Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarnobyl. 30 lat po katastrofie. Już bez strachu o promieniowanie

Urszula Ludwiczak
Urszula Ludwiczak
Andrzej Urbański w Strefie Zero zrobił tysiące zdjęć.  Ma też stamtąd wiele pamiątek
Andrzej Urbański w Strefie Zero zrobił tysiące zdjęć. Ma też stamtąd wiele pamiątek Andrzej Zgiet
Kto był raz w Strefie Zero pojedzie tam po raz kolejny. Bo strefa wciąga - mówi białostoczanin Andrzej Urbański, który okolice awarii w Czarnobylu odwiedził już dwanaście razy. Od dziś można oglądać wystawę jego zdjęć z tych podróży.

Kurier Poranny: Czarnobyl ciągle u wielu osób wywołuje lęk. A Pan był tam już dwanaście razy. Kiedy pojechał Pan do Strefy Zero po raz pierwszy?

Jesienią w 2009 roku. Spędziłem kilka godzin w strefie i to wszystko. Został olbrzymi niedosyt i wiedziałem, że tam wrócę.

Jechał pan bez żadnych obaw?

Przed pierwszym wyjazdem dostałem informację, że trzeba kupić sobie odzież używaną i buty, które od razu po wizycie w strefie trzeba wyrzucić czy spalić. Potem okazało się, że to nieprawda, bo tam, gdzie wchodzimy, nie ma promieniowania. Ale wtedy kupiłem mundur niemiecki Bundeswehry z myślą, że go wyrzucę. Mam go do tej pory. Oczywiście wybierając się do strefy najlepiej mieć wysokie buty wojskowe, wpuścić w nie spodnie. Potem łatwo buty z pyłu opłukać. Jechałem tam raczej bez strachu o promieniowanie, bardziej bałem się, że się skaleczę, czy coś się nie stanie. To zostało mi do dzisiaj. O urazy tam bardzo łatwo. W Prypeci jest wiele odkrytych studzienek, z których pokradziono pokrywy, łatwo w nie wpaść w ferworze robienia zdjęć. Albo spadają tam szyby z okien. Oczywiście wchodzić do budynków nie wolno, ale nikt tego nie przestrzega, w końcu po to się przejechało tyle kilometrów, aby wejść. Tylko trzeba to robić szybko. I zdarza się, że szyba leci. A gdy coś się stanie, trzeba ściągać karetkę, np. z Kijowa. To wielki kłopot.

Ta pierwsza wizyta, choć kilkugodzinna, zostawiła niezapomniane wrażenia?

Tak, ogromne wrażenie miasta, które umarło. 16-letnie miasto Prypeć nagle przestało istnieć, zostały puste budynki. Mieszkańcy byli stamtąd ewakuowani, w kilka godzin wywiezieni przez 1300 autobusów. Zostawili mieszkania, tak jak wyszli. Teraz tam jest ruina. Powyrywane okna, poniszczone meble. To robi wrażenie jak wchodzi się do bloku, gdzie winda jest zawalona takimi meblami.

Kolejne wizyty były już dłuższe i chyba jeszcze bardziej niezapomniane?

Drugi raz pojechałem w to samo miejsce w 2011 r. Spędziłem 3 dni w strefie. W tym czasie dostaje się dawkę promieniowania w wysokości ok. jednej tysięcznej milisiwerta. To niewiele. W Polsce dawka roczna promieniowania to 2,5-3 milisiwertów.

Za drugim razem doświadczyłem rzeczy niezwykłych, w grupie czterech osób penetrowaliśmy Prypeć.

W strefie można poruszać się swobodnie?

Uczestniczyłem w takich wyjazdach, że nawet nas nie wpuszczano do strefy i 8 godzin przesiedzieliśmy w kolejce ze Sławutycza do elektrowni. Bo akurat dyrekcja strefy z dyrekcją elektrowni była w konflikcie. Na miejscu też trzeba wiedzieć, jakimi ścieżkami się poruszać.

Kto tam głównie przyjeżdża?

Generalnie do strefy jeżdżą fascynaci, najczęściej spotyka się tych samych ludzi. Choć bywają i typowi turyści. Ale strefa wciąga. Jak ktoś raz pojechał, musi pojechać po raz kolejny. Ja się też tam znowu wybieram, jesienią.

Był pan w samej elektrowni?

Tak, ale później. Do elektrowni wejście odblokowano dopiero w 2012-13 roku. Na Ukrainie z reguły jest tak, że na początku nie zgadzają się na nic, a potem powoli pozwalają. Tak samo było z radarem Duga, najpierw wejście było zabronione, teraz można.

Oczywiście przerażający jest ogrom tych wszystkich zniszczeń. Ale mnie osobiście najbardziej zasmuca widok przedszkoli i pozostawione w nich buciki czy odzież dzieci. Bo to skutki społeczne tej katastrofy są najgorsze. Ewakuowano przecież ok. 350 tys. ludzi ze strefy, 45 tys. z samej Prypeci. Część tych osób doświadczyła potem przykrych rzeczy.

Strefa robi tylko przygnębiające wrażenie?

Strefa jest też przepięknym miejscem. Jest tam bujna roślinność, są zwierzęta. Tylko nie ma ludzi. Tzn. jest 187 tzw. Samosiełów, czyli ludzi, którzy po awarii wrócili do swoich gospodarstw. Żyją tam i funkcjonują normalnie. Dla mnie strefa najbardziej podoba się jesienią, gdy jest kolorowo, przepięknie i wczesną wiosną. Latem jest najgorzej, zieleń ogromna, wszystko zarośnięte, nic nie widać, a przejście nawet kilkudziesięciu metrów jest czasochłonne.

Dziś hasło Czarnobyl nie robi na Panu wrażenia. A jak pan pamięta 26 kwietnia 1986 r.?

Pracowałem wtedy na Politechnice Białostockiej, byłem nauczycielem akademickim w Instytucie Mechaniki. Córki miały 4 lata. 26 kwietnia, w sobotę, były cały dzień na działce u rodziców. Jak potem dowiedzieliśmy się, że była awaria, to było nieszczęście, nie wiadomo było, co tak naprawdę się stało. Potem córki, tak jak inne dzieci, przyjmowały płyn Lugola, który zwymiotowały. Byliśmy przerażeni.

Ale potem media przestały mówić o awarii. Nic się nie działo. I tak do 2009 r. nie myślałem nawet o Czarnobylu.

26 kwietnia 1986 r doszło do awarii reaktora w Czarnobylu. W wyniku awarii skażeniu promieniotwórczemu uległ obszar od 125 000 do 146 000 km² terenu na pograniczu Białorusi, Ukrainy i Rosji, a wyemitowana z uszkodzonego reaktora chmura radioaktywna rozprzestrzeniła się po całej Europie.

Andrzej Urbański białostoczanin, inżynier mechanik. Od 2009 r. jeździ regularnie do Czarnobyla. Robi tam zdjęcia miejscom, ludziom czy przyrodzie.

W piątek o godz. 18 w klubie Zenit przy ul. Mieszka I 16 w Białymstoku odbędzie się wernisaż wystawy fotograficznej autorstwa Andrzeja Urbańskiego

„CZARNOBYL - 30 lat po awarii.” Wystawę można oglądać do końca maja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czarnobyl. 30 lat po katastrofie. Już bez strachu o promieniowanie - Kurier Poranny

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski