Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Dyktator" Sachy Barona Cohena, czyli przesuwanie granicy obyczajności

Jacek Sobczyński
W "Dyktatorze" stylizowany na Saddama Husajna Cohen śmieje się z ataków terrorystycznych.
W "Dyktatorze" stylizowany na Saddama Husajna Cohen śmieje się z ataków terrorystycznych.
W słowniku Sachy Barona Cohena nie ma miejsca na słowo "przesada". Komik jest mistrzem w obrażaniu ludzi. Teraz wpuszcza do kin swojego "Dyktatora".

Oberwanie od oburzonego widza jest marzeniem każdego zawodowego rozśmieszacza. Sachy Baronowi Cohenowi to przytrafiło się po premierze "Borata". Inna sprawa, że komik wręcz sam się o to prosił, gdy przebrany za kazachskiego reportera (znaki szczególne: charakterystyczny wąs i obciachowy garnitur) nagabywał nowojorskich przechodniów. Ale gdyby nawet w cywilu Cohenowi zachciało się odwiedzić Kazachstan, musiałby szykować się na wyjazd w trumnie.

Tamtejsi mieszkańcy byli oburzeni tym, jak komik przedstawił ich w "Boracie". Przypominamy: to fikcyjna (choć stylizowana na dokument) historia reportera, który wyjechał w podróż do Ameryki. Borat jest nieokrzesanym prymitywem, do tego wywodzi się z kraju, gdzie - według filmu - dorośli mężczyźni spółkują z małymi dziewczynkami a ludność zabawia się polowaniem na Żydów czy kolektywnym piciem sfermentowanego moczu.

"Dyktator" jest kolejnym przykładem na systematyczne przesuwanie poprzeczki obyczajowości światowej komedii.

Celem Cohena nie było jednak wyśmianie Kazachów. Poprzez swoje idiotyczne zachowanie komik chciał odsłonić w filmie autentyczną głupotę Amerykanów. Bo film to tak naprawdę częściowo fikcyjny dokument - Borat udaje, ale jego ofiary nie wiedzą, że są w ukrytej kamerze. Podobny patent Sacha Baron Cohen powtórzył w obrazie "Bruno", gdzie znów wciela się w dziennikarza (tym razem nieistniejącej, gejowskiej stacji), by sprawdzić tolerancję mieszkańców Stanów. A jak będzie wyglądał "Dyktator"? Cohen gra tu tytułowego przywódcę nieistniejącego, arabskiego kraju, swobodnie inspirowanego postacią Saddama Husajna. Spodziewajmy się żartów z terroryzmu i ataków bombowych - brutalny żart komika celuje przede wszystkim w świeże rany.

"Dyktator" jest kolejnym przykładem na systematyczne przesuwanie poprzeczki obyczajowości światowej komedii. Różnica między tym, z czego wolno się śmiać a z czego nie, zaciera się z każdym rokiem.

- Telewizje chcą emitować takie produkcje, które obejrzy jak największa ilość widzów. Dlatego wybierają "bezpieczne" seriale dla uniwersalnej widowni. To będzie się z czasem zmieniać wraz z dorastaniem młodych ludzi, wychowanych już w czasach internetu. Domyślam się, że wśród osób przed 20. rokiem życia zdecydowana większość widziała dużo więcej odcinków "Family Guy" i "South Park", niż "Niani" czy "Ranczo". Jeśli stacje telewizyjne będą chciały przyciągnąć tych ludzi przed telewizory, to prędzej czy później będą musiały przygotować dla nich ofertę, zawierającą bardziej niegrzeczny humor - uważa Maciej Morze z poznańskiego kabaretu Czesuaf.

Przywoływane przez poznańskiego kabareciarza "Family Guy" i "South Park" to sztandarowe przykłady nurtu obrazoburczych seriali animowanych, które podbijają obecnie cały świat. Ten pierwszy opowiada o dysfunkcyjnej, amerykańskiej rodzinie, wikłającej się w masę absurdalnych wydarzeń. Osią drugiego są losy grupy małych chłopców, z prowincjonalnego miasteczka. Twórcy obu cykli nie oszczędzają na ekranie absolutnie nikogo.

Palmę pierwszeństwa dzierży "Family Guy" - w 2010 roku twórcom oberwało się za odcinek, w którym bohater umawia się z chorą na zespół Downa dziewczynką, której matka jest gubernatorem Alaski (wyraźne nawiązanie do Sary Palin, której syn cierpi na tę samą chorobę). Kiedy widzowie i Palin chcieli spalić producentów na stosie, głos zabrała dziewczynka, podkładająca głos tej bohaterki - również chora na Downa. W oświadczeniu dla prasy napisała, że dubbingowanie tej postaci było dla niej czymś niezwykłym - po raz pierwszy czuła się jak pełnoprawny członek społeczeństwa. Zwróciła też uwagę na żarty z jej bohaterki - dlaczego nie można się z niej śmiać, skoro chce być traktowana jak inni?

Nie tylko oni szokowali widzów. Twórcy "South Parku" rozsierdzili świat islamu, umieszczając w jednym z odcinków serialu postać Mahometa, przebranego za misia. "Żywot Briana" grupy Monty Pythona opowiadał historię niesłusznie ukrzyżowanego mężczyzny, będącej naturalną paralelą losów Chrystusa. Ale za skandal można także dostawać nagrody. Jak Roberto Benigni, którego komedia "Życie jest piękne" dostała aż trzy Oscary, choć jej akcja działa się w obozie koncentracyjnym.

Bo szokować można i z klasą. A zagniewani odbiorcy? "Tylko fanatycy nie umieją śmiać się z własnej religii" - jak słusznie mówili członkowie trupy Monty Pythona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Dyktator" Sachy Barona Cohena, czyli przesuwanie granicy obyczajności - Głos Wielkopolski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski