Jeśli prognozy się sprawdzą, będzie to drugi robot da Vinci w Lublinie. Pierwszy pojawi się na wiosnę w wojewódzkim szpitalu przy al. Kraśnickiej. Informowaliśmy o tym obszernie w Kurierze w ub. tygodniu. To bardzo precyzyjny sprzęt, który podczas zabiegów medycznych pozwala dotrzeć tam, gdzie nie sięga ręka chirurga. Robot będzie przydatny specjalistom różnych dziedzin chirurgii, m.in. w zabiegach ginekologicznych, urologicznych, kardiologicznych, torakochirurgicznych i laryngologicznych.
Zespół wojskowego szpitala mógł się doskonalić w obsłudze robota podczas warsztatów „Jesiennej szkoły robotyki”. Nie było to jednak ich pierwsze spotkanie z nową technologią – lekarze od roku biorą udział w szkoleniach w różnych ośrodkach w całej Polsce.
– Nie można powiedzieć, że operacja z użyciem robota jest łatwiejsza. To nie jest tak, że jak mamy robota, to on sam operuje, wręcz odwrotnie. Żeby dostać to „prawo jazdy” do wykonywania operacji, trzeba przejść setki godzin ćwiczeń – wyjaśnia Remigiusz Żebrowski, ordynator oddziału chirurgii w wojskowym szpitalu.
W czwartek razem z zespołem medyków usunął z pomocą tego sprzętu guza jelita grubego. Jak zwraca uwagę, jest to wyjątkowo precyzyjny sprzęt. – Mamy tu narzędzia, które się obracają po 500 stopni, czyli półtora raza. Nasz nadgarstek się okręca o 180, 200 stopni, więc różnica jest bardzo duża. Możemy też dzięki niemu zajrzeć w każdą szczelinkę, nawet w tę, w którą trudno jest włożyć narzędzia laparoskopowe, a da Vinci pozwala wejść w tę przestrzeń i w niej pracować.
W piątek przy użyciu robota da Vinci odbyła się prostatektomia, czyli operacja usunięcia gruczołu krokowego z powodu raka. Brał w niej udział zespół pod kierunkiem Jacka Kisia, ordynatora oddziału urologii.
– Operacje z użyciem robota powodują, że praktycznie się nie męczę. Chodzi o zmęczenie fizyczne: nadwyrężenie barków czy kręgosłupa. Operuje się w pozycji siedzącej, przy konsoli, w pełni zrelaksowanym – tłumaczy Jacek Kiś. – Odczuwałem stres, ale motywował mnie do pracy. Stresował się również pacjent: każda operacja jest dla pacjentów stresująca, a tu był przypadek raka. Ale ja tłumaczę to pacjentom w ten sposób, że jeśli proponujemy im operację z intencją wyleczenia, to znaczy, że przedłużamy im życie, choć organizm zaplanował śmierć. Po to właśnie są nowe technologie – żeby nie tylko przedłużyć życie, ale również poprawić jego warunki.
W Polsce obecnie jest 16 robotów da Vinci. Jeden z nich znajduje się w Wielospecjalistycznym Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie Wielkopolskim. W ciągu czterech miesięcy jego załoga przeprowadziła ponad 50 operacji.
– To jest zupełnie inna zabawa, ogromny przeskok. Czasami wydaje się, że operacja będzie bardzo ciężka, a dzięki robotowi na koniec można mieć wrażenie, jakby nas tam w ogóle nie było – mówi Piotr Petrasz, kierownik oddziału urologii i onkologii urologicznej w gorzowskiej placówce. – Pacjenci praktycznie nie potrzebują leków przeciwbólowych. Co czwarty idzie bez drenowania, bo podczas operacji jest niemal zerowa utrata krwi. Pacjenci też bardzo krótko leżą w szpitalu, przychodzą na operację w poniedziałek, a w środę już wychodzą do domu. Dlatego jeżeli lekarze w innej części Polski mogą się w ten sprzęt uzbroić, to naprawdę warto. Od tego nie ma odwrotu – przekonuje.
- Regionalnie i ze smakiem. Przedświąteczna gorączka w Kazimierzu Dolnym. Fotorelacja
- Tak bawiliśmy się na imprezie mikołajkowej w lubelskim klubie Riviera
- Lubelskie morsy wskoczyły do wody. Ze specjalnym przesłaniem (ZDJĘCIA)
- Nad Wisłą śniegu nie brakuje. Szusowanie czas zacząć. Zobacz zdjęcia
- Rywalizowali nad Zalewem Zemborzyckim w biegu City Trail
- Jarmark Świąteczny na zamojskim Rynku Wielkim. Zobacz zdjęcia
Zakaz smartfonów w szkołach? 67% Polaków mówi "tak"!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?