Dworzec nasz czy wasz?

Czasami tak sobie myślę, że gdyby nie PKS Wschód, to w mieście byłoby nudno. A tak zawsze możemy liczyć na pomysłowość kierownictwa tego publicznego przewoźnika, które w tworzeniu medialnej zawieruchy nie ma sobie w regionie równych.

Po wstrzymaniu konkursu na zagospodarowanie dworca na Podzamczu, likwidacji części kursów, które dla innych przewoźników są dochodowe, cięciu pensji dla załogi i szeregu innych spektakularnych decyzjach zarządu PKS Wschód, przyszedł czas na kolejną eksplozję pomysłowości. Publiczny przewoźnik ma teraz mało publiczny zamysł, aby sprzedać dworzec autobusowy usytuowany przy głównym dworcu PKP. To nic, że wcześniej między samorządami województwa i miasta toczyła się dyskusja o potrzebie przekształcenia terenu obu dworców PKP i PKS w jeden duży węzeł komunikacyjny. To nic, że PKS Wschód należy właśnie do samorządu województwa. To nawet nic, że sprzedaż tego terenu nie zbawi finansów grzebiącej się po szyję w długach firmy.

Jak to mówią: pomysł jest pomysł i ważne, że jest autorski. A czy mądry, czy głupi to już kwestia drugoplanowa. Na miejscu zarządu PKS Wschód poszedłbym jeszcze o krok, a może i dwa, dalej. Wystawiłbym na sprzedaż również dworzec główny, bazę przy ul. Hutniczej, a następnie cały tabor - przynajmniej ten, który jeszcze się nie zdezelował. Wówczas byłaby duża szansa, że rok 2013 byłby najbardziej dochodowy w historii firmy. I może wystarczyłoby jeszcze funduszy, żeby utrzymać na rynku kierownictwo firmy w 2014 r.

Jeżeli PKS Wschód zamierza podejmować stricte rynkowe decyzje, to proszę bardzo, ale niech odetnie się w końcu od samorządowych dotacji. Jeżeli natomiast z dotacji tych korzysta, to niech uwzględnia interesy samorządów i mieszkańców tak regionu, jak i miasta, którzy pośrednio na firmę łożą. Swoją drogą, czekam na białą księgę marszałka województwa z podsumowaniem wszystkich trafionych decyzji zarządu PKS Wschód.