, wyznaję zasadę, że liczą się argumenty.

Zmagasz się z wieloma problemami. Kobiecie nie jest łatwo wejść w świat futbolu. Skąd więc czerpiesz energię, którą dodatkowo zabiera Ci choroba?
Wstaję codziennie rano i wiem, że mam coś do zrobienia. O tej godzinie trening, o tej zajęcia z dziećmi. Nie mam czasu na rozmyślanie o problemach. Wyznaję zasadę, że chcieć to móc. Co ciekawe, dopiero po przeżyciach związanych z chorobą potrafię odnaleźć w sobie siłę, której wcześniej nie czułam.

Wygrałaś z nowotworem, czyli nic nie może Cię pokonać?
Wiem, że z wszystkimi problemami można sobie poradzić. Nie zawsze samemu, ale mając wsparcie rodziny i bliskich - na pewno tak. Człowiek ma w sobie dużo siły, jeśli tylko wie, co chce robić, potrafi iść pod prąd. Ja mam tak, że jeśli ktoś mi mówi, że nie można czegoś zrobić, to moja ambicja wtedy rośnie. Mam w sobie więcej optymizmu i woli walki.

Każdy ma jakieś marzenia. Ty powoli je spełniasz, ale co byś chciała robić w przyszłości?
Prowadzić zespół juniorów, a nawet i seniorów, może jakąś reprezentację młodzieżową. Mam nadzieję, że ucząc się od najlepszych, bardziej doświadczonych, osiągnę swój cel. Chcę też pokazać, że kobiety mogą zaistnieć w piłce nożnej. Zaczęłam już pracować nad książką "Futbol oczami kobiety". Chcę robić to, co kocham, tak, aby później nie żałować, że z czymś nie zdążyłam. W moim przypadku to ważne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski