Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daniel Iwanek zakończył już karierę, ale cały czas rozwija się w sztukach walki... i zdobywa tytuły mistrza świata

know
Chociaż sześć lat temu Daniel Iwanek ogłosił zakończenie kariery zawodniczej, to kilka dni temu wrócił z Niemiec z... dwoma nowymi tytułami mistrza świata! – Myślałem, że jadę na szkolenie i w całym zamieszaniu nie wiedziałem, że tam będą mistrzostwa świata – śmieje się.

- Przyjeżdżam do Stendal i patrzę, że jest ponad stu zawodników z 12 krajów z całego świata. Zawodnicy wysokiej klasy. A wśród nich także ja - mówi.

Daniel Iwanek podczas bogatej w sukcesy kariery wywalczył m.in. trzykrotnie mistrzostwo świata w karate tradycyjnym. Teraz może pochwalić się także dwoma tytułami mistrza globu w tradycyjnym jiu-jutisu. Jeden tytuł zdobył w kata tradycyjnym, a drugi w kata z bronią (miecz). – Nie byłem jeszcze mistrzem świata w kata, więc pomyślałem, dlaczego nie spróbować. Dodatkowo wybrałem kata z bronią, ponieważ ostatnio zacząłem trenować szermierkę starożytną, sztukę wyciągania miecza, a w tamtym roku byłem na Okinawie i ćwiczyłem sztukę walki z placu bitewnego ochroniarzy króla. Tak, że wiedza i trening zaowocowały zdobyciem dwukrotnego mistrza świata – mówi Iwanek.

Pochodzący z Biłgoraja mistrz karate po zakończonej karierze nie rozsiadł się w fotelu. Przeciwnie, w ostatnich latach wciąż był bardzo aktywny na polu sportowym. Ukończył cztery dychy do maratonu, półmaraton, a nawet przebiegł maraton. Startował również triathlonie i duathlonie. – Nie miałem oczywiście imponujących wyników i nie wygrywałem, ale pokonałem wszystkie dystanse i z tego jestem dumny. Cały czas staram się przekraczać jakieś bariery i pozostaję otwarty różne wyzwania, w tym właśnie na różne sztuki walki – przyznaje.

Swoją aktywność tłumaczy również chęcią dawania dobrego przykładu swoim podopiecznym. – Bycie trenerem też jest zobowiązaniem. Jeśli mówię o ruchu i o zdrowiu, to sam muszę dawać przykład. Muszę dobrze się odżywiać, muszę się ruszać i mieć dobrą sylwetkę. A nie latać z wielkim brzuchem i krzyczeć na swoich zawodników i podopiecznych – twierdzi.

Próbował wszystkiego
Zamiłowanie do sportu Daniel Iwanek przejawiał od dzieciństwa. W rodzinnym Biłgoraju, zanim poznał karate, próbował sił w różnych dyscyplinach. – Grałem w ręczną, siatkówkę, koszykówkę, piłkę nożną, a nawet w tenisa stołowego. I zawsze byłem najlepszy. Byłem królem strzelców, najlepszą rakietą w Biłgoraju. Ale to karate, ten klimat i atmosfera, najbardziej mi się spodobało. Dzięki karate byłem też najlepszym uczniem w klasie. Zawsze w pierwszej trójce. Filozofia karate daje większą możliwość rozwoju – mówi.

Dla porównania daje przykład z piłki nożnej. - Tam nauczyłem się palić, pić i przeklinać. Ze wszystkich środowisk, karate wydawało mi się najlepsze. Przez 16 lat dążyłem do mistrzostwa świata. Gdy je zdobyłem (w 2008 roku na Litwie), to dwa lata później obroniłem (w Brazylii), a potem raz jeszcze zdobyłem (w Polsce). Nie ma drugiego człowieka na świecie w karate tradycyjnym, który trzy razy z rzędu zdobyłby mistrzostwo świata. To coś wyjątkowego – podkreśla.

W 2013 roku, podczas Pucharu Świata w Lublinie, Iwanek zakończył karierę zawodniczą, ale nie rozstał się ze sztukami walki. - W Niemczech wyszedłem i pokazałem to, czym zajmuję się na co dzień. To moja praca, mój charakter i kunszt, który był wypracowywany przez całe moje życie związane ze sportami i sztukami walki. Stąd ten wynik – twierdzi.

Codziennie widzi swój cel
Daniel Iwanek organizuje szkolenia i turnieje. Jeździ także po całym świecie i wykorzystując międzynarodowe kontakty poznaje nowe tajniki różnych sportów i sztuk walki.

Nieustannie przy tym propaguje karate i japońską kulturę. W rodzinnym Biłgoraju przygotowuje się do otwarcia nowego ośrodka. - Od burmistrza dostaliśmy starą kotłownię. Zaczęliśmy już ją sprzątać i remontować, a w przyszłym roku planuję otwarcie. Ta kotłownia jest na osiedlu, na którym się wychowałem. Przez 20 lat wyglądając z okna widziałem to miejsce i teraz, żeby się miało walić i palić, to w przyszłym roku musi tam powstać klub – deklaruje.

Jeszcze większym przedsięwzięciem są plany budowy nad Zalewem Zemborzyckim w Lublinie Japońskiego Centrum Kultury i Sztuki. - Każdego dnia, gdy rano otwieram oczy w mojej sypialni, widzę wielkie plansze z wizualizacją tego obiektu. I zrobimy to, ale nie jest to takie proste. Potrzeba ponad 3,5 mln zł. Wychodzę jednak z założenia, że skoro mój prezes Włodzimierz Kwieciński (założyciel i prezes Polskiego Związku Karate Tradycyjnego – red.) wyszedł na górkę w Przedborskim Parku Krajobrazowym i wymyślił sobie wioskę japońską, na którą poszło 50 mln euro, to dlaczego ja nie mam wybudować jednego budynku? Jest już projekt, a prezydent Żuk daje działkę na Marinie. To tylko kwestia samozaparcia, wytrwałości i oczywiście pieniędzy – mówi Iwanek.

Najbliższe plany to natomiast organizacja zawodów z okazji 450. rocznicy zawarcia Unii Lubelskiej. - Robimy duży turniej przyjaźni. Co roku jeździmy na Litwę, a oni przyjeżdżają do nas. Zaprosiliśmy także Łotwę, Białoruś, Ukrainę i Czechy - mówi. Turniej odbędzie się 29 września w ZS nr 12 przy ul. Sławinkowskiej 50 w Lublinie.

W Lublinie odbył się Międzynarodowy Festiwal Sportów i Sztuk...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski