Pierwszą kwartę Anwil wygrał 27:14, a o grze Pszczółki Startu trudno było w tym momencie powiedzieć coś pozytywnego. - Mecz zaczęliśmy o wiele za wolno w obronie i ataku. Anwil świetnie to wykorzystał i zrobił sobie przewagę. W drugiej kwarcie odrobiliśmy już jednak większość strat, a po przerwie zagraliśmy o wiele lepiej – twierdzi David Dedek.
- W pierwszej połowie Anwil miał 10 zbiórek w ataku, a to jednak za dużo. Problem mieliśmy także z ich szybkim atakiem. W drugiej części udało się nam te dwie rzeczy ograniczyć i zagraliśmy bardzo zespołowo. To było kluczem do zwycięstwa. Gratuluję zawodnikom walki, którą podjęli po ciężkim meczu z Niżnym (cztery dni wcześniej Start wysoko przegrał w Lidze Mistrzów z zespołem z Rosji – red.). Trudno było pozbierać się po tamtym spotkaniu, ale zawodnicy włożyli w ten mecz dużo serca i energii, żeby zagrać na tym poziomie. Rywalizacja z Anwilem zawsze jest wyjątkowa i daje dodatkową motywację. Dzięki temu też szybciej pozbieraliśmy się po ostatniej porażce i zagraliśmy na dobrym poziomie – podkreśla trener „czerwono-czarnych”.
W 12. minucie Anwil prowadził z Pszczółką Startem różnicą nawet 17 punktów, ale kolejne 27 minut gry lublinianie wygrali 75:39 i wyszli na prowadzenie różnicą aż 19 punktów. - Zagraliśmy dwie różne połowy. Fajnie, że do przerwy udało się zniwelować stratę i później kontynuować dobrą grę. Atmosfera meczu zaczęła nas nakręcać. Trafialiśmy rzuty i wyszliśmy na prowadzenie. W meczu z Niżnym zdobyliśmy tylko 66 punktów, teraz 94, więc to dobry prognostyk. Widać, że jak gramy zespołowo, gdy piłka krąży, to punktujemy – zauważa Mateusz Dziemba, kapitan zespołu z Lublina.
Do walki lublinian poderwał ich nowy kolega, Yannick Franke. Holender dołączył do drużyny dwa dni wcześniej, a już we Włocławku pokazał bardzo dobrą grę. Zdobył w sumie 25 punktów i miał sześć asyst. - Czas na prawdziwą ocenę będzie po kilku meczach, ale myślę, że jest typem zawodnika, którego potrzebowaliśmy – uważa David Dedek.
Holender tylko w drugiej kwarcie zdobył 16 punktów. - Nie znaleźliśmy patentu na ich nowego zawodnika, nie potrafiliśmy go zatrzymać. To był nasz kolejny mecz, w którym nie pokazaliśmy nic w defensywie – tłumaczy Marcin Woźniak, trener Anwilu.
- Dobry basket pokazaliśmy tylko w pierwszej kwarcie. Była wtedy agresywna obrona, graliśmy szybką koszykówkę. Nie pozwalaliśmy rywalowi na punkty z szybkiego ataku i taki był nasz cel. Plus oczywiście ograniczyć do minimum strzelców. To funkcjonowało tylko w pierwszej kwarcie. Już w drugiej zaaplikowali nam 15 punktów z szybkiego ataku. W trzeciej grali to samo, szybką, prostą i skuteczną koszykówkę – dodaje szkoleniowiec zespołu z Włocławka.
Pszczółka Start wygrał ważne spotkanie na trudnym terenie, mimo że grał bez drugiego strzelca, Sherrona Dorsey-Walkera. - Doznał urazu mięśni brzucha i z gry jest wyłączony minimum na tydzień. Powinien być gotowy na kolejny mecz w polskiej lidze (27 grudnia z Asseco Arką Gdynia – red.). Dla nas był to trudny mecz z wielu powodów. Wracaliśmy po intensywnym meczu z Niżnym, w którym ósemka graczy straciła dużo energii. A nie oceniałbym meczu po końcowym wyniku. Anwil pokazał świetną grę w pierwszej kwarcie i jak na polską ligę, mają topowych zawodników, którzy w poprzednich sezonach robili świetną robotę – dodaje David Dedek.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?