Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czego zazdroszczę Holendrom

dr Mariusz Świetlicki
To był krótki - zaledwie jednodniowy wypad do Holandii. Siłą rzeczy moje obserwacje mogą być jedynie bardzo wyrywkowe i powierzchowne. Są też zazdrością czysto życzeniową. Mającą na celu pozytywne myślenie o przyszłych zmianach w Polsce. Nie jest to bynajmniej zawiść.

Pierwsza rzecz, która od razu rzuca się w oczy, to setki, a może tysiące jeżdżących wszędzie rowerów i przygotowana dla nich infrastruktura. Nie przypadkiem kraj ten jest nazywany Rowerolandią. Jeśli ktoś tego nie widział, to trudno mu jest nawet wyobrazić jak to wygląda. Nasz system rowerów miejskich i budujące się ścieżki rowerowe to dopiero namiastka. W Holandii, wydaje się, że niemal wszyscy się nimi poruszają. W średniej wielkości mieście, w jakim spędziłem ten dzień - Den Bosch, każda ulica miała z jednej i z drugiej strony trasę rowerową. Skrzyżowania były specjalnie skonstruowane i oznaczone, tak aby rowerzyści bezpiecznie je pokonywali, a kierowcy mogli sprawnie przejechać. Przy każdej uliczce znajdowały się sklepy z rowerami lub serwisy, a rowerzyści poruszali się spokojnie uważając na spacerowiczów. Do tego równe drogi, bez żadnych dziur i kolein oraz czystość i porządek. Nie widziałem nigdzie fruwających papierów, przewróconych koszy na śmieci lub źle zaparkowanych samochodów.

Komunikacja w Holandii to jednak nie tylko rowery i samochody, ale również kolej. Właściwie do każdej większej miejscowości można bez problemu i w krótkim czasie dojechać pociągiem. Jeżdżą one w stosunkowo krótkich odstępach i niesamowicie punktualnie. Miałem poczucie jakby to było metro w dużym mieście, a nie zwykła kolej. Automatyczne kasy biletowe, elektroniczne bramki, informacje w kilku językach i mnóstwo ludzi, którzy z kolei korzystają.

W centrum miasta zwracały uwagę zadbane i wyremontowane kamienice. Tu widać bogactwo Holandii i stabilność ekonomiczną od wielu lat. Nie dostrzegłem ani jednej zniszczonej fasady, zardzewiałej rynny lub zwisającego drutu. Wszystkie miały swój charakterystyczny holenderski styl - zbudowane zwykle z cegieł, z dużą ilością okien i często wąskie, ale wysokie. To z pewnością efekt wysokich cen gruntów, które Holendrzy zawsze musieli wyrywać morzu.

I jeszcze jedna rzecz - koniec października, a wciąż większość drzew z liśćmi, a temperatura o 10 stopni wyższa niż w Polsce. Lunch można było zjeść, siedząc wprawdzie w kurtce, przy stoliku w ogródku przed restauracją.

Odniosłem wrażenie, że Holendrom się mniej spieszy. Spokojnie się przemieszczają, częściej rowerem niż samochodem, a jeśli nawet, to bez szaleństw na drodze. Ten spokój był aż drażniący, zwłaszcza, gdy widziałem podejście do pracy w fabryce, którą odwiedziłem. Mechanikom montującym maszyny również się nie śpieszyło. Mieli czas z rana na wypicie herbaty, omówienie bieżących wydarzeń politycznych i sportowych i dopiero ze spokojem zabierali się za swoje obowiązki. Wszystko trwa dłużej i jest… droższe.

I jest jeszcze jedna rzecz, której Holendrzy mogą nam szczególnie zazdrościć - uroda kobiet…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski