Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Debata Komorowski-Kaczyński: Raczej remis (WIDEO)

Aleksandra Dunajska, Kamil Krupa, Piotr Orzechowski
Debatę oglądają od lewej: Piotr Kowalczyk, prof. Marek Pietraś, dr Barbara Smoczyńska, Henryka Strojnowska
Debatę oglądają od lewej: Piotr Kowalczyk, prof. Marek Pietraś, dr Barbara Smoczyńska, Henryka Strojnowska Jacek Babicz
Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński zmierzyli się w niedzielę wieczorem w przedwyborczej debacie. Politycy ponad godzinę znajdowali się w krzyżowym ogniu pytań Moniki Olejnik z TVN24, Joanny Lichockiej z TVP i Magdaleny Sakowskiej z Polsatu. W redakcji Kuriera Lubelskiego debacie przyglądali się eksperci i politycy.

Sprawy społeczne, gospodarka, polityka zagraniczna - to zagadnienia, których dotyczyła debata Bronisław Komorowski kontra Jarosław Kaczyński. Padło w sumie dziewięć pytań. Na odpowiedź kandydaci mieli po dwie minuty, po każdym bloku był czas na podsumowanie.

W pierwszej rundzie pytań kandydaci mieli wyrazić m.in. swoją opinię o koncepcji rozwoju kraju. Pierwszy odpowiadał Jarosław Kaczyński, który zaznaczył, że nie akceptuje tzw. koncepcji lokomotyw, według której powinny rozwijać się w pierwszej kolejności najsilniejsze ośrodki w państwie. - Potrzeba równomiernego rozwoju - podkreślał. Bronisław Komorowski mówił zaś, że "Polska jest jedna" i cała powinna się rozwijać. Przypomniał też, że to rząd PO zmienił niekorzystny dla biedniejszych województw algorytm podziału środków na służbę zdrowia.

W kwestiach gospodarczych była mowa m.in. o tym, czy Polska powinna podpisać negocjowaną umowę gazową z Rosją w sytuacji, gdy trwają prace nad wydobyciem w Polsce gazu łupkowego. - Trzeba mieć świadomość, że dopiero za kilka miesięcy będzie zakończony pierwszy odwiert - mówił Komorowski. I dodał, że umowę trzeba podpisać, ale mieć możliwość jej późniejszej renegocjacji. Jarosław Kaczyński podkreślał, że podpisywanie porozumień na 20 lat jest ryzykowne.

W bloku dotyczącym polityki zagranicznej kandydaci zostali zapytani o stanowisko w sprawie stosunków z Białorusią i o problem Polaków mieszkających w tym kraju. Kandydat PiS mówił, że potrzeba zastosowania dwóch metod - negocjacji i sankcji. - Jeśli będzie tu w Polsce prezydent Miedwiediew, też będę z nim rozmawiał na ten temat - zaznaczył.

- To niebywały pomysł, żeby o Białorusi rozmawiać z prezydentem Rosji - odparł Bronisław Komorowski. - W tej sprawie cała Europa musi mówić jednym głosem - dodał.

Kandydaci nie mogli wzajemnie zadawać sobie pytań - sztaby wyborcze nie dogadały się w tej sprawie. W finale każdy polityk mógł przez dwie minuty mówić na dowolny temat.

Jarosław Kaczyński zaznaczył, że chce być prezydentem wszystkich Polaków, odwoływał się do solidaryzmu społecznego. Bronisław Komorowski podkreślał konieczność współpracy - także ponad politycznymi podziałami.

W redakcji Kuriera Lubelskiego debacie przyglądało się dwóch ekspertów i dwóch polityków.

- W wielu miejscach było widać zbieżność poglądów kandydatów. Próbowali się jednak także różnić. Obaj starali się zwracać w stronę elektoratu lewicowego - oceniał prof. Marek Pietraś. Politolog nie chciał jednak jednoznacznie rozstrzygać, kto wypadł lepiej.

- Komorowski zbudował cieplejszy wizerunek, bardziej nastawiony na współpracę, pozytywne wartości. Kaczyński był za bardzo protekcjonalny - podkreślała dr Barbara Smoczyńska.

Piotr Kowalczyk, przewodniczący Rady Miasta Lublin (PiS):

Bronisław Komorowski wypadł lepiej w przekazie komunikacyjnym, chodzi o swobodę przed kamerą. Nie wiem, na ile zachowanie Jarosława Kaczyńskiego było spowodowane charakterem, a na ile sytuacją, w której się obecnie znajduje.

Merytorycznie zaś lepszy, moim zdaniem, okazał się Jarosław Kaczyński.

Bronisław Komorowski miał więcej wpadek. Bo np. mówienie, że nie ma w Polsce problemu z systemem emerytalnym, to bzdura. Bo ten problem jest i to poważny.

Komorowski wielokrotnie podkreślał fakt, że jest ojcem pięciorga dzieci. Nie nadużywał tego, ale na pewno sztabowcy przewidzieli, że ta kwestia musi się znaleźć w jego wypowiedzi.

Nie mówił o tym nachalnie, ale na pewno do części elektoratu to dotrze. Obaj kandydaci wyraźnie starali się "puszczać oko" także do lewicowego wyborcy - mówiąc np. o utrzymaniu przywilejów emerytalnych.

Na pewno nie była to debata taka, jaka powinna być - zabrakło pytań face to face, które zadawaliby sobie kandydaci.

dr Barbara Smoczyńska, Zakład Psychologii Rozwoju i Neurolingwistyki UMCS:

Jestem bardzo zawiedziona tą debatą. Zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Bronisław Komorowski rzucali ogólnikami. Nie usłyszałam żadnych konkretnych postulatów, nie było ostrości w ich wypowiedziach. Kaczyński przyjął język normatywny. Zastosował techniki zastraszania i przestrzegania przed konsekwencjami decyzji przeciwników. Praktycznie każde zdanie było zabarwione negatywnymi emocjami. Z kolei Komorowski zastosował strategię autopromocji, dużo mówił o swoich dokonaniach, wielokrotnie podkreślał swoją skłonność do działania ponad podziałami. W odróżnieniu od swojego oponenta był bardziej ekspresyjny, mocniej gestykulował. Kaczyński natomiast był powściągliwy w reakcjach. Pod koniec nieco się ożywił, ale zdarzyło mu się kilka razy podkreślać wypowiedź wyciągniętym palcem wskazującym. Obu kandydatom zdarzyło się biegunowo odbiec od tematu. Nie ustrzegli się wpadek językowych. Na tym polu obaj mają jeszcze sporo do zrobienia.

prof. Marek Pietraś, kierownik Zakładu Stosunków Międzynarodowych UMCS:

Mieliśmy do czynienia z grą socjotechniczną obu kandydatów. Jarosław Kaczyński był bardziej ogólnikowy. Korzystał z mniejszej liczby przykładów. Nawiązywał bardzo mocno do haseł Polski solidarnej. Podkreślał zasługi rządu przez niego kierowanego i wytykał błędy obecnego gabinetu. Bronisław Komorowski przyjął podobną taktykę, uwypuklał sukcesy rządu Donalda Tuska i krytykował rządy PiS. Marszałek Sejmu sprawiał wrażenie człowieka mającego określoną wizję prezydentury. Podkreślał wątek współpracy bez względu na przekonania polityczne. Przyjął strategię rzucania faktami. Sądzę, że po tej debacie nie zmienią przekonania żelaznych elektoratów obydwu kandydatów. Nie powiedzieli nic, co mogłoby zaskoczyć oddanych wyborców. Widać ogromną pracę, jaką wykonały sztaby wyborcze. Wypowiedzi zarówno Komorowskiego, jak i Kaczyńskiego były przemyślane. Za wszelką cenę unikano języka wykluczającego jakąkolwiek grupę elektoratu.

Henryka Strojnowska, wicewojewoda lubelski (PO):

Gest Jarosława Kaczyńskiego ze wskazującym palcem działał na mnie odpychająco. Taka gestykulacja stawia go w obszarze zamkniętym i tak naprawdę na nikogo nie podziała. W moim odczuciu, podczas całej debaty merytorycznie nie usłyszeliśmy nic nowego zarówno od Jarosława Kaczyńskiego, jak i od Bronisława Komorowskiego. Pomimo błędów językowych ten pierwszy potrafi bardzo dobrze mówić. Jego wypowiedzi są przejrzyste i spójne.

Komorowski jednak operował konkretnymi przykładami. Gestykulował, ale wskazywało to na jego otwartość i działało bardzo pozytywnie. Był przekonujący. W punkcie, gdzie mowa była o zapłodnieniu in vitro wiarygodnie zabrzmiało dla mnie stwierdzenie, że sam przeżył ojcostwo.

Trzeba jednak przyznać, że miał łatwiej, jeśli chodzi o zagadnienie gospodarki, bo je rozpoczynał i w zasadzie wyczerpał temat. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku finału, bo to on kończył debatę.

Zwycięstwo, chociaż nie było olbrzymie, przyznałabym Bronisławowi Komorowskiemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski