"Bili mnie i szarpali, bo źle zaparkowałem". Zachowanie strażników miejskich z Lublina zbada sąd

Do zdarzenia doszło 4 kwietnia 2014 r. Lublinianin zaparkował swojego mercedesa przy ulicy Grottgera w Lublinie. Kiedy wrócił po pół godziny znalazł za wycieraczką wezwanie do stawienia się w siedzibie Straży Miejskiej. Mężczyzna ruszył. Chciał skręcić w ulicę Skłodowską.

- Wtedy został zatrzymany przez strażników miejskich oskarżonych w tej sprawie - mówi Beata Syk – Jankowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Kierowca stwierdził, że nie zgadza się z oceną sytuacji dokonaną przez strażników i nie przyjmie mandatu.

W odpowiedzi usłyszał od strażnika, że spotkają się w sądzie.

- Kierowca ponownie próbował odjechać. Wtedy jeden ze strażników otworzył drzwi auta i próbował wyciągnąć pokrzywdzonego z pojazdu - Syk - Jankowska relacjonuje ustalenia śledczych.

Mężczyzna został zakuty w kajdanki. Strażnicy ciągnęli go za nie, żeby zmusić mężczyznę do wyjścia z samochodu. Szarpali go za ubranie. Dwukrotnie rozpylili w stronę jego twarzy gaz łzawiący. Wyzywali.

- Oskarżeni nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów. Zeznali, że to pokrzywdzony był agresywny, nie reagował na polecenie opuszczenia pojazdu i podanie swych danych osobowych. Zaprzeczyli też jakoby uderzyli pokrzywdzonego w twarz - mówi prokurator Syk Jankowska. - Wedle ustaleń prokuratury strażnicy użyli jednak w stosunku do pokrzywdzonego środki przymusu nieadekwatne do zaistniałej sytuacji i tym samy przekroczyli swe uprawnienia.

Prokuratura Rejonowa Lublin - Południe w Lublinie skierowała w poniedziałek do Sądu Rejonowego Lublin Zachód w Lublinie akt oskarżenia przeciwko obu funkcjonariuszom lubelskiej Straży Miejskiej. Przed sądem stanie także kierowca mercedesa oskarżony o znieważanie strażników miejskich i naruszenia ich nietykalności cielesnej.