Aby deszcz ten spadł, musi się znaleźć źródło, z którego te pieniądze będą pochodzić. W przyrodzie sprawa wydaje się stosunkowo prosta - woda paruje, zbiera się w postaci chmur, skrapla i spada z powrotem na ziemię. W ekonomii proces ten również z pozoru łatwo opisać. Tak naprawdę są trzy źródła sfinansowania szybkich zwiększonych wydatków. Pierwsze to wyższe podatki. Zapowiedziano więc podatek bankowy i od powierzchni handlowych. Każdy podatek zapłacą jednak w konsekwencji obywatele. Więc ich nadmierne nakładanie nie przyniesie takich efektów jak oczekuje władza. Może bowiem doprowadzić do ucieczki od jego płacenia albo do zastoju gospodarczego. Trudno też z jednej strony obiecywać, że się napełni kieszeń, a z drugiej ją opróżniać. Obywatele wcześniej czy później zorientują się, że są robieni w balona.
Jeżeli nie z podatków, to można sfinansować wydatki ze zwiększonego długu. Koszt pieniądza jest aktualnie stosunkowo niski, więc można zacząć go w jeszcze większym zakresie pożyczać. Tu pojawiają się jednak bariery. Jeżeli chcemy pożyczać od polskich obywateli i instytucji, to muszą one te pieniądze mieć. Skala naszych oszczędności jest jednak stosunkowo niewielka. Trzeba więc się zwrócić do instytucji zagranicznych i międzynarodowych. One pieniądze mają, ale mogą się okazać zbyt wymagające. Poza tym trzymają nas ograniczenia związane z progami nadmiernego zadłużenia.
I tu pojawia się wytrych, z którego, jestem przekonany, że nowa władza będzie próbowała maksymalnie skorzystać. Chodzi o finansowanie pochodzące z banku centralnego, zwane potocznie „dodrukiem pieniądza”. Nie przypadkiem zapowiadane są zmiany konstytucji. Pod płaszczykiem zmian ustrojowych zostanie z pewnością wprowadzona również zmiana ograniczająca niezależność Narodowego Banku Polskiego. Stanie się on instytucją, której celem będzie finansowanie wydatków państwa, a nie ochrona wartości waluty. Przy okazji zniesie się również zapisany w konstytucji próg nadmiernego zadłużenia.
Czy taka polityka może przynieść pozytywne efekty? Tak. W krótkim terminie tak. Jeżeli deszcz trafi na żyzny grunt, to może znacząco zwiększyć plony. Takim żyznym gruntem w przypadku gospodarki jest aktywna przedsiębiorczość w sprzyjającym dla biznesu otoczeniu. Jeżeli ta przedsiębiorczość zostanie wyzwolona, to zwiększone wydatki mogą rzeczywiście spowodować silny wzrost gospodarczy. Deszcz może jednak spaść na jałowy grunt, na zbocze, z którego szybko spłynie, wyjaławiając dodatkowo ziemię lub w nadmiarze spowodować powódź.
Niestety, doświadczenia historyczne wskazują, że gwałtowne zwiększenie wydatków państwa prowadzi zazwyczaj do bardzo negatywnych dla wszystkich konsekwencji. Od zepsucia instytucji odpowiedzialnych za jego stabilność i bezpieczeństwo, do zubożenia społeczeństwa poprzez wyższą inflację, droższe kredyty i utratę wartości krajowej waluty.
Czeka nas kolejny historyczny eksperyment. A nuż nam się uda? Co z tego, że innym się nie udało, przecież to My jesteśmy mądrym, dumnym i silnym narodem.
Oby wystarczyło nam siły po tym eksperymencie, by ponownie zmądrzeć i być z tego dumnym…
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?