- Sprzedaliśmy tyle biletów, ile było przewidzianych na salę. Idąc na koncert trzeba się liczyć z tym, że będzie tłum - mówi Łukasz Białopiotrowicz z impresariatu Graffiti.
Nasi Czytelnicy mają w tej kwestii inne zdanie: - Szkoda, że naprawdę dobry klub, z taką historią, traktuje ludzi w ten sposób - ubolewa nasza Czytelniczka, Kamila Syta, która napisała do nas w tej sprawie. Razem ze znajomymi spędziła koncert w sali barowej.
Pani Hanna była tą szczęściarą, która kupiła - dosłownie - ostatni bilet na koncert. Na występ przyszła pół godziny przed czasem. Przed wejściem już ustawiła się długa kolejka. - Koncert zaczął się godzinę później. Stałam mniej więcej w jednej trzeciej odległości od sceny. Było tak ciasno, że ledwo dawało się obrócić - relacjonuje.
Niektóre osoby na salę koncertową w ogóle nie weszły. - Pomimo tego, że dotarliśmy na koncert na czas, zastaliśmy już przepełnioną salę główną i mnóstwo osób w sali barowej. Okazało się, że nie ma możliwości wejścia na salę koncertową, czyli tak naprawdę do miejsca, w którym koncert się odbywał. Oprócz nas ten sam problem miała spora grupa ludzi. Pomimo głosów niezadowolenia, osoby nadzorujące koncert nic z tym faktem nie zrobiły - dodaje Kamila Syta.
Organizatorzy podkreślają, że ścisk w klubie to normalna rzecz. - Musimy sprzedać określoną ilość biletów, żeby taka gwiazda jak Dawid Podsiadło w ogóle przyjechała. Pierwszy raz zdarza się taka sytuacja. Bywały koncerty np. Comy, na które wchodziło sto osób więcej i nikt się nie skarżył. Zrobiliśmy, co mogliśmy, wynieśliśmy nawet meble. Być może jest to kwestia specyfiki publiczności, która nie bywa często w takich klubach jak nasz - uważa Łukasz Białopiotrowicz. I dodaje, że o zwrocie pieniędzy za bilet w ogóle nie ma mowy.
- Menadżer nie zgodził się na zwrot pieniędzy za bilety, choć zrobił to w przypadku kilku pierwszych klientów - potwierdza Kamila Syta. - Kiedy o swoje zaczęło się dopominać więcej osób, kierownicy wysłali na górę dwóch ochroniarzy, by utorowali drogę osobom stojącym przed drzwiami. Jednak ci zorientowali się w sytuacji i stwierdzili, że nie mogą nic poradzić, gdyż fizycznie nie ma tam miejsca.
Wedle Łukasza Białopiotrowicza, było inaczej: - Miejsce było. Na sali były "luzy", ale ludzie sami zatorowali przejście i nic na to nie mogliśmy poradzić.
A czy Wam udało się zobaczyć koncert Dawida Podsiadło w Graffiti? KOMENTUJCIE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?