Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla Kremla najważniejsze, by idea Unii umarła

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
Fot. Lukasz Kaczanowski/Polska Press

„Nigdy w dziejach odrębne narody nie zawarły trwalszego ślubu przy mniejszym zastosowaniu nacisku. Stało się wedle życzenia setek tysięcy, z ujmą tylko dla garści uprzywilejowanych i dla ich pychy” - pisał o Unii Lubelskiej prof. Władysław Konopczyński. Po ponad 450 latach słowa te w odniesieniu do naszych relacji wschodnich są wciąż niezwykle aktualne, szczególnie w części dotyczącej pychy. Odnoszę wrażenie, że każdy przejaw normalności w naszych relacjach z Litwą, Białorusią czy Ukrainą są dziś ujmą dla „garści uprzywilejowanych i dla ich pychy”.

Unia Lubelska została przyjęta 28 czerwca 1569 roku. Podpisano ją 1 lipca, a ostatecznie ratyfikowana przez króla została 4 lipca 1569 roku. Zatem piszę te słowa dokładnie w 452 rocznicę wydarzeń, które ukształtowały naszą część Europy i powinny nadal kształtować naszą mentalność. I na szczęście przez pokolenia kształtowały, a Rzeczpospolita Obojga Narodów to dla wielu punkt odniesienia dla budowania dzisiejszych relacji z sąsiadami. Często słyszę deklaracje – „jestem rzeczpospolitaninem”, czyli kimś, kto rozumie, że Rzeczpospolita to coś więcej niż Polska zawłaszczana dla jakiejś grupy osób, z ksenofobią, z lękiem przed mniejszościami narodowymi, z hasłem „Polska dla Polaków”. Wydaje się, że idea tak wąskiej i zawłaszczanej Polski narodziła się gdzieś w okolicach Kremla i była rozwijana w czasie, gdy wpływy Moskwy były w naszym kraju najsilniejsze. W warunkach wolności zawsze wybieraliśmy drogę Unii a nie drogę zamknięcia na innych. I wciąż tak jest.

Żeby zrozumieć, że idee separatystyczne czy ksenofobiczne często są u nas zaszczepiane z zewnątrz, wystarczy popatrzeć na raporty takich organizacji jak np. Stop Fake. Okazuje się, że propagandyści i dezinformatorzy, którym zależy na odseparowywaniu poszczególnych państw od ich sąsiadów, z którymi mogłyby tworzyć silne sojusze, najczęściej powiązani są, lub wprost pochodzą z Moskwy. I to nie dotyczy jedynie Polski, ale w Polsce ich działania odczuwamy na własnej skórze. Szczególnie w relacjach z Ukrainą.

Mechanizm oddziaływania Kremla w wewnętrzną politykę państw objętych przez Rosję elementami wojny hybrydowej, bardzo dobrze w jednym z wywiadów opisał prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski. Otóż profesor opisał sytuację w Mołdawii, gdzie rosyjskie służby specjalne stworzyły organizację LGBT i organizację fundamentalnych prawosławnych, którzy zwalczali tę organizację LGBT: Na czele obu stali agenci rosyjscy i zagospodarowali całą mołdawską scenę polityczną. Z jednej strony tradycjonalistom pokazując jaka to straszna jest Unia Europejska bo ona popiera lesbijki i homoseksualistów, a z drugiej pokazując Unii Europejskiej jaka to prymitywna i zacofana jest Mołdawia, bo tam się takich bije. W ten sposób interes polityczny został „obsłużony” na obu kierunkach z absolutnym oderwaniem od istoty ideologicznej sporu. Dla służb rosyjskich jest nieistotne czy ktoś będzie występował pod tym czy pod tamtym sztandarem, istotne jest to aby istniał konflikt, który będzie destabilizował scenę polityczną i odpychał ją od Zachodu.

W podobny sposób niszczy się ducha Unii w Rzeczpospolitej. Obsługując wszelkie możliwe strony sporu, bo nie ważne czy któraś ze stron wreszcie wygra, ważne by istniał konflikt. Polska pęknięta to Polska, którą łatwo izolować, Polska podzielona, to Polska, którą łatwo rozchwiać, Polska rozbita, to Polska niezdolna do budowy silnych sojuszy. W tym miejscu felietonu Polak podzielony, wymęczony nieustannym konfliktem i z rozchwianymi emocjami bardzo chętnie wskaże palcem, kto dzieli Polaków. Każdy, kto korzysta z mediów społecznościowych, kto zagląda do komentarzy pod artykułami w gazetach zna zestawy tych obelg i mechanicznie rzucanych oskarżeń. Z obu stron barykady. I co najważniejsze, obie strony tej barykady są przekonane o swojej wyższości i racji. Przeciwnicy to zdrajcy. Czy nie o to właśnie chodzi w opisanej przez prof. Żurawskiego vel Grajewskiego metodzie działania?

Trójkąt Lubelski nad Dnieprem. Felieton kresowy Pawła Bobołowicza

A teraz dodajmy do całej układanki „obcego”. Cudzoziemca. Naszego sąsiada, często nie tak dalekiego, bo mniejszości narodowe żyją w Polsce i mają się dobrze. Na tle innych krajów Europy Zachodniej wcale nieźle, i potwierdzi to każdy, kto realnie ocenia sytuację w naszym kraju. Wystarczy poczytać zachodnie gazety, by zobaczyć jak realnie wygląda problem na tle narodowościowym na ulicach wielkich miast. W Polsce na szczęście cudzoziemcy mogą czuć się bezpiecznie. Co nie znaczy, że problem nie istnieje. Jak już wspomniałem, dziś najbardziej na prowokacje narażone są relacje polsko-ukraińskie i to nastroje antyukraińskie są najbardziej rozbudzane. Często w idiotyczny i krótkowzroczny sposób. Za przykład wezmę niedawną sytuację z naszej wschodniej granicy. 24 czerwca szef Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Anton Drobowycz przekraczał granicę przejściem Szeginie-Medyka. Jechał m.in. na spotkanie ze społecznością ukraińską w Przemyślu, zapoznać się ze stanem ukraińskich cmentarzy i wziąć udział w uroczystości ku czci żołnierzy Ukraińskiej Republiki Ludowej. Miał oficjalne zaproszenie, prośbę z konsulatu o pomoc w przekroczeniu granicy. Mimo to wjazd do Polski zajął im 6,5h. Mimo, że polska straż graniczna pomogła w sprawnym przekroczeniu granicy, problemy zaczęli robić celnicy. Nieoficjalnie wiadomo, że przyczyną były przewożone przez niego książki autorstwa Bogdana Huka, polskiego dziennikarza zajmującego się tematyką stosunków ukraińsko-polskich. Książki miały na okładce napis UPA i WiN. UPA w barwach czerwono-czarnych a WiN w biało-czerwonych. Te czerwono-czarne nie zostały zaakceptowane. Co istotne, książka Huka wydana została w 2018 Polsce a nie na Ukrainie, a przewożone egzemplarze były tylko jej tłumaczeniem, o czym członkowie delegacji informowali celników. Nie pomogło.

Za tydzień, 11 lipca obchodzić będziemy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. To nie przypadkowa data, bo tego dnia wspominane są wydarzenia Krwawej niedzieli na Wołyniu. Przyjmuje się, że to dla Polaków jeden z najtragiczniejszych dni całej II wojny światowej. Będziemy chcieli uczcić ofiary tej zbrodni. Zapewne polskie delegacje ruszą na Wołyń i do Galicji. I co, jeśli strona ukraińska zechce zadziałać symetrycznie do wydarzeń sprzed tygodnia? Pomoże to w naszych relacjach z sąsiadem czy zaogni konflikt? Media na Ukrainie zauważyły incydent na granicy, nasze nie. Ale gwarantuję, że ewentualną symetryczną akcję nasze media już zauważą. I co wtedy? Ktoś dotrze do prawdy, że to odpowiedź na działania strony polskiej czy zbudowana zostanie narracja, że o to Ukraińcy przeszkadzają uczcić ofiary rzezi? I znów racje będą podzielone, a konflikt polsko-ukraiński dostanie nowego paliwa. Bo najważniejsze, by idea Rzeczypospolitej umarła. Oczywiście najważniejsze dla Kremla.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski