Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bułgaria jak za dawnych lat, nadal kochamy tam jeździć na wakacjny wypoczynek

Kazimierz Sikorski
Kazimierz Sikorski
O wyjazdach wakacyjnych do Bułgarii niektórzy mówili z nutą prześmiewczą w głosie. Ale chętnie jeździliśmy i nadal jeździmy tam po słońce, wspaniałą kuchnię, by spotkać miło do nas nastawionych ludzi.

Polacy, którzy przyjeżdżali na wakacje do Bułgarii w słusznie minionej epoce żartowali, że przed odlotem z Burgas musieli poczekać, aż oczyszczą pas startowy z … baranów.

Tak zapyziały miał to być port lotniczy, co oczywiście było nieprawdą. Ale od tego czasu wiele się tam zmieniło. Burgas też, a miejscowe lotnisko przyjmuje teraz nawet latające cysterny amerykańskie. Miasto z portem lotniczym stanowi wrota do kurortów rozrzuconych na czarnomorskim wybrzeżu. Kiedyś skromne hoteliki zastąpiły wspaniałe, pięciogwiazdkowe hotele, do których coraz tłumniej wracają polscy turyści. Tak jak kiedyś przyjeżdżali tam rodacy po słońce, tani alkohol i wspaniały warzywa, tak teraz korzystają nie tylko z fantastycznej pogody, ale coraz częściej wypuszczają się na krótsze i dłuższe wycieczki, bo w Bułgarii jest naprawdę co zwiedzać.

Pandemia, jak opowiada Kirił Hristov, przewodnik zakochany w tym co robi i na dodatek zna świetnie język polski, uderzyła mocno w branżę turystyczną, która z trudem, bo z trudem, ale powoli stara się wrócić do normy. - Najlepiej widać to wieczorem, coraz więcej świateł pali się w pokojach. Znikają powoli ciemne bryły hoteli, rozjaśnia je oświetlenie pomieszczeń, a to znak, że turystów przybywa, mówi.

Pamiętajmy o maseczkach
Najlepiej mieć ze sobą „covidowy paszport”, wtedy lotniskowe służby błyskawicznie odprawiają turystów, którzy jednak muszą o pewnych ograniczeniach pamiętać. Jak choćby podczas posiłków w hotelach. Wchodząc do restauracji, by wybrać sobie potrawy, trzeba założyć maseczkę ochronną. Niektórzy zapominają o tym wymogu, albo udają, że ich to nie dotyczy. Obsługa jest grzeczna, ale stanowcza i nie ma sensu tłumaczyć, że zapomniało się maseczki, albo że jesteśmy zdrowi. Nie odpuszczą, co najwyżej zaproponują na miejscu nową maseczkę. Siadasz, jesz, maska niepotrzebna i generalnie zdecydowana większość stosuje się do tych nakazów.

Na ulicach maseczki noszą tylko nieliczni. Kiedy wchodzisz do muzeum, czy innego obiektu, zakrywamy usta i nos. Tak naprawdę, co podpowiadają lekarze, maseczka powinna nam towarzyszyć wszędzie, gdzie spotykamy ludzi. Tak dla pewności, wtedy nic złego nam się nie stanie, bo przecież nawet podwójna dawka szczepionki stuprocentowej gwarancji przed zakażeniem nie daje. Miejscowe sklepy są dobrze zaopatrzone, ceny umiarkowane, pieniądze można wymienić w hotelach lub kantorach, których nie brakuje w najmniejszych miasteczkach. Być jednak w tym kraju i tylko wylegiwać się nad Morzem Czarnym lub przy hotelowym basenie to jednak stanowczo za mało. Trzeba ruszyć w teren, poznać i posmakować Bułgarii. Dosłownie. Wycieczkę rozpoczynamy we wiosce Gerana, położonej 15 km od kurortu Słoneczny Brzeg.

Biesiada i pokaz z dreszczykiem
Jak nakazuje stary zwyczaj witają nas świeżo upieczonym chlebem, solą i pieprzem przy dźwiękach bułgarskich dud. Nim przystąpimy do degustacji miejscowych potraw, które podaje personel w strojach narodowy, rzut oka na autentyczny młyn wodny, muzeum historycznego domu i warsztaty prezentujące miejscowe rzemiosło. Najpierw coś dla ducha, będzie też dla ciała, gdy po występach artystów i tańcach stawiają tradycyjną zupę fasolową, świeżą sałatkę szopską, grillowane mięso, pieczywo z pieca opalanego drewnem i deser, do tego rakija śliwkowa lub winogronowa i wspaniałe bułgarskie białe lub czerwone wino.

Wieczorne widowisko kończy niespodzianka, która zawiera elementy dreszczowca. To taniec na palących się węglach. Wielu odwraca głowę, by nie patrzeć, jak mężczyzna na bosaka, najpierw ostrożnie, potem coraz śmielej kroczy po rozżarzonym podłożu, wreszcie wykonuje ruchy przypominające upiorny taniec. I tak przez kilka minut. W pewnej chwili bierze na barana dzieciaka, z którym idzie przez opary dymu i ognia. Na twarzy malucha przerażenie. Kiedy podrośnie będzie mógł opowiadać, jaki spacer odbył w bułgarskiej wiosce.

Wybudował zamek marzeń

Kirił namawia do obejrzenia kolejnej ciekawostki, zamku nazwanego „Zakochany w wietrze”. To marzenie z dzieciństwa Georgi Kostadinova Tumpalova, który jest jego architektem i budowniczym. W 1996 roku narysował na ziemi duży krzyż łopatą i od tej pory dzięki całodobowej pracy całej jego rodziny oraz robotników z pobliskiej wsi Ravadinovo i z Bożą pomocą, jak mówi, buduje kamień po kamieniu wspaniałą konstrukcję. To prawdziwa bajka, tworzona z wielką miłością!

Niecodzienny obiekt położony jest 35 km na południe od Burgas w pobliżu Sozopolu i jest ulubionym miejscem rodzinnego wypoczynku. Nie można jeszcze wejść do środka zamku, bo budowa trwa i zajmie pewnie jeszcze wiele lat. Z obiektu płynie sakralna muzyka, otacza go niesamowity park z tysiącami egzotycznych drzew, roślin i kwiatów. W kilku głębokich stawach są słodkowodne ryby i ptactwo wodne - białe i czarne łabędzie, pelikany i kaczki, a dzieciaki mogą pograć w poszukiwanie skarbów, natomiast starsi w siedem grzechów głównych. Jest też małe ZOO, magiczna altana, rzeźba kinetyczna, ośrodek jeździecki, restauracja i bary, oraz darmowy parking, czyli zwykłe miejsce postojowe na piachu. I pomyśleć tylko, że tworzy to wszystko jeden człowiek. Zamek Ravadino jest jedynym zamkiem w Europie zbudowanym przez jednego człowieka. Każdy przedmiot tego zamku jest oszałamiająco udekorowany. Jego projekt architektoniczny jest nietypowy, ekstrawagancki i egzotyczny jak na ten kraj. Z lotu ptaka zamek wygląda jak krzyż. Na zewnątrz konstrukcję zdobią ozdoby z mosiądzu. Zamek inspirowany jest bajkami, które Georgi czytał jako dziecko.

Zakochany w Wietrze
Skąd niecodzienna nazwa zamku „Zakochany w wietrze”? Otóż wniesiono go w miejscu, które zbiera wszystkie bryzy i dzięki temu zapewnia miejsce, w którym można złapać powiew chłodnego powietrza nawet w największe upały. Tę wyjątkową krainę czarów zbudowano z tysięcy ton kamienia z góry Strandża, która jest wyjątkowa ze względu na zmianę koloru w zależności od światła, a w nocy staje się przezroczysta. Wszystkie okna zamku będą miały wielokolorowe witraże. Tu czas płynie inaczej. Miejsce to otacza cicha, bajkowa muzyka. Bluszcz zasadzony podczas ceremonii rozpoczęcia tej niecodziennej budowli w 1997 roku pokrył już wysokie mury zamkowe.

Park na pewno nie przypomina wypielęgnowanych francuskich ogrodów, jest jednak niezwykle fascynującym miejscem pełnym życia i śpiewu ptaków, z wieloma kwiatami, krzewami i drzewami, fontannami, posągami, syrenami i dziwnymi zwierzętami wykonanymi z kamienia.

Prawdziwy skarb Bułgarii
Wreszcie bułgarska perła, miasto muzeum, jak byśmy nazwali starą część Nessebaru. Wpisano je na światową listę dziedzictwa kultury UNESCO i jest to nie tylko najstarsze miasto w Bułgarii, ale i jedno z najstarszych osiedli na Starym Kontynencie. Leżące we wschodniej Bułgarii nad Morzem Czarnym miasto w sąsiedztwie gigantycznego kurortu - Słonecznego Brzegu zostało założone przez Traków. Nessebar położony jest na skalistej wyspie, którą z lądem łączy grobla z XVIII-wiecznym wiatrakiem. Nie on jest jednak główną atrakcją, tylko wąskie uliczki z budynkami, których nie można przerabiać ani modernizować bez specjalnego zezwolenia konserwatora zabytków. Kiedy się jednak przyjrzeć uważnie tym budowlom, które pozamieniano, jakże by inaczej, na pensjonaty, noszą one jednak ślady „poprawek”, które mają ułatwić pobyt w nich turystom.

Takie budyneczki, w których parter zrobiono z jasnego kamienia, piętra z ciemnego drewna, a dachy pokryto czerwonymi dachówkami, to prawdziwy skarb. Nie tylko z historycznego punktu widzenia. Ich rynkowa wartość jest oszałamiająca, nic dziwnego, że transakcje kupna-sprzedaży takich klejnotów są bardzo rzadkie i ponoć odbywają się głównie w gronie rodzinnym. Za pobyt w takim miejscu płaci się więcej niż w najlepszych kurortach, a ceny w miejscowych restauracjach są również wyższe niż na przykład w Słonecznym Brzegu.

Krótka wycieczka po Bułgarii dobiegła końca. Ivanina Dimitrova z agencji Apra Porter Novelli promującej ten kraj mówi, by nie przejmować się długą kolejką przed odlotem. Zapewnia, że odprawa będzie błyskawiczna. Miała rację….

Okazje

Zobacz zabawki do wody dla dzieci

Materiały promocyjne partnera

Plac zabaw dla dzieci do twojego ogrodu

Materiały promocyjne partnera
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Rowerem przez Mierzeję Wiślaną. Od przekopu do granicy w Piaskach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bułgaria jak za dawnych lat, nadal kochamy tam jeździć na wakacjny wypoczynek - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski