Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarno na białym. Fake newsem w Polska Press. Cała prawda całą dobę?

Janusz Życzkowski
fot. TVN24 zrzut z ekranu
Insynuacje, kłamstwa i manipulacje faktami. Nieudolna próba odwrócenia uwagi od własnych problemów wizerunkowych. Tylko tak można ocenić reportaż magazynu „Czarno na białym”, który we wtorkowy wieczór zobaczyli widzowie TVN. Celem było uderzenie w Polska Press, jej tytuły i dziennikarzy.

Zmanipulowany dokument udowodnił tylko, że siła polskiego koncernu prasowego jest solą w oku wielu środowisk, w których narrację wpisują się rzekomo niezależne media. Wysłaliśmy do TVN własne pytania, na które do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Trudno się dziwić, bo telewizja, która chce wyznaczać standardy dziennikarstwa i pouczać innych, ma potężne problemy wizerunkowe i wiele spraw, o których jej szefostwo wolałoby milczeć.

Kilka tygodni przed emisją reportażu, do wybranych dziennikarzy PPG (Polska Press Grupa) autorzy dokumentu wysłali maile z pytaniami. Już sama ich lektura udowadnia, że pracownicy TVN mieli z góry założoną tezę, pod którą układali scenariusz programu i nie zależy im na obiektywnym przedstawieniu rzeczywistości.

Wśród pytań znalazło się na przykład sugerujące, że regionalne tytuły Polska Press po zakupie przez PKN Orlen, rzadziej informują o sprawach lokalnych, a więcej miejsca poświęcają polityce krajowej. Oczywisty fake news można łatwo zweryfikować, analizując treść naszych portali oraz papierowych wydań dzienników. Tematy lokalne zawsze były i nadal są domeną gazet, serwisów regionalnych oraz portalu naszemiasto.pl, w którym odsetek takich treści tylko w grudniu wyniósł aż 89,9%.

Autorzy reportażu zarzucają dziennikarzom PPG brak obiektywizmu. W ich ocenie w czarnych barwach przedstawiana jest parlamentarna opozycja, a w tym kontekście mniej miejsca poświęca się rządzącym. Problem w tym, że krytyczna ocena postaw poszczególnych polityków nie jest odosobniona, a ich wpadki są szeroko komentowane również przez inne media. Czynienie zarzutu z opisywania takich okoliczności jest co najmniej dyskusyjne. Zwłaszcza że sam TVN unika szerokiego komentowania kontrowersyjnych i niewygodnych dla opozycji spraw, jak np. wypowiedzi i tweety europosłów Radka Sikorskiego czy Janiny Ochojskiej, albo aresztowań obciążonych korupcyjnymi zarzutami polityków Platform, Obywatelskiej.

Zarzut braku krytyki władz nie uwzględnia lokalnych uwarunkowań. Np. „Gazeta Pomorska”, „Gazeta Lubuska” czy „Gazeta Wrocławska” funkcjonują w regionach, w których rządzą politycy związani z parlamentarną opozycją. A to właśnie ich aktywność jest opisywana i dzięki pracy dziennikarzy światło dzienne ujrzały nieprawidłowości, jak np. „afera WORD” - pracy za seks i legitymację partyjną w podległej Lubuskiemu Urzędowi Marszałkowskiemu instytucji. Tematu, który wstrząsnął opinią publiczną w kraju, nie podjęła telewizja TVN. Najprawdopodobniej dlatego, że w sprawę zamieszani są politycy i środowisko rządzącej w regionie Platformy Obywatelskiej. Stawianie zarzutu upolitycznienia przez telewizję, która programowo wspiera określone środowiska opozycji, brzmi jak kiepski żart.

Tak też należy odebrać pytanie o to, z czego wynikają mniejsze nakłady prasy drukowanej. Oczywistą zmianę technologiczną i rozwój nowych mediów autorzy dokumentu próbują wykorzystać jako argument tezy o błędach w zarządzaniu. Czynienie z tego zarzutu można porównać do narzekania na spadek sprzedaży samochodów z silnikiem Diesla w dobie elektromobilności. W swoim materiale pracownicy TVN słowem nie zająknęli się za to o wynikach oglądalności serwisów PPG, odsłon i liczby użytkowników stron internetowych. Być może dlatego, że pod tym względem deklasujemy stację i całą grupę Discovery w Polsce. Według Mediapanelu Polska Press pozostaje liderem w kategoriach „Informacje lokalne i regionalne” i „Informacje i publicystyka” oraz uplasowała się na czwartej pozycji pośród wszystkich serwisów informacyjnych, wyprzedzając m.in. Grupę Agora, ZPR Media i Grupę TVN.

W odpowiedzi na kolejną próbę wizerunkowego uderzenia w regionalne dzienniki PPG do TVN wysłaliśmy listę pytań dotyczących działalności stacji. Związane są one z historią powstania grupy ITI, upolitycznienia działalności, stronniczego ujmowania faktów oraz traktowania własnych pracowników.

Pytamy wprost o to, czy Zarząd, dyrekcja oraz przełożeni programów emitowanych w TVN, TVN24 oraz przełożeni portalu TVN24 wydawali zatrudnionym dziennikarkom i dziennikarzom polecenia, by unikać krytycznego przedstawiania polityków Koalicji Obywatelskiej. Sprawdzamy, czy przedstawiciele stacji spotykali się z politykami Platformy Obywatelskiej w celu omawiania wspólnej strategii działań. Dysproporcje w sposobie informowania opinii publicznej o wydarzeniach w kraju i na świecie są widoczne jak na dłoni. Przykładów nie brakuje. Jednym z najbardziej jaskrawych jest sposób przedstawiania problemów dotyczących reformy wymiaru sprawiedliwości oraz relacji z Unią Europejską.

Telewizja kieruje jednostronny przekaz, w którym zły pisowski rząd nie chce zgodzić się na praworządność i łamie demokratyczne standardy. Wypowiadają się zapraszani politycy opozycji, określeni eksperci i konstytucjonaliści. Równocześnie na antenie (TVN) trudno znaleźć informacje o aferze korupcyjnej w Parlamencie Europejskim. Problem, który podważa zaufanie do europejskich instytucji, jest traktowany marginalnie i od niechcenia. Tymczasem może mieć fundamentalne znaczenie dla oceny naszych dotychczasowych relacji w Unii.

Skoro można kupić sobie rezolucję w sprawie dowolnego kraju, dlaczego nie można kupić głosowania dotyczącego Polski? - pytał retorycznie europoseł Dominik Tarczyński.

Podobnych stanowisk próżno szukać na antenie TVN, a jeśli się pojawiają, natychmiast są zagłuszane założonym przekazem.

Poważnie brzmią również pytania o przestrzeganie kodeksu pracy w TVN. Według naszych rozmówców, problem z łamaniem praw pracowniczych mógł dotyczyć około 1800 pracowników. Wątpliwość nie jest nieuzasadniona.

Byłam poniżana, gnębiona, chciałam popełnić samobójstwo - wyznała w ubiegłym roku była prezenterka stacji Anna Wendzikowska.

Jej coming out poruszył opinię publiczną. Zaangażowany w sądową batalię z TVN i Discovery jest były operator Kamil Różalski, który na bieżąco dzieli się w sieci informacjami na ten temat.

- Pracowałem w TVN 23 lata (pierwsze 15 na etacie). Byłem świadkiem i sam doświadczałem poniżania, straszenia, wykluczania, kłamstw, manipulacji, mobbingu i łamania prawa pracy. Pisząc o patologiach w tej firmie, dzielę się tym, co spotkało mnie, moje koleżanki i kolegów. Mam prawo! - napisał na Twitterze.

Na pytania o kwestie dotyczące łamania praw pracowniczych nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Stacja milczy również w kontekście związków z osobami zarejestrowanymi przez służby specjalne PRL i Wojskowe Służby Informacyjne. Ta postawa nie zaskakuje, a biorąc pod uwagę kolejne ataki na Polska Press, jasnym jest, że działania TVN mają znamiona czarnego PR-u i są dalekie od zasad rzetelnego dziennikarstwa. Reportaż programu „Czarno na białym” jest tego najlepszym dowodem. Także tego, że publikacją na temat innych mediów stacja próbuje nieudolnie odwrócić uwagę od własnych problemów wizerunkowych. Po emisji reportażu uderzającego w Świętego Jana Pawła II TVN ma bowiem olbrzymi problem z przekonaniem swoich widzów, że mówi całą prawdę, całą dobę.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czarno na białym. Fake newsem w Polska Press. Cała prawda całą dobę? - Gazeta Lubuska

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski