Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biura podróży w Lublinie: Nietypowe skargi klientów (RAPORT)

EP
Biura podróży w Lublinie: Sprawdź, na co skarżą się klienci
Biura podróży w Lublinie: Sprawdź, na co skarżą się klienci Jacek Babicz
Coca-cola zamiast pepsi w barku i brak kotleta schabowego w menu greckiego hotelu - to tylko przykłady z całej listy niedogodności, których doświadczają klienci lubelskich biur podróży. Jedni tylko narzekają, inni piszą skargi i reklamacje. - Sytuacja i tak się poprawia - mówią pracownicy biur. - Nabieramy ogłady i coraz rzadziej dziwi nas nadmiar piasku na pustyni - żartują.

Absurdalne pretensje turystów to dla pracowników biur podróży temat rzeka. - Po tym, jak klientka wróciła z podróży do Bułgarii, zadzwoniłam do niej z pytaniem, czy wszystko było w porządku - wspomina Marta Mróz z Centrum Autokarowo-Lotniczego Sass w Lublinie. - Pani zapewniała, że bawiła się świetnie. Miała tylko jedno poważne zastrzeżenie: słońce świeciło jej do pokoju - opowiada. Po chwili zastanowienia przypomina sobie inną skargę: - Pan był niezadowolony, bo w menu hotelu w Grecji nie znalazł schabowego - dodaje Mróz.

Innego urlopowicza zdenerwowało, że w barku musi pić coca-colę zamiast ulubionej pepsi.

Spore zastrzeżenia turystów budzi też jakość piasku.

Cały tekst przeczytasz w PIANO oraz w piątkowym, papierowym wydaniu Kuriera Lubelskiego!

- Pamiętam panią, która skarżyła się, że na jednej z greckich wysp piach był zbyt ubity, a ona marzyła, by jej stopy delikatnie się w nim zapadały - opowiada Renata Mazurek z biura Ellada w Lublinie. Pracownica innego biura dorzuca: - Koleżanka opowiadała o klientce, która po powrocie z Egiptu pytała z wielkim wyrzutem: "Dlaczego mnie pani nie uprzedziła, że tam jest tyle piasku?"

Biura i hotele też nie są bez winy. Wśród błahostek zdarzają się też zupełnie uzasadnione pretensje. W takim przypadku trzeba jak najszybciej złożyć reklamację. Mamy na to 30 dni od momentu zakończenia nieudanej wycieczki.

Turysta się skarży: Obsługa za wolna, piasek inny niż w katalogu, a nogi wystają z łóżka

Nadzieje związane z wymarzonym urlopem bywają ogromne. A barwne katalogi, reklamy i filmy dodatkowo je potęgują.

Jak z pamiętników

Ostatnio hitem w lubelskich biurach podróży są miejsca, które "wystąpiły" w paradokumentalnym serialu "Pamiętniki z wakacji". - Klienci przychodzą i mówią: poproszę w to samo miejsce - opowiada pracownica jednego z biur podróży w Lublinie. - Zwykle chodzi o Gran Canaria - dodaje.

Zderzenie rzeczywistości z filmem czy reklamą wywołuje jednak u niektórych poczucie zawodu. - Zdarzają się absurdalne zarzuty, że piasek na zdjęciu w katalogu ma inny odcień niż w rzeczywistości. Klasyk to skarga na za słone morze - komentuje pracownica innego biura. I dodaje, że wprawionemu i nieco złośliwemu turyście nie umknie żaden szczegół: brzydki kolor pościeli, płytki zamiast wykładziny, czy za wolno poruszająca się hotelowa obsługa.

Pojawiają się też poważniejsze zastrzeżenia, przy których jednak trudno zachować pełną powagę. - Pewien klient skarżył się, że nogi wystają mu z hotelowego łóżka - wspomina Emilia Małysz z biura Watra Travel. I dodaje, że pan był bardzo wysoki.

Nie wiemy gdzie jedziemy

Pretensje wynikają często także z niewiedzy. Klienci rzadko dokładnie czytają informatory i umowy. Z badań Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wynika, że mniej niż połowa z nich (46,1 proc.) dokładnie analizuje dokumenty, które otrzymuje od biura podróży.

Gdyby było inaczej, być może nie dochodziłoby do wielu zabawnych sytuacji. - Pamiętam oburzoną panią, która skarżyła się na żwirową plażę w Turcji. Sęk w tym, że w tym kraju przeważają plaże kamieniste i żwirowe, piaskowych jest niewiele - mówi Lidia Baran-Ćwirta, miejski rzecznik konsumentów w Lublinie.

Nieznajomość geografii i języków obcych skutkuje zabawnymi sytuacjami także przedwyjazdem. - Klienci często przekręcają nazwy. Mówią na przykład Hildegarda zamiast Hurghada. Na sto sposobów przekręcają też sformułowanie all inclusive. Nagminnie mówią na przykład "ol ekskluzif" - tłumaczy z uśmiechem pracownica jednego z lubelskich biur podróży.

Zdarzają się też zaskakujące pytania. - Pewien klient poprosił o ofertę z Hiszpanii. Powiedziałam, że mogę mu zaproponować wyspy albo Hiszpanię kontynentalną. Na co on zapytał zainteresowany, a gdzie leży ta Hiszpania kontynentalna - przypomina sobie pracownik jednego ze znanych biur podróży.

Jest lepiej

Sytuacja i tak się poprawia - podkreślają zgodnie specjaliści od turystyki. Podróżujemy coraz częściej, uczymy się i nabieramy ogłady. - Pamiętam, że w pierwszych latach mojej pracy zabawnych skarg było więcej. Teraz turyści przychodzą raczej w uzasadnionych przypadkach, np. gdy organizator bez uprzedzenia skraca im wypoczynek i nie obniża ceny wycieczki - mówi Baran-Ćwirta.

Wiele zależy też od samego biura podróży. - Klient, którego odpowiednio przygotuje się do wycieczki, nie będzie zaskoczony tym, co go spotka za granicą. Potem taka osoba wraca i przyznaje: "było dokładnie tak, jak pani mówiła. Inni pytali, a ja już wiedziałem o co chodzi" - tłumaczy Urszula Wielobób, właścicielka biura Orient Travel z Lublina.

Warto pamiętać

Są też uchybienia, których nie wolno ignorować. Zgodnie z prawem każda umowa o świadczenie usług turystycznych powinna określać m.in. miejsce pobytu, termin rozpoczęcia i zakończenia wycieczki, standard hotelu i posiłków i rodzaj środka transportu. Niedotrzymanie któregokolwiek z warunków określonych w umowie jest podstawą do złożenia reklamacji i żądania obniżenia ceny usługi. Na przygotowanie i złożenie takiego pisma mamy 30 dni od momentu zakończenia wycieczki. W razie wątpliwości można skonsultować się z miejskim rzecznikiem konsumentów (ul. Wieniawska 14 w Lublinie, tel. 81 466 16 00).

Karaluchy w barze i skorpiony z grilla

Z Michałem Cessanisem, podróżnikiem i dziennikarzem "National Geographic Traveler", rozmawia Agnieszka Jasińska

Jakie było najgorsze miejsce, do którego trafiłeś podczas swoich podróży?
To był Chengdu, do którego dotarłem podczas jednej z moich wypraw do Chin. Od samego początku coś było nie tak. Najpierw kilka godzin opóźnił się wylot samolotu z Szanghaju, potem taksówkarz pogubił się w drodze do hostelu, a na koniec sam hostel okazał się totalnym niewypałem. Takiego brudu w pokojach i tak wielkich karaluchów w barze, gdzie serwowano posiłki, nie widziałem nigdy. Zero komfortu, zero higieny, nie działały toalety ani prysznice. Totalny syf. Na dodatek złapałem wirusa pokarmowego i w tym miejscu, przypominającym szpital malaryczny z horroru (odpadająca niebieska farba ze ścian, niedziałające wiatraki w pokojach, żarówka na kablu zamiast normalnego oświetlenia) z temperaturą 39 stopni spędzić musiałem kilka dni. Ale czego nie robi się dla przygody. Nie mogłem odpuścić, ponieważ do Chengdu przyjechałem zobaczyć ośrodek hodowli pand. Z Polski też nie mam najlepszych doświadczeń. Ale o tym wie każdy, kto chociaż raz podróżował pociągiem. Zdarzyło mi się również, że nie mogłem wrócić do kraju z Chorwacji, kiedy z godziny na godzinę padły polskie linie lotnicze OLT Express.

Jaki był Twój najdłuższy lot?
Mój najdłuższy lot, łącznie z przesiadkami i opóźnieniami, to prawie 26 godzin, z czego w samolocie około 17 godzin. Tak wyglądała moja ostatnia podróż do Japonii. Niestety, strasznie mnie rozczarowało lotnisko w Dubaju, przez które z Warszawy leciałem do Tokio. To właśnie tam samoloty miały kilkugodzinne opóźnienia, a pasażerowie nie mogli liczyć na konkretną informację i posiłek. Niespodzianka spotkała mnie raz w drodze powrotnej z Szanghaju do Warszawy, kiedy na lotnisku okazało się, że w samolocie nie ma dla mnie miejsca. Linia sprzedała więcej biletów niż dostępnych miejsc. To częsta praktyka w liniach lotniczych. Dlatego musiałem spędzić w Chinach jeden dzień dłużej. Nie byłem zły, lecz zachwycony, że jeszcze jeden dzień dłużej mogę szlifować mój język chiński.

Jakie było najokropniejsze jedzenie, którego spróbowałeś podczas podróży?
Skorpiony z grilla i wąż, zamówiony w jednej z restauracji w Guilin w Chinach. Najokropniejsze z wyglądu, ale za to w smaku wyśmienite. Nie byłem w stanie jednak przełknąć baluna, czyli jajka z kurzym zarodkiem w środku.

Jaka przygoda z wyjazdu najbardziej utkwiła Ci w pamięci?
Turcja, 12 lat temu i brak hotelu. To był mój ostatni wyjazd z biurem podróży, który zapamiętam na całe życie. Wyjazd do miejscowości Beldibi i czterogwiazdkowego hotelu okazał się największą wpadką podczas moich wyjazdów. Hotel był między wysypiskiem śmieci i cmentarzem. Poza tym, kiedy dotarłem do niego w nocy, okazało się, że dla mnie i dla 15 innych osób nie ma w nim miejsca. Turek sprzedał nasze pokoje Rosjanom, a nasz rezydent zupełnie się tym nie przejął. Ale dzięki nocy spędzonej na hotelowych leżakach nad basenem poznałem moich największych przyjaciół - do dziś jesteśmy nierozłączni. Ale wyjeżdżamy już na własną rękę.

Nie śmiej się, bo trafisz do więzienia

Przed wyjazdem na wakacje trzeba poznać przepisy kraju, do którego się wybieramy. Czasami brzmią śmiesznie, jednak ich nieprzestrzeganie może mieć poważne konsekwencje.

1. W Singapurze obowiązuje zakaz sprzedaży i używania gumy do żucia. Przez cały rok temperatura nie spada tu poniżej 20 stopni Celsjusza. Jest ciepło i wilgotno. Wyrzucona na ulicę guma niemal natychmiast zamienia się w czarną plamę. Co roku rząd Singapuru wydawał miliony dolarów na czyszczenie chodników z tych plam. Zakaz dał duże oszczędności. Pieniądze - zamiast na czyszczenie ulic - można przeznaczyć na inne cele.

2. W Atenach za prowadzenie samochodu w stroju kąpielowym kierowca ryzykuje utratę prawa jazdy.

3. W miejscowości Saratosa w Stanach Zjednoczonych zakazane jest śpiewanie w slipkach.

4. W stanie Illinois w Stanach Zjednoczonych zabronione jest wchodzenie do gmachu opery z pluszowym misiem.

5. W Seattle w Stanach Zjednoczonych młodym dziewczynom zakazano siadać na kolanach chłopców w publicznych środkach lokomocji. Za złamanie tego zakazu grozi kara do pół roku więzienia.

6. W Szwajcarii jest zakaz spuszczania wody w toalecie po godz. 22 w mieszkaniach. Ten zakaz nie dotyczy jednak osób mieszkających w domach.

7. Gubernator Tokio nakazał mieszkańcom miasta jedzenie mięsa wron. Wszystko dlatego, że było ich w Tokio za dużo. Włączenie mięsa wron do menu miało zmniejszyć stada tych ptaków przynajmniej o dwie trzecie.

8. Na położonych niedaleko Wenecji plażach miasta Eraclea zabronione jest budowanie zamków z piasku.

9. W Iranie zakazane jest obejmowanie się par na ulicy oraz publiczne całowanie. Za to przewinienie grozi 35 batów.

10. Na włoskiej wyspie Capri zakazane jest noszenie głośnego obuwia. Mieszkańcy złoszczą się na turystów, których klapki klapią zbyt głośno.

11. W Turcji pijanych kierowców wywozi się 30 kilometrów od domu. Muszą wrócić piechotą. Zabrania się im wtedy korzystania z komunikacji publicznej. Jeśli wsiądą do autobusu, grozi im więzienie.

12. W Liverpoolu prawo do chodzenia topless mają tylko sprzedawczynie w sklepie z tropikalnymi rybkami.

13. W Wielkiej Brytanii za wysłanie pocztówki ze znaczkiem królowej, naklejonym na kopercie do góry nogami, można zostać oskarżonym o zdradę stanu.

14. W mieście Gary w Stanach Zjednoczonych obowiązuje zakaz chodzenia do teatru przed godziną szesnastą po zjedzeniu czosnku.

Ciekawostki znalezione w sieci

Opalanie topless
Zdaniem jednej turystki opalanie bez górnej części stroju kąpielowego powinno być zabronione. Jej mąż całymi dniami oglądał się za innymi, półnagimi kobietami. To popsuło jej całe wakacje

Okno w samolocie
To prawdziwa perełka wśród wakacyjnych skarg. Pewna turystka twierdziła, że poważnie się przeziębiła, bo okno w samolocie w czasie lotu było otwarte.

Dziwne pytania
W Turcji: "Gdzie jest ten biały pałac, co jakiś król dla żony wybudował?" (chodziło o mauzoleum Taj Mahal w Indiach). W Rzymie: "A gdzie tu ukrzyżowano Pana Jezusa?".

Na straży świeżości
Pewne małżeństwo doszło do wniosku, że wędliny z bufetu śniadaniowego były nieświeże. Żona ponoć dokładnie zapamiętała "wzór" na dwóch konkretnych plasterkach mięsa. Jej zdaniem, następnego dnia plasterki, które sobie upatrzyła (ze "wzorem", który zapamiętała), znowu leżały na talerzu.

Przyprawy
Turystkę rozczarowało jedzenie w Indiach. Prawie każde danie było przyprawione curry, a ona nie jada pikantnych dań.

Język obcy
Klientka wypoczywająca w Hiszpanii miała pretensje, że recepcjonistka mówiła po hiszpańsku, jedzenie było hiszpańskie, a w okolicy przebywało za dużo obcokrajowców.

A miało być tak pięknie
Pewien klient narzekał, że pokój hotelowy wyłożony był płytkami, a nie wykładziną. Inny turysta z przykrością stwierdził, że morze jest za słone i za głębokie.

Pewna pani miała też pretensję do pilota wycieczki (w czasie postoju przed granicą), że przed wyjazdem zapytał tylko o to, czy ma paszport, a nie o to, czy ma... ważny paszport.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski