Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud Marysi. Z tragedii zrodziło się dobro

Gabriela Bogaczyk
Akcja „Kotek Marysi” spotkała się z ogromnym odzewem. Ludzie modlą się, oddają krew, organizują zbiórki. Wkrótce dziewczynka zostanie przeniesiona do szpitala w Rzymie
Akcja „Kotek Marysi” spotkała się z ogromnym odzewem. Ludzie modlą się, oddają krew, organizują zbiórki. Wkrótce dziewczynka zostanie przeniesiona do szpitala w Rzymie facebook.com/wspieramymarysie
Ludzie się modlą o zdrowie dla Marysi albo idą na pielgrzymkę w jej intencji. Inni pieką ciasta i organizują kiermasze, żeby pomóc. Eksperci wyjaśniają, że takie tragedie przypominają o pokładach dobra, które w nas drzemią.

Nikt z nas nie spodziewał się tak wielu reakcji obcych osób. Mimo że zdarzyła się gigantyczna tragedia, ludzie potrafią z niej czerpać wiele dobra. Cierpienie dziecka to specyficzne rekolekcje. Ale tak wiele świadectw ludzi daje nam poczucie, że jej cierpienie nie jest na darmo. Że ma sens - wyjaśnia Piotr Szlązak, tata dziewczynki.

Historia 2,5-letniej Marysi ze Świdnika poruszyła wiele serc. Dziewczynka zmaga się ze złośliwym nowotworem móżdżku. Jej ulubioną zabawką jest pluszowy kotek. - Wszędzie jej towarzyszy. Chociaż w zasadzie to tygrysek. Nazywa go Miau. Stąd wzięła się nazwa akcji kotekmarysi.pl - wyjaśnia ojciec.

Stan zdrowia dziecka można śledzić na stronie Facebooka. Grupa ma już ok. 4 tys. członków. Ludzie przyznają, że cały czas modlą się za zdrowie Marysi, że byli na pielgrzymce w Częstochowie lub Wąwolnicy w intencji chorej dziewczynki.

- Wzruszające jest to, że ludzie dzielą się z nami tym, jak historia Marysi zmieniła ich życie. Jedni wrócili do Boga albo do sakramentów. Drudzy przyznają, że zaczęli inaczej patrzeć na własne dzieci, że może niepotrzebnie tak pędzą na co dzień - wylicza tata.

Można przeczytać: „Marysiu, dzięki Tobie modlę się więcej, moja wiara stała się głębsza. Ta przemiana nie może być nadaremna! Wierzę, że nie tylko ja tak czuję…”. Ktoś inny wyznaje: „Wasza Mała Marysia i jej historia dokonała we mnie ogromnej zmiany. Jako że pracuję na co dzień w szpitalu, po tylu latach obudziłaś we mnie nowe pokłady energii, empatii i wrażliwości na potrzeby moich pacjentów pomimo zmęczenia, bólu pleców czy nóg. Niech #Cud Marysi trwa”.

Wsparcie duchowe to jedno, ale realne czyny to druga sprawa. Aleksandra Burdan, która koordynuje akcję charytatywną dla Marysi przyznaje, że ma doświadczenie w przygotowywaniu eventów, ale takiego odzewu jeszcze nie widziała.

- Kiermasz książek i talentów to tak naprawdę inicjatywa ludzi, którzy zaczęli się do nas zgłaszać i proponować, że może przeprowadzą jakieś warsztaty, zagrają koncert, a dochód z akcji zostanie przekazany na rzecz Marysi. Wspólnie zrodził się pomysł, żeby te wszystkie osoby połączyć w jednym miejscu - wyjaśnia przyjaciółka rodziny.

Czytaj na następnej stronie
Najbliższy kiermasz odbędzie się w tę niedzielę przy ul. Lubartowskiej 77 w Lublinie. - Aktualnie trwa kilkanaście zbiórek książek w Lublinie. W tym momencie mamy również ok. 60 osób, które zapowiedziały, że chcą upiec ciasta na kiermasz. Ktoś zaproponował, że przeprowadzi warsztaty plecenia wianków, szydełkowania czy lepienia pierogów. Będą też warsztaty z robotyki, animacje dla dzieci i dwa koncerty - zaprasza koordynatorka.

Rodzice dziewczynki mogą liczyć na wsparcie w każdej sytuacji, a nie tylko od wydarzenia do wydarzenia. - Tata Marysi zostawił kiedyś na korytarzu przed wejściem do sali szpitalnej buty, które zostały skradzione. Podzielił się tą informacją na grupie i od razu odezwała się firma obuwnicza, która powiedziała, żeby się nie martwił, bo już mu wysyłają buty. Poproszą tylko o rozmiar - wspomina Aleksandra Burdan.

Podobnie było z pokojem Marysi, bo nie był dostosowany do jej powrotu. Chrzestny powiedział, że go wyremontuje. W międzyczasie zaczęły się zgłaszać do niego osoby z chęcią pomocy. I zaczęło się pospolite ruszenie.

- Ktoś zadeklarował, że zrobi projekt pokoju, druga osoba, że kupi łóżeczko, trzecia, że kupi biurko dla jej starszej siostry - Alinki. Otrzymaliśmy też specjalistyczne farby pochłaniające promieniowanie. I tym samym grupa kilkunastu osób w ciągu tygodnia wyremontowała cały pokoik - opowiada Aleksandra Burdan.

Wszystkie zebrane pieniądze w czasie akcji charytatywnych zostaną przeznaczone na leczenie Marysi. Prawdopodobnie zostanie wkrótce przeniesiona do szpitala Bambino Jezu w Rzymie, w którym znajduje się oddział neuroonkologii dziecięcej.

Dobro rodzi dobro

W ostatnich latach mogliśmy obserwować wiele takich „pospolitych ruszeń” w woj. lubelskim. Na przykład dla Amandy Suszczyk, która uległa poważnemu wypadkowi, rówieśnicy ze szkoły organizowali zbiórki pieniędzy, charytatywne przedstawienia i kiermasze świąteczne. A firma budowlana zdecydowała się za darmo wyremontować mieszkanie dziewczyny. Przypomnijmy też sytuację z tego roku, gdy 9-letnia Julka przekazała hospicjum Małego Księcia 1,5 tys. złotych, które dostała w prezencie od gości z okazji I Komunii Świętej. - To bardzo wzruszające. Świadczy o wielkiej wrażliwości i duchowości tej dziewczynki i rodziców. To rzadkość w dzisiejszych czasach - mówił o. Filip Buczyński, prezes lubelskiego hospicjum.

Czytaj na następnej stronie
Eksperci nie mają wątpliwości, że człowiek z natury jest dobry. - Takie sytuacje napawają nadzieją, że w tych paskudnych czasach drzemią w ludziach pokłady dobra, o których często się niestety zapomina - mówi prof. Lesław Hostyński, filozof, etyk z UMCS. I dodaje, że takie tragedie przypominają nam o fundamentalnych sprawach. - Piękne jest to, że niczego nie oczekujemy w zamian. A nuż okaże się kiedyś, że to my będziemy oczekiwać podobnej pomocy. Może karma wróci wtedy do nas - puentuje filozof.

Eksperci potwierdzają, że ludzie od zawsze pomagali słabszym. - Być może teraz to bardziej widać, bo dzięki internetowi zdecydowanie jest łatwiejszy kontakt i można nagłośnić różnego typu akcje - mówi dr Piotr Kwiatkowski, psycholog. Zwraca też uwagę na to, że w dzisiejszych czasach możemy obserwować osłabienie więzi rodzinnych, poza tym niektórzy nie za bardzo chcą nawiązywać głębsze relacje.

- Dlatego ludzie są dosyć wygłodniali emocji i bliskości. Pomagając innym, trochę zaspokajamy te potrzeby. Łatwiej jest też się zaangażować w grupie osób niż samemu. Takie „podłączenie się” pod nurt dobra pozwala i nam się w nim ogrzać - tłumaczy psycholog.

Są też inne uboczne skutki czynienia dobra, bo bez wątpienia ma to wpływ na naszą samoocenę. - Myślimy wtedy po prostu, że jesteśmy dobrym człowiekiem. Jest to widoczne, zwłaszcza wtedy, gdy nie pomagamy przez cały miesiące czy lata. Aż tu nagle szybko w coś się angażujemy, bo mamy ochotę podreperować swoją samoocenę. Potem przez jakiś czas możemy spokojnie żywić się tym wspomnieniem i opowiadać, że pomogliśmy i dobry z nas człowiek. To tak jakby trochę poklepać się po plecach i pochwalić za coś - tłumaczy dr Kwiatkowski.

Niemniej jednak eksperci mówią, że tak naprawdę nieważne, jaka motywacja nami kieruje. - Najważniejsze, że pomagamy komuś osiągnąć cel i tworzymy przy tej okazji masę dobra - dodaje prof. Hostyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Cud Marysi. Z tragedii zrodziło się dobro - Kurier Lubelski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski