Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Australian Open. Hubert Hurkacz walczy z wielkoszlemową klątwą. Iga Świątek łapie luz i bryluje na salonach [PODSUMOWANIE]

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
fot. karolina misztal / polska press/dziennik baltycki
Hubert Hurkacz z małymi problemami, ale udanie rozpoczął turniej Australian Open pokonując 6:2, 7:6 (7-3), 6:7 (5-7), 6:3 Białorusina Jegora Gerasimowa. Polak ma szansę udowodnić, że ubiegłoroczny Wimbledon nie był w jego wykonaniu jednorazowym wyskokiem. We wtorek na kort wyjdzie Iga Świątek. Z zupełnie innym - jak twierdzi - nastawieniem niż przed rokiem. - Po wygraniu Wielkiego Szlema możesz pomyśleć: "Teraz mogę być szczęśliwa do końca życia". Jest jednak zupełnie inaczej - twierdzi.

Tak się bowiem składa, że Polak miał do niedawna (i być może nadal go ma) podobny problem, co w przeszłości Niemiec Alexander Zverev. Potrafił zwyciężać w turniejach rangi Masters 1000 (rok temu w Miami) i wygrywać z najlepszymi, ale nie podczas czterech najważniejszych imprezach w roku, podczas których z nie do końca wiadomych przyczyn radził sobie poniżej oczekiwań.

Dość powiedzieć, że pokonując 106. na świecie Gerasimowa Hurkacz wyrównał swój najlepszy rezultat w Australian Open, bo w trzech poprzednich startach w Melbourne wygrał tylko jedno spotkanie (rok temu przegrał już na starcie w pięciu setach ze Szwedem Mikaelem Ymerem). Podobnie wyglądał jego dorobek w pozostałych Wielkich Szlemach.

Najlepiej radził sobie do tej pory na trawie Wimbledonu, gdzie w ubiegłym roku dotarł do półfinału, pokonując w dodatku po drodze Rosjanina Daniiła Miedwiediewa i Szwajcara Rogera Federera. Rozgrywany później US Open znów zakończył jednak już na drugiej rundzie, przegrywając w czterech setach z włoskim weteranem Andreasem Seppim.

Tym razem nasz najlepszy singlista (w najnowszym notowaniu rankingu ATP spadł na 11. miejsce) również miał małe problemy. Początkowo wszystko układało się po jego myśli, bo pierwszego seta wygrał 6:2. Zasłużenie, bo przewyższał rywala w każdym elemencie - lepiej serwował, precyzyjniej returnował, popełniał mniej niewymuszonych błędów. Po tie-breaku wrocławianin wygrał również drugiego seta, a w trzecim prowadził już 5:4 i serwował, by zakończyć mecz. Nieoczekiwanie dał się jednak przełamać, a w kolejnym tie-breaku górą był Gierasimow.

Na szczęście nie zdeprymowało to Polaka, który pewnie wygrał czwartą partię i całe spotkanie. W końcówce popisał się jeszcze efektownym wolejem, rzucając się na kort w stylu jakiego nie powstydziłby się słynny Boris Becker (z tą tylko różnicą, że Niemiec wolał robić to na trawie, a nie na korcie twardym). W pomeczowych komentarzach nie brak było opinii, że już pierwszego dnia pojawił się mocny kandydat do tytułu zagrania turnieju.

W drugiej rundzie Hurkacz zmierzy się z Włochem Adrianem Mannarino, który pokonał w pięciu setach Australijczyka Jamesa Duckwortha.

Zapomnieć o sobie nie daje Iga Świątek, która pochwaliła się ostatnio wywiadem udzielonym „BBC Sport’s”. Nasza najlepsza singlistka przyznaje w nim m.in., że tegoroczne Australian Open rozpoczyna z zupełnie innym (bardziej pozytywnym) nastawieniem niż poprzednie, gdy chciała pokazać całemu światu, że jej zwycięstwo w Roland Garros nie było jednorazowym wyskokiem.

- Pamiętam, jak przyjechałem do Australii - to był pierwszy Wielki Szlem po wygranej w Paryżu - i przebywanie w innej strefie czasowej niż Polska oznaczało, że mogłam wyłączyć telefon. To było dla mnie naprawdę fajne i dało mi dużo spokoju. Mimo to przed Australian Open wciąż byłam bardzo zdenerwowana i mój występ nie był tak dobry jak na French Open - przyznała.

- Potrzebowałam trochę czasu, żeby się wyluzować. Muszę pamiętać, że mam 20 lat i wciąż mam dużo czasu na naukę. Wygranie Wielkiego Szlema jest wspaniałe, ale myślę, że w moim przypadku przerwało to spokojny proces dorastania i pracy nad moją grą. Teraz, rok później, jestem w swoim spokojnym nastroju. Odpocznę i zobaczę, co się wydarzy - dodała Świątek.

- Po wygraniu Wielkiego Szlema możesz pomyśleć: "Teraz mogę być szczęśliwa do końca życia". Jest jednak zupełnie inaczej. Nie wiedziałam, że tak będzie. Po Rolandzie Garrosie poczułam, że cały mój świat wywrócił się do góry nogami. Pierwsze kilka miesięcy było naprawdę trudne w zrównoważeniu mojej pracy w tenisa i obowiązków poza kortem - stwierdziła na koniec Polka, której pierwszą rywalką będzie we wtorek Brytyjka Harriet Dart, która do głównej drabinki weszła z kwalifikacji.

Na dobry występ młodszej koleżanki po fachu liczy Wojciech Fibak, którego zdaniem Świątek miała bardzo korzystne losowanie i przy dobrej grze może zajść nawet do finału.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Australian Open. Hubert Hurkacz walczy z wielkoszlemową klątwą. Iga Świątek łapie luz i bryluje na salonach [PODSUMOWANIE] - Sportowy24

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski