Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Apoloniusz Tajner: Nawet Stoch był w szoku

Przemysław Franczak
Tajner prezesem PZN jest od 12 lat. Horngacher to czwarty trener kadry skoczków za jego kadencji
Tajner prezesem PZN jest od 12 lat. Horngacher to czwarty trener kadry skoczków za jego kadencji Fot. Andrzej Banaś
- Wygląda na to, że ruszymy z kopyta. Stefan Horngacher jest pełen zapału i zdążył już zarazić nim naszych zawodników, choć formalnie zacznie u nas pracę dopiero 1 maja - mówi o nowym szkoleniowcu polskich skoczków Apoloniusz Tajner, prezes PZN.

- Miesiąc miodowy ze Stefanem Horngacherem trwa, skoczkowie są zachwyceni nowym trenerem kadry. Pan też na podstawie pierwszych rozmów i obserwacji utwierdził się w przekonaniu, że zatrudnienie Austriaka to była dobra decyzja?

- Po owocach go poznamy, ale - tak, podoba mi się to, co widzę. Trzeba przyznać, że ostro zabrał się do pracy. Na to jednak liczyliśmy. Nie braliśmy go przecież w ciemno, znamy się od dawna. Z jednej strony jest już doświadczonym trenerem, z dużą wiedzą, z drugiej - ma dopiero 47 lat i mnóstwo energii. Brałem udział w tych pierwszych spotkaniach i mam wrażenie, że to jest to, czego potrzebowała grupa.

- Horngacher nie traci czasu. Zawodnicy musieli zmieniać plany urlopowe.

- To prawda, ale zrobili to bez mrugnięcia okiem. Stefan dwukrotnie zorganizował dla nich trzydniowe konsultacje, przeprowadzał testy. Zawodnicy byli pod wrażeniem, w użyciu były dwie nowoczesne platformy dynanometryczne, które kupiliśmy na życzenie Horngachera.

- Kamil Stoch też brał w tym udział? Podobno spędza urlop za oceanem.

- Kamil zdążył jednak spotkać się z Horngacherem i zrobił te testy indywidualnie. I mogę zdradzić, że był wręcz zszokowany tym, czego dowiedział się w ich trakcie. Te platformy to sprzęt z najwyższej półki, który już stosowali Norwegowie czy Niemcy. My do tej pory tak zaawansowanym sprzętem nie dysponowaliśmy, nawet za bardzo nie wiedzieliśmy, że taki jest. Również dzięki temu u chłopaków widać wielką mobilizację, entuzjazm.

- Czyli to nie był tylko skrót myślowy, gdy wspominali o rewolucji w treningach.

- To musi zmierzać w tym kierunku, żeby wygasić dotychczasowe metody treningowe. Chodzi o to, żeby Horngacher miał czyste pole i mógł realizować własne pomysły. Rzeczy, które kilka lat temu wprowadził Kruczek były kapitalne, ale po pewnym czasie każdy bodziec traci skuteczność. Można powtarzać trening, ale wtedy nie uda się przekraczać kolejnych granic. Trener musi być ciągle innowacyjny.

- Kruczek nie był?

- Nie to miałem na myśli. Łukasz jest doskonałym szkoleniowcem, jednym z najlepszych w tym fachu. W tym przypadku jednak główny problem leżał gdzie indziej. Nie w treningu, ale w relacjach między zawodnikami, grupami szkoleniowymi. Coś się wypaliło, zaczęło brakować chemii. A stworzenie dobrej atmosfery w grupie to połowa sukcesu. Zresztą Horngacher ma tego świadomość i już działa w tym kierunku.

- Ustaliliście już z nim, jak w szczegółach będzie wyglądać współpraca między kadrami? Austriak będzie szefem wszystkich szefów?

- Tak. Taki był jego warunek: on jest szefem wszystkich grup. Wcześniej rzeczywiście mieliśmy tak, że Kruczek prowadził swoją kadrę, Maciusiak swoją (kadrę B - red.) i Mateja swoją (juniorów - red.). I to działało trochę na zasadzie, że każdy sobie rzepkę skrobie. Wydawało się, że Łukasz ma u siebie tych najlepszych, silny trzon, a nagle okazało się, że zawodnicy z drugiej grupy zaczęli skakać lepiej. I zaczęła się niezdrowa rywalizacja. Horngacher zaproponował inne rozwiązania i jego wizję zaakceptowali wszyscy trenerzy.

- Jak będzie wyglądał podział ról i cały sztab szkoleniowy?

- Wszystko mamy już mniej więcej poukładane, ale nie chciałbym wychodzić przed szereg, bo ostateczne decyzje, łącznie ze składami poszczególnych reprezentacji, muszą być zatwierdzone 28 kwietnia podczas zebrania zarządu PZN. Nawiasem mówiąc, Horngacher formalnie pracę u nas rozpocznie dopiero 1 maja, od tego dnia będzie obowiązywał jego kontrakt. W tym tygodniu jest w Niemczech, gdzie domyka swoje sprawy w niemieckim związku (Horngacher był ostatnio asystentem trenera Wernera Schustera - red.). W ogólnym zarysie można jednak powiedzieć, że będzie wprowadzał u nas model niemiecki. Będzie jeden program szkoleniowy dla wszystkich grup, który trenerzy będą już indywidualnie dopasowywać do potrzeb i predyspozycji zawodników. Stefan będzie miał nad tym wszystkim kontrolę. Mało tego - osobiście chce mieć kontakt z SMS-ami w Szczyrku i Zakopanem oraz z trenerami klubowymi. Sięga głęboko i bardzo chętny jest do prowadzenia takich wewnętrznych kursokonferencji, przekazywania wiedzy. Jest też żywo zainteresowany sytuacją rodzinną zawodników, zwłaszcza tych młodszych, a w razie problemów gotowy jest spotkać się z ich rodzinami. Na tym polu to też jest radykalna zmiana.

- To prawda, że za kombinezony będzie odpowiedzialny Czech Michal Doleżal?

- Generalnie za cały sprzęt, bo to też troszkę nam szwankowało. Podążamy za trendem. Wszystkie topowe ekipy miały już u siebie człowieka, który zajmował się wyłącznie kwestiami związanymi ze sprzętem, nowinkami, itp. Teraz taka osoba jest nieodzowna jak, powiedzmy, trener przygotowania motorycznego. Doleżal należy do tej wąskiej grupy ludzi w świecie skoków, którzy są innowatorami, zajmuje się tym w FIS-ie, krótko mówiąc - ekspert. A do tego trener, który prowadził Czechów z Richardem Schallertem. Nasi zawodnicy znają go i lubią.

- To wszystko brzmi obiecująco. Z kryzysu polskie skoki wyjdą mocniejsze?

- Tak mi się wydaje. Wygląda na to, że ruszymy z kopyta. Horngacher jest pełen zapału, zdążył już zarazić tym zawodników. Jest duża mobilizacja. Tak jak mówiłem, głównym powodem tego obniżenia poziomu była masa rzeczy o charakterze pozasportowym i międzyludzkim. A Stefan jest wymagający, lubi dyscyplinę i porządek. To na pewno się przyda naszym skoczkom. Ale nie jest to też typ tyrana, to otwarta, towarzyska osoba. W Zakopanem wziął udział w pożegnaniu Łukasza Kruczka.

- Oficjalne pożegnanie było podczas mistrzostw Polski w Wiśle. Rozumiem, że było też jakieś nieoficjalne?

- Tak, dziesięć dni temu, w sobotę. Zorganizowali je zawodnicy i trenerzy w karczmie na stoku Gubałówki. Wszyscy przyszli z żonami, partnerkami. Bardzo fajnie wyszło.

- W polskich skokach duże zmiany, a na innych odcinkach w PZN też szykują się rewolucje?

- Trwają rozmowy. Jeżeli jednak chodzi o Justynę Kowalczyk, to większych wstrząsów w jej teamie nie będzie. Prawdopodobnie zmieni się fizjoterapeuta, pojawi się też serwismen, a może nawet dwóch, z zagranicy, do smarowania nart klasycznych. Nie mamy za to jasności co do kadry A-mix. Tu mogą być zmiany.

Rozmawiał Przemysław Franczak

Kruczek u Włochów

Reprezentacja Włoch - to nowe wyzwanie Łukasza Kruczka, który w ostatnim sezonie zrezygnował z prowadzenia polskiej kadry. - Z jego profesjonalizmem i wiedzą chcemy przebudować naszą reprezentację po trudnym sezonie. Celem jest stworzenie drużyny, która będzie mogła rywalizować w PŚ - poinformowali Włosi. Kruczek miał też propozycje z Rosji, Szwajcarii i Kazachstanu.

Z Polską i PZN kontaktów nie zrywa. - W czerwcu na kongresie FIS zgłosimy go do Komisji Skoków - mówi prezes Tajner. - Nie będzie to kolidować z jego nową pracą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Apoloniusz Tajner: Nawet Stoch był w szoku - Dziennik Polski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski