Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Branka. Felieton Jacka Borkowicza

Jacek Borkowicz
nadesłane
Sceny z rosyjskich punktów poboru, które od kilku dni oglądam w internecie, sprawiają na mnie dziwne wrażenie. Już to kiedyś opisywałem, przecież to dzieje się dopiero teraz, na naszych oczach. I nic dziwnego, skoro wystartowałem z tymi felietonami dokładnie w momencie wybuchu wojny. Nie było trudno przewidzieć, czym skończy się za kilka miesięcy ta awantura. Gdy zabraknie już przeszkolonych i jako tako ostrzelanych żołnierzy, przyjdzie kolej na powszechną mobilizację. A ona stanie się gwoździem do trumny reżimu.

Obrazy to dramatyczne. Tak nie wygląda normalny pobór, tak postępuje wojsko w kraju okupowanym i wrogim. Wojna którą we środę rano, 21 września, Putin wypowiedział własnemu narodowi, jest szaleńczym, acz na swój sposób konsekwentnym kręgiem spirali, jakiej torem coraz szybciej pikuje w dół kariera KGB-owskiego dyktatora. Po kilku dniach zamętu na szczytach władzy „partia wojny” wygrała z „partią pokoju” i był to, choć być może ostatni, trafny krok Putina. Oczywiście z jego punktu widzenia. Bo on teraz może uciekać jedynie do przodu.

W 1862 roku podobna branka, skądinąd zarządzona o tej samej porze roku co obecna, doprowadziła do wybuchu powstania styczniowego. Zdaję sobie sprawę, że to ryzykowne porównanie, jako że ówcześni Polacy zjednoczeni byli w oporze przeciw rosyjskiemu zaborcy. W przypadku Rosji „głosując nogami”, uciekając gdzie pieprz rośnie, byle jak najdalej od swojej komisji, młodzi mężczyźni reprezentują społeczeństwo, które w zdecydowanej większości poparło inwazję na Ukrainę. Ale dziwnym zrządzeniem losu rezultat tu i tam okazał się podobny. Widzimy jak pada drugi mit. Pierwszym była wiara w niezwyciężoną „drugą armię świata”, drugim – przekonanie, że za pierwszą falą armatniego mięsa pójdzie ta druga, znacznie liczniejsza, która pomści swoich poległych na gruzach Kijowa. Tak jak to się stało w 1945 roku na gruzach Berlina.

To są słabi ludzie. Ale jako słabi, muszą mieć silnego wodza, który za nich będzie załatwiał ich problemy. A jeżeli ten wódz chociaż raz sam okaże słabość, rzesze zniewolonych już mu tego nie wybaczą. Taka właśnie jest logika słabości, która wszystko znosi, poza słabością własnych tyranów.

Właściwie jedynym wyjściem Putina byłby teraz masowy terror, utopienie wielkiego kraju we krwi represjonowanych. W ten sposób przywróciłby jaki taki posłuch i porządek w państwie, w którym codziennie płonie kilka do kilkunastu punktów poboru. Tylko kto miałby to zrobić? Jego najwierniejsze psy gończe już poginęły na ukraińskim froncie. Szeregowych oprawców stać na brutalność, ale już nie na skuteczność.

Mimo wszystko pierwsze szeregi tych biednych, połapanych gdzie się dało chłopaków, już dotarły na ukraiński front. Niewielki z nich będzie pożytek, poza użyźnieniem, i bez tego bujnej, ukraińskiej gleby. Za chwilę ujrzymy trzeci odcinek wielkiej żenady, którą na Kremlu nazwano „operacją specjalną”: widowiskowe załamanie się frontu, jakiego utrzymanie powierzono tym, którym nie udała się ucieczka. Oby był odcinkiem ostatnim, albo przynajmniej jednym z ostatnich.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski