Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarek zginął od policyjnej kuli. Co zdarzyło się na polnej drodze?

Mariusz Parkitny
W czerwcu miał wrócić do więzienia, ale wolał wolność. Tydzień temu uciekał przed policją. Kula trafiła go w głowę. Zginął na miejscu. Okoliczności są wciąż bardzo niejasne.

Ofiara śmiertelnego strzału to 22-letni Cezary W., mieszkaniec ul. Motorowej w Szczecinie. Policjant, który strzelał, to Krzysztof O., ten sam, który w marcu 2010 r. strzelił do innego kierowcy, który go potrącił na ulicy Chobolańskiej w Szczecinie. Pewnie to przypadek, ale dla znajomych W. dobry powód, aby po raz kolejny zaatakować policję.

Ilu było policjantów

Cezary W. zginął tydzień temu. Śmiertelny strzał padł kilkanaście minut po godzinie 10 rano na leśnej drodze koło ul. Motorowej w prawobrzeżnej części Szczecina. Według wersji policji, Cezary W. nie zatrzymał się do rutynowej kontroli, a potem potrącił samochodem policjanta, który chciał go zatrzymać.

Czytaj także: Szczecin: Śmiertelny postrzał przez policjanta. Przez awanturę wizja lokalna do powtórki

- Policjanci byli w mundurach, oznakowanym radiowozem - mówi komisarz Przemysław Kimon z zachodniopomorskiej policji.

Według ustaleń policji patrol drogówki chciał zatrzymać kierowcę na ulicy Przodowników Pracy. Policjanci prawdopodobnie poznali kto siedzi za kierownicą, bo od dawna mieli z nim do czynienia. 22-latek stracił prawo jazdy, cztery razy miał orzeczony zakaz wsiadania za kółko, z czego niewiele sobie robił. Był też karany za narkotyki. Nie zatrzymał się do kontroli i ruszył w leśną drogę niedaleko swojego domu. W zagajniku ponoć zawrócił samochodem i ruszył w kierunku zbliżającego się radiowozu. Jeden z policjantów wysiadł i zaczął biec w stronę czarnego seata 22-latka. Oddał strzał ostrzegawczy. Wtedy Cezary W. miał go potrącić autem. Policjant strzelił jeszcze raz w kierunku samochodu. Kierowca zginął na miejscu. Funkcjonariusz nie odniósł poważniejszych obrażeń.

Inną wersję przedstawiają niektórzy sąsiedzi ofiary. Twierdzą, że policjanci w nieoznakowanym radiowozie zaczaili się na pokrzywdzonego, bo od dłuższego czasu chcieli go zatrzymać w związku ze sprawą narkotyków. Pojawia się nawet wersja, że funkcjonariuszy było czterech: dwóch umundurowanych z drogówki i dwóch operacyjnych w cywilnych ubraniach.

- Trwa śledztwo. Sprawdzamy, czy doszło do przekroczenia uprawnień przez policjanta. Zabezpieczyliśmy broń, notatniki policjantów. Balistyk wyda opinię w sprawie strzałów - mówi prokurator Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Czytaj więcej:

Śmiertelny postrzał. Sekcja zwłok 22-latka już się zakończyła

Awantura na wizji

Śledztwo prowadzi dwóch doświadczonych prokuratorów. Komenda Główna Policji przysłała swoich ludzi, aby sprawdzili, czy policjanci działali zgodnie z prawem. Ale dla znajomych zabitego, to mało. Już wydali wyrok. Twierdzą, że policjant przekroczył uprawnienia i nie miał prawa strzelić.

- Może Czarek nie był święty, ale to nie powód, aby go zabijać - mówi jeden z kolegów zabitego.

- On był dla mnie doby. Opiekował się mną - krzyczała do policjantów rozhisteryzowana dziewczyna zabitego.

We wtorek odbyła się wizja lokalna na miejscu tragedii. Nie udało jej się dokończyć nie tylko z powodu deszczu. Na miejscu zebrało się kilkadziesiąt osób, którzy swoim zachowaniem uniemożliwili dokończenie eksperymentu procesowego.

- Chcemy sprawiedliwości. Nawet jeśli nasz kolega był poszukiwany, to policjanci mogli przyjść po niego do domu. A oni strzelili mu w głowę - mówiła jedna z uczestniczek spontanicznego protestu, który szybko przerodził się w przepychanki z policjantami i festiwal wulgarnych wyzwisk.

Prokuratorzy zgodzili się na udział w eksperymencie matki zastrzelonego, co nie jest częstą praktyką. Nie uspokoiło to jednak grupy kilkudziesięciu osób, które przyszły obserwować wizję. Dominowali młodzi ludzie, znajomi ofiary. Grupka pań szybko poradziła sobie najpierw z taśmą policyjną, a potem z kilkoma funkcjonariuszami, którzy wyraźnie nie chcieli zaogniać sytuacji i przepuścili je po krótkiej szamotaninie w pobliże wizji lokalnej. Za krewkimi kobietami ruszyła reszta tłumu. Okrzyki domagające się sprawiedliwości szybko utonęły w wulgarnych wyzwiskach kierowanych do policjantów. Wzywano nawet do samosądu.

W kierunku funkcjonariuszy poleciały petardy. Doszło do kilku przepychanek i na miejsce wezwano dodatkowe siły policji. Podczas tego zdarzenia udało się wysłuchać wyjaśnień tylko jednego funkcjonariusza. To ten, który kierował samochodem. Twierdzi, że nie słyszał strzałów. Prokuratorzy chcą wysłuchać na miejscu jeszcze wersji policjanta, który oddał śmiertelny strzał.

Już raz strzelał
Krzysztof O., policjant, który w piątek postrzelił 22-latka, sześć lat temu postrzelił 18-letniego Marcina O., który też próbował go rozjechać. Marcin O. przeżył, ale będzie niepełnosprawny do końca życia. Twierdzi, że nie próbował rozjechać policjanta, ale sądy i prokuratura nie znalazły dowodów na winę Krzysztofa O. Jest prawomocnie uniewinniony.

- Ja tego policjanta nie potrąciłem. Mam opinię laboratorium kryminalistycznego policji. Gdy tylko usłyszałem o tym postrzeleniu chłopaka przy ulicy Motorowej, to od razu pomyślałem sobie, że zrobił to ten policjant, który mi wyrządził krzywdę - mówił Marcin O.

Ale według prokuratury i wydziału spraw wewnętrznych policji było inaczej. Policjant użył broni zgodnie z przepisami. Został też ranny w wyniku potrącenia.

Według ustaleń policji, Marcin O. zatrzymał samochód, a gdy policjant do niego podchodził, kierowca ruszył i potrącił funkcjonariusza. Wtedy padł strzał. Trafił uciekiniera w bok, przeszył płuco i wyleciał drugą stroną. Prokuratura dwukrotnie umorzyła sprawę i nie postawiła zarzutu policjantowi.

- Umorzenie było ze względu na brak czynu zabronionego - tłumaczy prokurator Małgorzata Wojciechowicz.

Rodzina Marcina O. wniosła do sądu tzw. subsydiarny akt oskarżenia. Sąd nie dopatrzył się winy Krzysztofa O. i uniewinnił go. Wyrok jest prawomocny. Marcin O. stara się o odszkodowanie.

Policja nie szukała bo czekała

Cezary W. od czerwca powinien siedzieć w więzieniu, bo nie wrócił z przerwy w odbywaniu kary. Ale policja z poszukiwaniami czekała na zgodę sądu.

- Ale żadna zgoda nie była potrzebna. Policji wystarczyły dokumenty, jakie przesłał zakład karny - odpowiada sędzia Michał Tomala.

W ten sposób stracono dwa miesiące, w ciągu których Cezary W. mógłby być zatrzymany. 22-latek miał do odsiadki pięć lat za narkotyki (wyrok kończył mu się w lutym 2020 r.). W grudniu 2015 r. dostał przerwę w odbywaniu kary ze względu na stan zdrowia. Miał pół roku na podleczenie się, a 15 czerwca powinien wrócić do więzienia w Goleniowie. Ale nie wrócił.

22 czerwca do Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie trafił wniosek dyrektora zakładu karnego o zatrzymanie Cezarego W. Kopia dokumentu trafiła do sądu penitencjarnego w Szczecinie. W tym czasie dzielnicowy cztery razy zapukał do mieszkania W. Nie zastał go. Sporządził notatki i na tym sprawa się skończyła.

- Gdyby mężczyzna był w domu, dzielnicowy zatrzymałby go i odprowadził do zakładu karnego. Ale skoro go nie było, to w grę wchodzą już poszukiwania. A na to musimy mieć zgodę sądu. Sam wniosek dyrektora zakładu karnego o zatrzymanie ma charakter porządkowo-administracyjny i nie jest podstawą do poszukiwań - tłumaczy komisarz Przemysław Kimon z zachodniopomorskiej policji.

Co na to sąd

Innego zdania jest sąd.

- Wniosek o zatrzymanie, który policji przesyła dyrektor zakładu karnego, to podstawa zarówno do zatrzymania, jak i do doprowadzenia uciekiniera do zakładu karnego. Inne dokumenty nie są potrzebne. Taka była też dotychczasowa praktyka wynikająca z przepisów prawa - wyjaśnia sędzia Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Czytaj więcej:

Policjant postrzelił 22-latka. Nowe dowody w sprawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czarek zginął od policyjnej kuli. Co zdarzyło się na polnej drodze? - Głos Szczeciński

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski