Z lekkim zdumieniem przeczytałem ostatnio, że powstało stowarzyszenie, które za cel postawiło sobie odtworzenie na lubelskim Starym Mieście kościoła św. Michała Archanioła. Nie to, żebym uważał, że fara w historii naszego miasta była mało znacząca. Tylko czy jest sens odbudowywać coś, co jeszcze w latach 40. XIX wieku postanowiono rozebrać.
Podkreślić trzeba, że fary nikt nam nie zbombardował, nikt nie podpalił i nikt nie spustoszył. Owszem, gdyby były pieniądze na jej remont w ówczesnych latach, pewnie by przetrwała, ale niestety majster Jan Woźniakowski ją rozebrał. I co, teraz, po 161 latach, mamy ją odbudować? W jakim celu? Dlatego, że była na tyle majestatyczna, że stanowiła do połowy XIX w. swego rodzaju znak rozpoznawczy miasta? O czym ma świadczyć odbudowa i czym ma być ta nowo-stara świątynia? Weźmy pod uwagę, że dziś kościół św. Michała Archanioła żyje w naszej świadomości dlatego właśnie, że go nie ma. Są oczywiście odtworzone jego fundamenty. One pozwalają każdemu z nas, w sposób sobie właściwy, odtworzyć w wyobraźni całą budowlę. To jest poniekąd zaleta dzisiejszego placu Po Farze.
A może by przypomnieć mieszkańcom miasta i turystom w sposób bardziej namacalny legendę tego miejsca. Wszak w Czarnolesie wszyscy szukają lipy. Może więc w Lublinie będą szukać dębu Leszka Czarnego, który dał mu sen z Michałem Archaniołem w roli głównej. Przecież wedle legendy fara stanęła właśnie w miejscu tego dębu. Jego posadzenie nie pochłonie takich nakładów finansowych jak odbudowa świątyni, a i samochody z budowy nie rozjeżdżą i nie zniszczą pozostałej części Starego Miasta.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?