Dramat w Niemczech: matka zabiła piątkę swoich dzieci, potem rzuciła się pod pociąg, by popełnić samobójstwo

Dramat w niemieckim mieście Solingen, matka zabiła piątkę swoich dzieci, potem chciała popełnić samobójstwo, rzucając się pod koła pociągu.

Zabójczyni żyje, jest w ciężkim stanie, policja nie może jej jeszcze przesłuchać. Nieznane są okoliczności, jak i podłoże tego dramatu.

Prokuratorzy wszczęli śledztwo w sprawie pięciu morderstw. Sekcja zwłok wykazała, że pięcioro dzieci zostało uduszonych, wcześniej matka miała im podać środki uspokajające.
Władze Nadrenii Północnej-Westfalii postawiły pięć zarzutów morderstwa i nakazały aresztowanie 27-latki, która przebywa w szpitalu, gdzie lekarze walczą o utrzymanie jej przy życiu.

-Pięcioro dzieci z Solingen zmarło w tragiczny sposób -mówił jeden z policjantów Robert Gereci na konferencji prasowej w Solingen. Policja znalazła martwe dzieci w ich mieszkaniu.

Gereci potwierdził tożsamość i wiek trzech dziewczynek w wieku 1, 2 i 3 lata oraz dwóch chłopców w wieku 6 i 8 lat.
Szef zespołu ds. zabójstw, który prowadzi dochodzenie w tej sprawie, Marcel Maierhofer, powiedział, że sekcje zwłok dzieci wykazały oznaki ich uduszenia.

Najstarsze dziecko zabójczyni, 11-letni chłopiec, poszedł normalnie w czwartek rano do szkoły. Matka zadzwoniła do szkoły, mówiąc, że chce zabrać go z klasy, tłumacząc to śmiercią w rodzinie.

Zabrała go na dworzec kolejowy w Düsseldorfie, gdzie wskoczyła pod pociąg, najwyraźniej „z zamiarem samobójczym” - mówił Maierhofer.

Babcia dzieci, która mieszka w innym mieście, zawiadomiła policję o możliwym przestępstwie, po tym, jak córka wysłała jej wiadomość na WhatsApp. Napisała, że ​​jest „w złym stanie”, spowodowaną separacją z 28-letnim ojcem czwórki jej najmłodszych dzieci.

Śledczy sądzą, że jej rozstanie z mężem rok temu mogło odegrać rolę w tej sprawie. Dodają, że nie ma dowodów na to, że stan kobiety pogorszył się z powodu epidemii koronawirusa.

Ta rodzina była znana władzom, urzędowi ds,. Nieletnich i policji. Dochodziło w ich domu do kłótni kobiety z jej partnerami.
Kobieta wcześniej oskarżyła jednego z byłych partnerów o kradzież, a śledczy mówili o dwóch niedawnych interwencjach w tym mieszkaniu, nie podając szczegółów.
Profesor Stefan Röpke mówi, że przypadki tzw. samobójstwa rozszerzonego są częstsze u mężczyzn, ale są też spotykane u kobiet.

-Mogą zdarzyć się przypadki, w których ludzie po prostu tracą kontrolę nad rzeczywistością. Ci ludzie mogą powiedzieć: muszę ich zabić, aby ich uratować. Albo mogą chcieć odebrać sobie życie, a potem zadają sobie pytanie, kto będzie wtedy opiekował się ich dziećmi - powiedział Röpke.

-W przypadku samobójstwa rozszerzonego przestępstwo nie jest tak naprawdę wymierzone w dzieci jako takie, zamiast tego osoba często chce odebrać sobie życie i zostawić czyste konto, że tak powiem, dodał.

Premier Nadrenii Północnej-Westfalii, Armin Laschet, powiedział: władze zrobią wszystko, aby wyjaśnić sprawę i wyraził współczucie dla ocalałych i poszkodowanych.

-Takie sprawy sprawiają, że ​​odkładasz na bok codzienną harówkę i myślisz o naprawdę ważnych rzeczach w życiu - powiedział Laschet.

Niemiecka minister ds. Rodziny Franziska Giffey mówi, że ​​ta sprawa bardzo ją zasmuciła, nie mogła w nią uwierzyć. - Musimy poczekać na wyniki dochodzenia, nie wyciągajmy przedwczesnych wniosków- dodała.

Kardynał z Kolonii Rainer Maria Woelki powiedział, że modlił się za ofiary podczas porannej mszy. To straszny czyn, który rani serce – mówił Woelki.