Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę, ale nie mogę

Jan Pleszczyński
Czasy się zmieniają, ale ludzie nie. Dawno temu mistrz Wojciech Młynarski śpiewał: "Co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu spieprzyć?" i mógłby dziś zaśpiewać dokładnie to samo. Bo trzeba mieć wyjątkowo dużo talentu do psucia, by samorządowe referendum sprowadzić do niszczącej Polskę politycznej jatki, z PO i PiS w głównych rolach. Inne partie, z racji swej mizernej kondycji ogólnej, odgrywały role pomniejsze.

Upolitycznione i nadmuchane do granic absurdu referendum w Warszawie jest porażką wszystkich. Wygranych nie ma. Wcale nie wygrali warszawiacy, jak usiłują nam wmówić główni i drugoplanowi aktorzy. Ludzie zostali wpakowani w iście kafkowską sytuację, w której "za" głosowało się kartką, a "przeciw" nogami. Po referendum do nieśmiertelnego bon motu Lecha Wałęsy: "Nie chcę, ale muszę" należy dołożyć drugi: "Chcę, ale nie mogę".

W ostatnich tygodniach atmosfera w mediach została tak podkręcona, jakby decydowała się nasza przyszłość na kilka następnych lat, a może i dziesięcioleci. Nikt nie przejmował się takimi głupstwami jak Dzień Papieski, paraliż administracji w USA, kolejna tragedia na Morzu Śródziemnym. Nikt się nie przejmował meczem o wszystko z Ukrainą, ani - w poreferendalnej gorączce - meczem o honor z Anglią.

Nikogo nie obchodziła przyszłość trenera Fornalika, a jeśli już, to w kontekście prof. Glińskiego, któremu złośliwcy natychmiast wyznaczyli kolejną misję, tym razem na "odcinku futbolu". W referendalną niedzielę nawet księża mogli nieco odetchnąć i nie drżeć, co za chwilę palnie jakiś biskup. Cała Polska żyła jednym wydarzeniem - bojem o Warszawę.

Telewizje zorganizowały wieczory wyborcze z takim rozmachem, jakby wybierano prezydenta Polski albo odbywały się wybory parlamentarne. Wykresy i tabelki, niezliczeni politycy, dziennikarze, profesorowie, analitycy i spin doktorzy rozbierali na czynniki pierwsze to wiekopomne wydarzenie. I jak zwykle z góry można było przewidzieć, co kto powie. Niestety, nie znalazł się rozsądny, który by powiedział: "Polacy, nic się nie stało". No bo co takiego się stało? Oprócz tego, że utopiono trochę publicznych pieniędzy - ale do tego chyba zdążyliśmy się już przyzwyczaić.

A skoro już przywołałem Lecha Wałęsę, to może coś o filmie. Byłem, widziałem. Oscara nie będzie - nie ma co się łudzić. Ale film jest świetny i będzie oglądany - i to nie tylko przez wycieczki szkolne. Ja oglądałem przy pełnej sali w kinie "Bajka". Dobrze sobie czasem przypomnieć, albo - w przypadku młodych - w ogóle się dowiedzieć, jak to wtedy wyglądało. A najkrótszą i najlepszą recenzję znalazłem na Facebooku, gdzie pewna dziewczyna napisała: "Żałuję, że urodziłam się dopiero w 1986 roku". Lepszej rekomendacji filmowi nie potrzeba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski