Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bronisław Waligóra: Okres spędzony w Motorze wspominam z dużą satysfakcją

Karol Kurzępa
Bronisław Waligóra był gościem podczas Gali podsumowującej 58. Plebiscyt Sportowy Kuriera
Bronisław Waligóra był gościem podczas Gali podsumowującej 58. Plebiscyt Sportowy Kuriera fot. W. Szubartowski
Piłkarski Motor Lublin obchodzi w tym roku 70-lecie istnienia. Trenerem, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu, jest Bronisław Waligóra, który w 1980 roku świętował z żółto-biało-niebieskimi pierwszy, historyczny awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zachęcamy do lektury rozmowy z legendarnym szkoleniowcem.

Jak pan wspomina czas spędzony w Motorze?
Bardzo miło. To jeden z nielicznych klubów, do którego czuje duży sentyment. W 1979 roku trafiłem do lubelskiej drużyny z Widzewa Łódź i objąłem ją w ówczesnej II lidze. Zaplanowałem awans do najwyższej klasy rozgrywkowej i udało mi się ten cel zrealizować. To były piękne chwile. Pamiętam, że wówczas na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich był komplet widzów, czyli frekwencja na poziomie 20 tysięcy ludzi. Zainteresowanie było strasznie duże i niektórzy nawet wisieli na drzewach, by obejrzeć mecz. Wspominam ten okres z dużą satysfakcją. W tym roku obchodzimy 40-lecie historycznego awansu na najwyższy szczebel w Polsce. Upłynęło bardzo wiele lat i Motor gra obecnie w III lidze. Myślę, że nowe pokolenie zawodników tej drużyny powinno pójść do przodu i za parę lat również znaleźć się na poziomie Ekstraklasy. Mam taką nadzieję i myślę, że tego dożyję, a przynajmniej bardzo bym chciał.

Jacy zawodnicy byli idolami lubelskich kibiców, gdy wywalczyliście historyczny awans?
Muszę powiedzieć, że było ich sporo. Przede wszystkim Zygmunt Kalinowski – doskonały bramkarz, którego sprowadziłem z Wrocławia. Tworzył świetną obronę razem z niesamowitym, pochodzącym z regionu Romanem Dębińskmi i Ryszardem Chaberkiem, który trafił do nas z Chrobrego. To była żelazna defensywa stworzona z zawodników grających wcześniej na niższych poziomach rozgrywkowych. W przodzie też byli wspaniali gracze, tacy jak chociażby Ireneusz Lorenc, czy “motorowiec” od wielu lat, jakim był Janusz Przybyła. Znakomici byli także Andrzej Pop oraz Bolesław Mącik, który strzelał piękne bramki, zwłaszcza głową. Mieliśmy w tamtym zespole sporo liderów. Udało mi się zmontować świetną drużynę, która wiedziała, że ma o co walczyć i rzeczywiście to robiła. Pamiętam mecz z Rakowem Częstochowa, który praktycznie decydował o awansie i tę niesamowitą radość po ostatnim gwizdku. Zakończyliśmy sezon z dużą przewagą nad resztą stawki. Zdeklasowaliśmy wtedy ligowych rywali i to było coś wspaniałego.

Świętowanie po wywalczeniu miejsca w krajowej elicie trwało długo?
Oczywiście, zwłaszcza że już kilka tygodni przed zakończeniem ligi mieliśmy zabezpieczoną promocję do I. ligi, czyli najwyższego wówczas poziomu rozgrywkowego. Nie tylko nazewnictwo lig pokazuje, że to były zupełnie inne czasy. Przede wszystkim, nie było wtedy tak wielkich pieniędzy jak w obecnej piłce. Duży wpływ na klub miał rządzący PZPR. Nigdy nie mieszałem się w politykę, ponieważ zawsze interesował mnie tylko sport i dobro danego miasta, w którym akurat pracowałem. Pamiętam jednak, że pierwszy sekretarz w Lublinie chodził na mecze z całą rodziną i bardzo promował tę drużynę. Niedługo po rozpoczęciu pracy w Motorze wezwano mnie na spotkanie do dyrektora Fabryki Samochodów Ciężarowych, gdzie siedziało także wiele innych, ważnych osobistości. Zapytano, ile pieniędzy potrzebuje na awans. "Strzeliłem" kwotę 15 milionów złotych i usłyszałem, że pieniądze się znajdą. I rzeczywiście mogłem taką kwotą później dysponować. Dzięki temu starczało na premie, zgrupowania oraz wspólne obiady pomeczowe w najlepszej restauracji w mieście. Teraz sprawy finansowe wyglądają całkowicie inaczej. Ogólnie chciałbym podkreślić, że biorąc pod uwagę lata spędzone na Lubelszczyźnie, wspominam miło swoją pracę nie tylko w Motorze, ale także w Zamościu, gdzie uratowałem Hetmana, czy blisko czteroletni okres w Avii Świdnik, z którą weszliśmy z III do II ligi.

Z pewnością bardzo pan liczy na to, że Motor już w najbliższym sezonie opuści szeregi trzecioligowców?
Tak. To dla mnie bardzo przykre, że drużyna z Lublina nie gra obecnie w wyższej lidze. To już szósty sezon, gdy żółto-biało-niebiescy nie mogą się wydostać z czwartego poziomu rozgrywkowego, bo jak dotąd zawsze brakowało im kilku punktów do awansu. Kocham ten klub i jest to dla mnie niespotykana sytuacja. Regularnie bywam na spotkaniach na Arenie Lublin i jestem na nich wspaniale przyjmowany, ale razi mnie fakt, że ten trzecioligowy zastój trwa tak długo. Społeczeństwo na pewno oczekuje gry na wyższych szczeblach i wiem, że ten klub na to stać. Obecnie trwa przerwa w rozgrywkach, ale Motor ma tyle samo punktów, co lider tabeli, więc są szanse na sukces na koniec rundy wiosennej. Miasto jest piękne, stadion również, publiczność wspaniale dopinguje, więc wydaje się, że tej drużynie nie brakuje niczego, by występować w lepszej lidze.

Bronisław Waligóra był gościem podczas Gali podsumowującej 58. Plebiscyt Sportowy Kuriera
Bronisław Waligóra był gościem podczas Gali podsumowującej 58. Plebiscyt Sportowy Kuriera fot. Ł. Kaczanowski
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski