Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blok ciszy na LSM. Mieszkańcy walczą o prawo do spokojnego życia

Agnieszka Kasperska
Czy jest  jakiś sposób, żeby rozwiązać międzysąsiedzki konflikt?
Czy jest jakiś sposób, żeby rozwiązać międzysąsiedzki konflikt? Małgorzata Genca
Szczekanie psa, tupanie dziecka, szuranie krzeseł, a nawet ziewanie przeszkadza mieszkańcom jednego z bloków na LSM. Ich sąsiedzi twierdzą, że to nękanie.

Problem rozpoczął się siedem lat temu. Wówczas lokatorzy jednego z mieszkań napisali pierwsze pisma do Spółdzielni Mieszkaniowej LSM. Skarżyli się, że sąsiedzi zbyt głośno słuchają muzyki. Przeszkadzać miał także szczekający na balkonie pies. Spółdzielnia zareagowała i zwróciła się do wskazanych lokatorów z pismem przypominającym o konieczności dobrego, międzysąsiedzkiego pożycia. Adresaci pism odpowiedzieli, że winy nie ponoszą, bo nie zachowują się zbyt głośno.

- Wprawdzie nie padło wtedy stwierdzenie, że "sąsiadka się ich czepia", ale tak to odebraliśmy - mówi, prosząc o anonimowość, jeden z pracowników administracji.

A pism i skarg było coraz więcej. Małżonkowie skarżyli się, że sąsiedzi zakłócają ich spokój podczas ważnych świąt religijnych, bo ich pies szczekał w Wielki Piątek. Przeszkadzały drzwi "skrzypiące w kilku pomieszczeniach" oraz przesuwanie krzeseł. Dokuczał hałas przesuwanych mebli. W jednej ze skarg napisali, że "ze względu na konstrukcję budynku i cienkie ściany słychać wszelkie odgłosy, nawet chrapanie i ziewanie".

- Ciągle zwracana jest nam uwaga na niewłaściwe zachowanie. W dodatku nie jest to zwykła sąsiedzka rozmowa, ale awantura - denerwuje się jedna z sąsiadek. - Wydawane są nam rozkazy, którym mamy się podporządkować. Dowiedzieliśmy się, że mamy nie szurać stołkami albo podbić je filcem. Mamy albo nie słuchać radia, albo słuchać w słuchawkach. Mamy cicho chodzić po mieszkaniach i w ogóle nie chodzić po godzinie 22.00.

Jak mówią mieszkańcy, na liście zakazów stworzonych przez sąsiadów jest też:
- spuszczanie wody w toalecie i branie kąpieli po godzinie 22.00
- śmianie się
- zabawy dzieci w domu i na zewnątrz
- chodzenie po mieszkaniach w butach na twardej podeszwie (dopuszczalne jest chodzenie boso)
- rozmawianie głośno w domu
- rozmawianie przez telefon na balkonie (i rozmawianie na balkonie w ogóle)
- wpuszczanie psów na balkon
- drelowanie wiśni, miksowanie soków, mielenie mięsa.

- Jesteśmy przez sąsiadów terroryzowani - mówi prosząca o anonimowość mieszkanka bloku. - Niepodporządkowanie się liście zakazów skutkuje wzywaniem policji oraz kierowaniem spraw do sądu. Przez listę zakazów nie da się normalnie żyć. To jakiś absurd. W dodatku jesteśmy inwigilowani, bo każde nasze przejście po klatce schodowej sąsiedzi nagrywają na telefon komórkowy, żeby mieć dowód w ewentualnej sprawie sądowej.

- W ciągu ostatnich trzech lat w sprawach dotyczących pana X i pani Y toczyło się łącznie kilkanaście spraw. Osoby te występowały albo jako pokrzywdzone, albo jako obwinione - mówi sędzia Artur Ozimek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie. - Sprawy te kończyły się bądź umorzeniem, bądż uniewinnieniem.

Sprawa jest też doskonale znana policji. - Funkcjonariusze rzeczywiście otrzymują zgłoszenia od tych państwa. Dotyczą one zakłócenia spokoju przez sąsiadów. Zgłaszającej przeszkadzają najczęściej szczekający pies lub głośna muzyka zarówno w dzień, jak i w nocy. Część z interwencji zgłaszająca odwołała przed przyjazdem policji - mówi Kamil Gołębiowski z biura prasowego KWP w Lublinie i dodaje, że w dwóch przypadkach dzielnicowy wciąż prowadzi czynności wyjaśniające.

Mieszkańcy bloku starają się zrozumieć sąsiadów. Podobno kobieta cierpi na nadwrażliwość słuchową. Hałas może jej rzeczywiście przeszkadzać.

- Ale trzeba zrozumieć także nas - argumentują. - Przez lata staraliśmy się żyć bardzo cicho. Wyciszyliśmy ściany i podłogi. Niektórzy pokoje znajdujące się w sąsiedztwie tej rodziny zmienili w istne świątynie ciszy. Mamy meble podbite filcem. Sąsiad wywiózł swojego psa na wieś. Ale tak dłużej nie można funkcjonować!

Dlatego mieszkańcy zbierają podpisy pod listem do spółdzielni z prośbą o wykluczenie z listy członków lokatorów "którzy nie dają im żyć". Pracownicy spółdzielni potwierdzają, że istnieje możliwość przymusowej sprzedaży mieszkania uciążliwych lokatorów.

- Tak dalej być nie może. Od lat nie robiłam remontu mieszkania, bo głośniejsze stukanie czy praca wiertarki wzbudzają w nich złość - mówi inna z sąsiadek. - Ta rodzina nachodzi mnie od dawna. Cały czas zwracają mi uwagę, że coś robię nie tak. A przecież moje mieszkanie nawet z ich nie sąsiaduje.

Inni sąsiedzi zwyczajnie się boją: - Ta kobieta groziła już, że zrobi mi krzywdę. Nie wiem, jak zachowa się jej mąż. Jest dużo większy i silniejszy ode mnie, a ta dwójka zawsze działa razem.

- Często przebywając w mieszkaniu wyglądam przez wizjer obawiając się, że owi państwo, którzy czują się całkowicie bezkarni w swoim działaniu, podchodzą pod moje drzwi i nasłuchują oraz nagrywają rozmowy prowadzone w moim domu. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale proszę spytać sąsiadów. Oni tak właśnie działają - mówi inna kobieta.

Nic dziwnego, że część mieszkańców postanowiła się wyprowadzić.

- A jak się zachować? - pyta jeden z lokatorów. - Tym państwu przeszkadza wszystko. Dzwonili nawet do szkoły mojego syna, że dziecko zachowuje się w sposób niewłaściwy, bo słucha telewizji. Nie ma się co dziwić, że dziecko się ich zwczajnie boi. Sytuacja jest tak absurdalna, że ci ludzie dążyli do likwidacji pobliskiego przedszkola, bo miały w nim skrzypieć drzwi, a dzieci bawiły się bez ładu i składu.

- Obawiam się, że jeśli sytuacja nie zostanie rozwiązana, w pewnym momencie którejś ze stron puszczą nerwy i dojdzie do rękoczynów - mówi pracownik administracji.

Z prośbą o skomentowanie skarg sąsiadów poprosiliśmy kobietę, której przeszkadzać ma hałas.

- Każdy ma prawo realizowania swojego życia w sposób niezakłócający porządku. Dotyczy to zarówno dnia, jak i nocy - mówi kobieta. - Nie jestem osobą czepiającą się. Po prostu walczę o moje prawa. W moim mieszkaniu mam prawo do swobodnego odpoczynku, a czuję się zdominowana przez osoby hałasujące, niekiedy złośliwie, co mogę potwierdzić. Zawsze chcę z nimi rozmawiać, ale utrudniają mi to notorycznie kłamiąc, co uniemożliwia jakiekolwiek porozumienie. Na jakich warunkach? Sąsiedzi muszą przestać być złośliwi i spojrzeć na siebie krytycznie. Powinni też przeprosić i udzielić mi pomocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski