"Przeglądając materiały dotyczące Lublina, można odnieść wrażenie, że miasto nie wypracowało spójnej strategii promocyjnej w mediach. Z analizy publikacji przebija jednak olbrzymi potencjał tkwiący w ludziach, kulturze, sporcie oraz miejscach na inwestycje. Wydaje się, że jest on tak silny, że zdoła przyćmić nawet polityczne pochodzenie posła Janusza Palikota" - informuje raport pod nagłówkiem "Lubelski miszmasz".
Nie potrafimy się sprzedać, bo mamy kompleks niższości i mamy kompleks niższości, bo nie potrafimy się sprzedać
Z lubelskiego raportu wynika, że najwięcej miejsca, zarówno gazety lokalne, jak i ogólnopolskie, poświęciły tematyce sportowej, na drugim miejscu - i tu Lublin jako jedyne miasto - znalazła się promocja, dalej biznes, turystyka, na piątym zaś kultura, co zasadniczo nie odbiega od gradacji podejmowanej tematyki w odniesieniu do pozostałych miast.
Najciekawszym wątkiem całego raportu zdaje się być wątek kultury, bo właśnie w jego kontekście ujawnia się wyraźnie chroniczny problem Lublina - paraliżujący kompleks niższości, który sami hodujemy i który pozwalamy innym ugruntowywać. A i wiedza o tym, że zginęliśmy w cieniu sztucznego penisa posła Janusza Palikota, nie napawa szczęściem.
Pierwsze zaś zdanie raportu mówiące o braku wypracowania przez Lublin spójnej strategii promocji w mediach każe zapytać o rzecz pierwotniejszą wobec tego: czy Lublin (miasto i województwo) o takiej spójnej strategii kiedykolwiek pomyślał, wyłączając rzuty promocyjne celujące raczej w estetykę niż podskórne, lobbingowe urabianie materii?
"Analizując materiały dotyczące Lublina można dojść do wniosku, że w mieście odbywały się liczne imprezy kulturalne i rozrywkowe, w większości o zasięgu lokalnym. Do Lublina mogły przyciągnąć m.in.: 9. edycja Międzynarodowych Dni Filmu Dokumentalnego "Rozstaje Europy", XII Festiwal Organowy Lublin-Czuby, I Zawody Spadochronowo-Balonowe, Targi Lubdom 2008, wystawa "100 lat polskiej społeczności w Windsor. Biały orzeł w Windsor", piąta edycja konkursu "Smaki Lubelszczyzny", czy lubelskie "Prowokacje".
O ile na ową "lokalność" można przystać w odniesieniu do większości wymienionych wydarzeń, o tyle dziwi to w odniesieniu do "Rozstajów". I nie byłbym taki sceptyczny, co sugerowali niektórzy czytelnicy raportu, co do metody analizy, która podyktowała taką właśnie ocenę. Press-Service nie dokonywało jakościowej selekcji, ale zgodnie z monitoringiem prasy wskazał liczbę wzmiankowań poszczególnych wydarzeń.
I właśnie to, że wymienia się "100 lat polskiej społeczności w Windsor. Biały orzeł w Windsor", imprezę, o której sami organizatorzy niewiele słyszeli, jest symptomatyczne i powinno nam dać do myślenia, jeśli o takim jednorazowym, efemerycznym święcie prasa w Polsce powiedziała więcej niż o wydarzeniach będących, albo mających być, rokrocznie filarem lubelskiej kultury. Gdzie jest Noc Kultury, Sąsiedzi, Konfrontacje, konkurs im. Wieniawskiego, Jarmark Jagielloński, Miasto Poezji (które w swej unikatowej, oddolnej formule za chwilę urośnie i będzie potrzebowało szerszej medialnej przestrzeni)?
Mamy kiepski lobbing za istnieniem w obiegu centralnomedialnym, to jest przyczyną tego, że kilka naszych wydarzeń kulturalnych (ale i instytucji czy nazwisk) na jak najbardziej światowym poziomie nie może przybrać takiego wydźwięku, dusząc się w pejoratywnej konotacji lokalności, a my sami nie mając przed sobą zarysowanego szerszego zakresu oddziaływania owych kulturalnych fenomenów (ogólnopolskiej dyskusji, pokazów retrospektywnych w kraju), nie potrafimy widzieć ich jako tych "sztandarowych", tych o randze europejskiej, tych, które mogłyby być paliwem dla istnienia Lublina w ogólnopolskim i międzynarodowym dyskursie.
To też jedna z przyczyn, która więzi nas w naszym lokalno-prowincjonalnym (w tym złym znaczeniu) postrzeganiu samych siebie i naszych wytworów. Nie czujemy tego głębokiego medialnego oddechu, jakim pysznią się inne polskie miasta, bo nikt nam nie dał na taki oddech miejsca i sami też o to miejsce nie staramy się dostatecznie. Brniemy w skarlałe, garbate kategorie wyobrażeń o nas, bo też jak myśleć o sobie inaczej, kiedy jest się zamkniętym w lustrzanej pace i z braku szerszego dyskursu rozpamiętuje się swoje przeorane wzdłuż i wszerz przaśne problemy w bezpiecznych granicach drutów Majdanka.
Oczywiście, czym innym surowa ocena jakości lubelskiej rzeczywistości, jako warunek jej zmiany, ale nie w hiobowym wykonaniu, z myśleniem o naszych działaniach jako będących w odwiecznie wrażonej Lublinowi sytuacji "genetycznej przegranej", w poetyce nieustannych porównań, które rodzą potem ckliwe pocieszenia i wzajemne adoracje.
Nie potrafimy się sprzedać, bo mamy kompleks niższości i mamy kompleks, bo nie potrafimy się sprzedać. Ośmielmy siebie i fakty lubelskie nawet fałszywą pochwałą, jakkolwiek przewrotnie to zabrzmi.
Paweł Laufer - pisarz, publicysta, redaktor działu wschodniego miesięcznika Kultura Enter
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?