Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień Matki: Każda mama jest inna i to ona wybiera to, co dobre dla dziecka

Marta Żbikowska
Ewa Bandurska nie oddałaby swoich dzieci do żłobka
Ewa Bandurska nie oddałaby swoich dzieci do żłobka
Każdy wybór, którego dokona matka będzie dla kogoś zły. Ważne, żeby był dobry dla jej dziecka. Karmienie piersią, czy mleko modyfikowane to jeden z pierwszych dylematów młodej mamy.

Są wybory, których musimy dokonywać codziennie. Nie tylko co cztery, czy pięć lat. I nie tylko w obchodzonym dzisiaj Dniu Matki. Wybory ważne, decydujące o życiu bezbronnego człowieka. Decydując o sobie, sami ponosimy konsekwencje ewentualnych błędów. W przypadku decyzji dotyczących dziecka jest inaczej. To matka staje przeddylematami, które mogą zaważyć o przyszłości jej dziecka. Każda matka chce, żeby jej dziecko było szczęśliwe i tym kieruje się dokonując wyborów. Tylko dla każdego to szczęście znaczy co innego.

ZOBACZ TEŻ:

Zaczyna się od samego początku. Od ciąży i wyboru lekarza. Potem poród naturalny, czy cesarka? W sieci roi się od pytań i wątpliwości przyszłych matek. Te, które mają swoje zdanie, bronią go jak niepodległości. Na żadnych innych forach nie ma takiej zajadłości i agresji, jak na portalach dla matek. Wymiana poglądów dwóch obozów politycznych to przy tym popołudniowa herbatka u cioci. Epitetów i inwektyw, jakimi obrzucają się młode kobiety nie powstydziliby się kibice wrogich drużyn.

Aż trudno uwierzyć, ile emocji wzbudzają dyskusje dotyczące karmienia dziecka. Podać pierś, czy butelkę? "Ty dojna krowo, niedługo będziesz mogła swoje obwisłe piersi zarzucać na plecy" - wypowiada się, może nie do końca merytorycznie, zwolenniczka mleka modyfikowanego. "Ty leniwa świnio, dla własnej wygody trujesz dziecko podając mu całą tablicę Mendelejewa" - odpowiada matka karmiąca piersią. Wybór między trzodą chlewną, a bydłem do prostych nie należy.

Karmienie na dalszych etapach również wywołuje działania obronno-zaczepne. Podawać jedzenie ze słoiczków, czy gotować samej?

Zdecydować się na tradycyjne papki, czy iść z coraz bardziej popularnym nurtem BLW, w którym to dziecko samo decyduje, co i kiedy chce wprowadzać do swojej diety mając do wyboru małe kawałki gotowanych warzyw i owoców ułożone na tacce czy talerzyku. Według niektórych, od wyboru sposobów karmienia zależy czy będziemy mieli w domu wybrzydzającego niejadka, czy też dziecko chętne na kulinarne eksperymenty.

Czy aby wychować dzieci trzeba poświęcić swoje życie?

Z czasem jednak pojawiają się dylematy, których rozwiązanie może mieć wpływ na emocjonalny rozwój naszych dzieci, na ich relacje z ludźmi, których spotkają w życiu, na ich wizerunek samych siebie. Warto przygotować się do macierzyństwa. Poczytać, porozmawiać z innymi matkami, a przede wszystkim pomyśleć, jak chcemy wychować dziecko.

Mamy o swoich wyborach

Najważniejsza jest dobra relacja
Zawsze wiedziałam, że chce traktować swoje dzieci inaczej, niż sama byłam traktowana - mówi Teresa Piszczała-Nowak. - Gdy urodziłam pierwszego syna zaczęłam stosować coś całkiem przeciwnego od wychowania autorytarnego, czyli antypedagogikę. W praktyce okazało się to totalną porażką - przyznaje.

- Przeszłam potem przez system kar i nagród, próbowałam syna "ustawiać", jak radzili znajomi, ale była to droga donikąd. W końcu trafiłam na Jaspera Juula. W jego książkach znalazłam wskazówki, które były mi bliskie. Juul całkowicie uwalnia od stosowania metod. Każe dziecko traktować poważnie.

Na początku trudno uwierzyć w to, że dziecko nieprzymuszane, bez żadnej presji będzie chciało z nami współpracować. Ale patrząc na trzyletnią córkę nie mam wątpliwości, że postępuję słusznie. Laura jest świadoma swoich emocji, umie je nazwać, świetnie określa granice, co chce, a czego nie chce. Jest otwarta w relacjach. Szanujemy siebie i swoje emocje.

Nigdy nie powiem do dziecka: "Nie bądź zła". Powiem raczej: "Widzę, że jesteś zła. To musi być dla ciebie trudne". Nie stosuję kar i nagród, nie chcę wymuszać posłuszeństwa. Posłuszeństwo przeczy odpowiedzialności. Jeżeli Laura nie chce czegoś zrobić, nie zmuszam jej, tak, jak nie zmuszam innych, dorosłych członków rodziny. Rozmawiam z nią i jestem w swoim macierzyństwie autentyczna.
Małe dziecko tylko z mamą
Nigdy nie posłałabym dziecka do żłobka - mówi Ewa Bandurska. - Wyrosłam w takim modelu, że mama była z nami w domu. Ani ja, ani moje rodzeństwo nie chodziliśmy nawet do przedszkola.

Ten rodzinny model to pierwszy powód, dla którego ani ja, ani moja siostra, która ma dziecko, nie zdecydowałyśmy się na żłobek. Druga sprawa to wiedza psychologiczna i pedagogiczna. Dziecko do trzeciego roku życia do prawidłowego rozwoju potrzebuje przed wszystkim poczucia bezpieczeństwa. A takie zapewnia mu mama i tata bądź inny stały opiekun. W żłobku panie się wymieniają, małe dziecko nie może liczyć na pełną uwagę i zaspokajanie swoich potrzeb.

Na rozwój społeczny przyjdzie jeszcze czas. Takie małe dzieci naprawdę nie bawią się ze sobą, tylko obok siebie. Kolega może być interesującym obiektem, ale dwulatki, a już na pewno młodsze dzieci, nie wchodzą ze sobą w relacje społeczne. Ten moment przychodzi później. Mogę to obserwować, bo prowadzę grupę zabawową dla mam z dziećmi. Na szczęście, mamy taką sytuację, że mogliśmy ustalić, że ja będę zajmować się dziećmi. Mając tak dużą rodzinę, jak moja, mogę liczyć na jej pomoc w sytuacjach, gdy potrzebuję czasu dla siebie. Sporadycznie zatrudniam też opiekunki. Ale rozumiem też, że są mamy, które muszą pracować, a ich sytuacja materialna nie pozwala na inny wybór niż żłobek.

Żłobek to dobre miejsce
Od razu wiedziałam, że chcę, żeby moja córka chodziła do żłobka - mówi Sylwia Ludek. - Po pierwsze, nie stać mnie było wtedy na opiekunkę, a musiałam wrócić do pracy, a poza tym, uważam, że żłobek to dobre miejsce.
Laurę zaczęłam wozić do żłobka, gdy miała sześć miesięcy. Na początku na krótko, żeby się zaadaptowała, poznała opiekunki. Okazało się, że Laura bardzo szybko je polubiła, nie miała problemu z zostawaniem. W żłobku podobało mi się uporządkowanie. Był tam harmonogram dzienny, tygodniowy, miesięczny. Wiedziałam, co moje dziecko robi, czego się uczy. Plan był układany przez psychologa. Ciocie doskonale zajmowały się maluchami.

Po pracy odbierałam dziecko nakarmione, wypoczęte, wyspane. Cały wolny czas mogłam już poświęcić Laurze, mogłam pójść z nią na spacer albo na plac zabaw. Nie musiałam się martwić o tak zwane oporządzanie dziecka.

Jedynym problemem było to, że Laura chorowała. Nie aż tak bardzo, żeby ze żłobka zrezygnować, ale i tak potrzebowałam dodatkowej osoby do pomocy. Była z tego taka korzyść, że kiedy córka poszła do przedszkola nie mieliśmy już tego problemu.

Moja córka jest bardzo otwarta, towarzyska. Nigdy nie miała problemu z tym, żeby z kimś zostać. Myślę, że to dzięki temu, że od początku wiedziała, że świat to nie tylko mama, ale są w nim też inni ludzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dzień Matki: Każda mama jest inna i to ona wybiera to, co dobre dla dziecka - Głos Wielkopolski

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski