Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dobili ranną zwierzynę

Wojciech Koerber Wrocław
Po piątkowym zwycięstwie 3:0, również i w sobotę biało-czerwoni nie dali Wenezueli szans w spotkaniu 4. serii gier grupy D Ligi Światowej. We wrocławskiej Hali Stulecia ekipa Daniela Castellaniego zwyciężyła 3:1 (27:29, 25:14, 25:21, 25:22), dopisując do tabeli trzy kolejne oczka.

- On to naprawdę dobrze robi - rzucił w naszą stronę podczas meczu olimpijczyk z Moskwy, trzykrotny wicemistrz Europy Maciej Jarosz. Na myśli miał robotę, jaką argentyński selekcjoner wykonuje z młodym polskim zespołem. A miał Jarosz prawo czuć się z lekka zawiedziony, bo przecież w sobotę Jarosz junior (Jakub) rozpoczął mecz na ławce. Jego miejsce zajął inny wrocławianin Marcel Gromadowski.

W porównaniu z piątkową potyczką w wyjściowej szóstce doszło w sumie do trzech zmian. Nie rozgrywał już Jakub Łomacz, lecz Paweł Woicki, a zamiast Bartosza Kurka starał się przyjmować Zbigniew Bartman. Zresztą, nie tylko przyjmować. Bartman straszył też w ataku i w polu zagrywki, powodując kłopoty gości z przyjęciem. A jak zwykli mawiać starzy, zaprawieni w bojach trenerzy w siatkówce nie da rady bez pół litra i bez przyjęcia.

Nie od razu jednak sukces zbudowano. Pierwszą partię wygrali goście, a żadnej czapy nie "sprzedał" w niej najlepszy blokujący tegorocznej edycji Ligi Światowej Marcin Możdżonek. W kolejnej olimpijczyk z Pekinu siał już przy siatce taki zamęt, że kilkakrotnie ustawiał nad taśmą mur nie do przejścia. Sytuacja została opanowana, więc polska młodzież mogła się wziąć za dobijanie rannej zwierzyny. I nawet błędy sędziów liniowych - na naszą niekorzyść - nie były w stanie wyprowadzić gospodarzy z równowagi.

Libero, 19-letni Paweł Zatorski, grał przed gorącą publicznością jakby nie posiadał układu nerwowego, pewnie i spokojnie. Pozostali również. Choć można odnieść wrażenie, że schładzanie głowy to pewien problem Gromadowskiego. Fizycznie to kawał chłopa, udo ma wielkie jak dwa Bartmana i jeszcze jedno Zatorskiego, wielką siłę, wielki potencjał. Musi jednak nabrać jeszcze pewności siebie. No ale czyż to nie mecze Ligi Światowej mają właśnie temu służyć?!

Co dalej? Czwórmecz z Finlandią (najbliższy weekend na wyjeździe, 17 i 18 lipca w Bydgoszczy), który zdecyduje o 2. miejscu w grupie. W sobotę Finowie rozprawili się po tie-breaku z Brazylią, a ich trener Mauro Berruto - przypomnijmy - to ta właśnie postać, która przed laty ubiegała się o posadę trenera polskiej kadry. - Chcę zdobyć z waszą kadrą olimpijski medal - mówił wówczas Włoch.
W siedzibie PZPS uznali jednak, że chcieć, nie znaczy móc, i że lepsze referencje ma Lozano. Berruto znalazł więc swoje wyzwanie w Skandynawii, gdzie jego pracę szanują i cenią.

We Wrocławiu nie było urlopującego się szefa PZPS Mirosława Przedpełeskiego. Zapewnił jednak, że jeśli Polacy wywalczą drugie miejsce, to on powalczy o dziką kartę na Final Six w Belgradzie (22-26 lipca).

Mirosław Przedpełski (prezes PZPS)

Umówiłem się z trenerem Castellanim, że jeśli nasi zajmą drugie miejsce w grupie i pokażą, że sobie radzą, to ja zrobię wszystko, byśmy otrzymali dziką kartę na finał. Konkurencja jest jednak silna, choćby Włosi, którzy organizują przyszłoroczne MŚ.

Daniel Castellani (trener Polaków)

Jestem szczęśliwy, prowadząc drużynę przed tak wspaniałą publicznością. Z każdym meczem mamy być lepsi, a co do spotkania z Wenezuelą? W decydujących momentach potrafiliśmy gości blokować i to był klucz do naszego zwycięstwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski