Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Lublin pokona Janusza Palikota?

Paweł Laufer
Niedawno GW informowała o raporcie firmy Press-Service dotyczącym Lublina, który powstał w ramach cyklu analiz porównujących wizerunek miast wojewódzkich w prasie w 2008 r. Analizie poddano, jak do tej pory, 13 stolic regionów. Przemknęła ta rzecz jedynie zdawkowo wspomniana, a niesie ze sobą przynajmniej kilka istotnych wskazań tyczących ogólnopolskiego, medialnego istnienia Lublina, wskazań, które po lekturze dla jednych wydały się zaskakujące, nawet absurdalne, dla innych rzeczywiście odkrywcze mocą ich postronności.

"Przeglądając materiały dotyczące Lublina, można odnieść wrażenie, że miasto nie wypracowało spójnej strategii promocyjnej w mediach. Z analizy publikacji przebija jednak olbrzymi potencjał tkwiący w ludziach, kulturze, sporcie oraz miejscach na inwestycje. Wydaje się, że jest on tak silny, że zdoła przyćmić nawet polityczne pochodzenie posła Janusza Palikota" - informuje raport pod nagłówkiem "Lubelski miszmasz".

Nie potrafimy się sprzedać, bo mamy kompleks niższości i mamy kompleks niższości, bo nie potrafimy się sprzedać

Z lubelskiego raportu wynika, że najwięcej miejsca, zarówno gazety lokalne, jak i ogólnopolskie, poświęciły tematyce sportowej, na drugim miejscu - i tu Lublin jako jedyne miasto - znalazła się promocja, dalej biznes, turystyka, na piątym zaś kultura, co zasadniczo nie odbiega od gradacji podejmowanej tematyki w odniesieniu do pozostałych miast.

Najciekawszym wątkiem całego raportu zdaje się być wątek kultury, bo właśnie w jego kontekście ujawnia się wyraźnie chroniczny problem Lublina - paraliżujący kompleks niższości, który sami hodujemy i który pozwalamy innym ugruntowywać. A i wiedza o tym, że zginęliśmy w cieniu sztucznego penisa posła Janusza Palikota, nie napawa szczęściem.

Pierwsze zaś zdanie raportu mówiące o braku wypracowania przez Lublin spójnej strategii promocji w mediach każe zapytać o rzecz pierwotniejszą wobec tego: czy Lublin (miasto i województwo) o takiej spójnej strategii kiedykolwiek pomyślał, wyłączając rzuty promocyjne celujące raczej w estetykę niż podskórne, lobbingowe urabianie materii?

"Analizując materiały dotyczące Lublina można dojść do wniosku, że w mieście odbywały się liczne imprezy kulturalne i rozrywkowe, w większości o zasięgu lokalnym. Do Lublina mogły przyciągnąć m.in.: 9. edycja Międzynarodowych Dni Filmu Dokumentalnego "Rozstaje Europy", XII Festiwal Organowy Lublin-Czuby, I Zawody Spadochronowo-Balonowe, Targi Lubdom 2008, wystawa "100 lat polskiej społeczności w Windsor. Biały orzeł w Windsor", piąta edycja konkursu "Smaki Lubelszczyzny", czy lubelskie "Prowokacje".

O ile na ową "lokalność" można przystać w odniesieniu do większości wymienionych wydarzeń, o tyle dziwi to w odniesieniu do "Rozstajów". I nie byłbym taki sceptyczny, co sugerowali niektórzy czytelnicy raportu, co do metody analizy, która podyktowała taką właśnie ocenę. Press-Service nie dokonywało jakościowej selekcji, ale zgodnie z monitoringiem prasy wskazał liczbę wzmiankowań poszczególnych wydarzeń.
I właśnie to, że wymienia się "100 lat polskiej społeczności w Windsor. Biały orzeł w Windsor", imprezę, o której sami organizatorzy niewiele słyszeli, jest symptomatyczne i powinno nam dać do myślenia, jeśli o takim jednorazowym, efemerycznym święcie prasa w Polsce powiedziała więcej niż o wydarzeniach będących, albo mających być, rokrocznie filarem lubelskiej kultury. Gdzie jest Noc Kultury, Sąsiedzi, Konfrontacje, konkurs im. Wieniawskiego, Jarmark Jagielloński, Miasto Poezji (które w swej unikatowej, oddolnej formule za chwilę urośnie i będzie potrzebowało szerszej medialnej przestrzeni)?

Mamy kiepski lobbing za istnieniem w obiegu centralnomedialnym, to jest przyczyną tego, że kilka naszych wydarzeń kulturalnych (ale i instytucji czy nazwisk) na jak najbardziej światowym poziomie nie może przybrać takiego wydźwięku, dusząc się w pejoratywnej konotacji lokalności, a my sami nie mając przed sobą zarysowanego szerszego zakresu oddziaływania owych kulturalnych fenomenów (ogólnopolskiej dyskusji, pokazów retrospektywnych w kraju), nie potrafimy widzieć ich jako tych "sztandarowych", tych o randze europejskiej, tych, które mogłyby być paliwem dla istnienia Lublina w ogólnopolskim i międzynarodowym dyskursie.

To też jedna z przyczyn, która więzi nas w naszym lokalno-prowincjonalnym (w tym złym znaczeniu) postrzeganiu samych siebie i naszych wytworów. Nie czujemy tego głębokiego medialnego oddechu, jakim pysznią się inne polskie miasta, bo nikt nam nie dał na taki oddech miejsca i sami też o to miejsce nie staramy się dostatecznie. Brniemy w skarlałe, garbate kategorie wyobrażeń o nas, bo też jak myśleć o sobie inaczej, kiedy jest się zamkniętym w lustrzanej pace i z braku szerszego dyskursu rozpamiętuje się swoje przeorane wzdłuż i wszerz przaśne problemy w bezpiecznych granicach drutów Majdanka.

Oczywiście, czym innym surowa ocena jakości lubelskiej rzeczywistości, jako warunek jej zmiany, ale nie w hiobowym wykonaniu, z myśleniem o naszych działaniach jako będących w odwiecznie wrażonej Lublinowi sytuacji "genetycznej przegranej", w poetyce nieustannych porównań, które rodzą potem ckliwe pocieszenia i wzajemne adoracje.

Nie potrafimy się sprzedać, bo mamy kompleks niższości i mamy kompleks, bo nie potrafimy się sprzedać. Ośmielmy siebie i fakty lubelskie nawet fałszywą pochwałą, jakkolwiek przewrotnie to zabrzmi.

Paweł Laufer - pisarz, publicysta, redaktor działu wschodniego miesięcznika Kultura Enter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski