Historia jest jak opowiadana Dostojewskim, bo zupełnie jak u Dostojewskiego od filozofii uciec się nie da, (co ustawia poprzeczkę odbiorcy), a na scenie trwają spory o Boga i Rosję, czy o ojców i synów. Tym razem jednak rzuceni w środek zmarzliny bohaterowie z Benedyktem Gierosławskim na czele sami zdają sobie sprawę z niemocy języka, który przestał odzwierciedlać cokolwiek. Wszędobylska, bezosobowa forma "się" zastąpiła naturalną wypowiedź o "ja".
Świat opanowały lute, istoty, które zamroziły nie tylko przyrodę i historię. W świecie zabrakło miejsca na przypadek, niewiadomą wynikającą z nieobliczalności ludzkich poczynań. Wszystko jest czarne, albo białe, prawdziwe lub fałszywe, nie ma miejsca na trzecią wartość. Jak z tej perspektywy ocenić ludzki los i ludzką, jednostkową historię?"Pomiędzy prawdą i fałszem nie pozostało im miejsce nawet na rzut monetą" - pisze Dukaj. Jest coś z ironii w pytaniu "prawda czy fałsz?", którą rzucają bohaterowie po wysnuciu opowieści o sobie. Rozpaczliwa deklaracja Benedykta, że nic nie powinno być większe od człowieka znaczy tyle, co, że człowiek nie jest w stanie żyć w świecie skrojonym na nieludzką miarę, bo tym właśnie są prawa lodu.
Prosty podział na prawdę i fałsz nie pozwala nam mówić o przyszłości, ani niepewnej przeszłości, Gierosławski, logik, powołujący się na Tadeusza Kotarbińskiego ma tego świadomość. Świat utknął w martwym punkcie i stracił przeznaczenie. Kto może go z powrotem wprawić w ruch? Bóg?
Przywoływany na scenie Nikołaj Bierdiajew wierzył w zbawienie powszechne, sekciarze marcynowcy wietrzą fałszywego boga i zbawienia w zamarznięciu. Czy Bóg jest nieludzki? To jeden wątków, który zajmuje rozmówców podczas dyskusji w pociągu. Sam Benedykt Gierosławski czuje się raczej jak biblijny Izaak, którego ojciec chciał złożyć w ofierze, jednocześnie rusza w romantyczną wędrówkę, aby go odnaleźć i zbawić świat.
Trzy i pół godziny to nie dość, by wyczerpać wszystkie dukajowe wątki. Wystarczająco jednak, aby z "Lodu" wydobyć wielką ludzką walkę o odzyskanie przeznaczenia. Z Benedyktem żegnamy się z dwuwartościową logiką Arystotelesa - odtąd będzie miejsce na wyjątki, cuda i półprawdy. Całe szczęście. Sama akcja, zresztą wierna książce, z całą pewnością jest czymś więcej niż scenografią dla mądrych rozmów. Intrygi, romanse, tajemnice pasażerów, żywe, często tryskające humorem dialogi zapewniają należytą dawkę, nie wstydźmy się tego słowa: rozrywki. Dzięki niej unikamy utonięcia w powadze tematu.
"Lód", Teatr Provisorium, premiera miała miejsce w Centrum Kultury 22 września
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?