Działacze SLD: Potrzebny jest ferment. Inaczej koniec z Sojuszem

SLD przegrał wybory 9 października w okręgu lubelskim - podobnie jak w całym kraju. Partia zdobyła u nas co prawda jeden mandat (Jacka Czerniaka), ale poparcie na poziomie 6,48 proc. to porażka. Cztery lata temu koalicja Lewica i Demokraci dostała w okręgu lubelskim 10,5 proc. głosów.

Nic więc dziwnego, że niektórzy działacze z woj. lubelskiego mówią o rozliczeniach i konieczności zmian. - Programowych, organizacyjnych i personalnych. I to szybkich, do stycznia, bo inaczej ludzie zaczną odchodzić i do czerwca nie będzie już czego zbierać - precyzuje Grzegorz Kurczuk, były poseł i minister sprawiedliwości, niegdyś szef lubelskiego SLD. Polityk zaznacza, że roszady powinny dotyczyć nie tylko partyjnej centrali, ale też regionalnych struktur: - Bez fermentu od dołu do góry to wszystko "skiśnie". I za cztery lata nawet o pięciu procentach nie będziemy mogli marzyć.

Tego samego zdania jest m.in. Edward Łągwa, przewodniczący SLD we Włodawie i tamtejszy radny powiatowy. - Trzeba zwołać zjazd na Lubelszczyźnie i wybrać nowe władze - mówi.

Kurczuk dodaje, że nowi ludzie to nie wszystko. - Potrzeba zmiany sposobu myślenia, innego języka, większego zaangażowania w przezwyciężanie takich zjawisk, jak bezrobocie, wyzysk i wykluczenie społeczne - mówi. - A także porozumienia z innymi ugrupowaniami lewicowymi. Nie wykluczam, że jest dziś miejsce na powołanie nowej formacji w miejsce SLD - podkreśla.

Co na to wszystko Jacek Czerniak? - To pewne, że trzeba ocenić program, na nowo ustalić priorytety - mówi. A zmiany personalne? - To wewnętrzna sprawa SLD i nie powinno się jej dyskutować na łamach prasy. Ale oczywiście poddam się ocenie uczestników konwencji wojewódzkiej, przeanalizujemy przebieg kampanii. Wtedy zapadną decyzje, kto powinien kierować SLD w regionie - uważa Czerniak.

Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!