Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziurawe listy wyborcze

Kazimierz Pawełek
Znamy już oficjalną datę tegorocznych wyborów parlamentarnych. Pan prezydent wyznaczył je na niedzielę 9 października. Zgodnie z decyzją Trybunału Konstytucyjnego będą trwały jeden dzień. Dla komitetów wyborczych wszystkich partii jest to ostatni dzwonek na kompletowanie list wyborczych, co jest pracą niezwykle trudną i skomplikowaną, z różnych powodów: nadmiaru chętnych lub ich braku.

Niektóre partie już ogłosiły, że maja komplet kandydatów, co nie znaczy, że nie można ich zastąpić innymi. Trwa bowiem dalej poszukiwanie osób o głośnych nazwiskach, także spoza szeregów partyjnych. Największym wzięciem cieszą się, podobnie jak w minionych latach sławni sportowcy i artyści. Jak dotychczas nie było jednak tak szlagierowego werbunku jaki miał miejsce w 2005 roku, gdy znanemu w Lublinie działaczowi PIS-u udało się upolować Krzysztofa Cugowskiego. Łowy ciągle trwają, więc ustrzelenie wyborczego jelenia ciągle jest możliwe. Dotychczasowe trofea to mimo wszystko co najwyżej nudzące się byłe gwiazdy. Z braku innych zajęć w ich emeryckim życiu, są dość łatwe do upolowania, myślące naiwnie, że ich sławne kiedyś nazwiska znów zajaśnieją pełnym blaskiem. A guzik, oni sami staną się co najwyżej typowym "mięsem armatnim", czyli automatami do podnoszenia rąk podczas głosowania, oczywiście zgodnie ze wskazaniem lidera.

Najmniej kłopotów z zapełnieniem list wyborczych mają, jak zawsze, partie rządzące. Tam na każde, nawet na najodleglejsze miejsce, jest wielu kandydatów. Logika myślenia jest taka: wiadomo, że z szesnastego czy dwudziestego trzeciego miejsca do Sejmu się nie załapię, ale jestem podwieszony do zwycięzców i potem o mnie nie zapomną i jakaś posada się znajdzie.

Wzorem wyczynowych sportowców największa i zarazem bezpardonowa walka trwa o miejsca "na pudle", czyli o trzy pierwsze. One zazwyczaj dają upragniony mandat, chociaż bywają przykre wyjątki dla prymusów. W poprzednich wyborach kilku przepadło, ale są to wypadki tak rzadkie, jak uśmiech na twarzy Zbigniewa Ziobry.

Prawdziwy ból głowy przeżywają natomiast partie spoza parlamentu: różnego rodzaju kanapy, odradzające się jedynie na czas wyborów. Chętnych do kandydowania jak na lekarstwo, bo ludzie coraz bardziej zdają sobie sprawę, że wyrzucanie pieniędzy w błoto wyborcze jest drogą i bezsensowną zabawą. A listy wypełnić nazwiskami trzeba, aby nie świeciły łysinami. Stąd też urządza się polowanie na chętnych chociaż nie majętnych, którzy pragną tylko aby ich nazwisko pokazało się publicznie. Niektórych trzeba wprowadzać na listy przez przysłowiowy bufet. Bywa jednak, że chętnych brak, więc wpisuje się na listy wyborcze członków rodzin lub kolegów. Często bez ich wiedzy.

Chichotem historii można nazwać fakt, że kiedyś za dostanie się na listę kandydacką pewnej, dziś już mocno podupadłej, partii trzeba było uiści "wpisowe". Teraz, być może, ten dawniejszy pewniak sam musi szukać kandydatów z przysłowiowej ulicy. Łaska nie tylko pańska, ale i wyborców ciągle na pstrym koniu jeździ.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski