Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziwny ptak „RODO”

Maciej Wijatkowski
Szaleństwo, związane z wprowadzeniem w życie Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych, „bawiąc - uczy, ucząc - bawi”. Po pierwsze: nieprzeliczalne tłumy naiwnych zaczęły wierzyć, że rozporządzenie zapewni bezpieczeństwo ich danych. Po drugie: słychać gromkie: „Nareszcie! Skończą się telefony od akwizytorów!” Otóż: ani jedno, ani drugie.

Powszechne „utajnienie” imion i nazwisk wywołuje, co najwyżej, uśmiech politowania. Bąkanie pseudonimów i imion w poczekalniach przychodni powoduje wyłącznie wybuchy radosnych komentarzy i falę nieporozumień. Jeśli ktoś nie wiedział, na co choruje sąsiad z ławki, to szybko się dowiaduje, bo trzeba przecież jakoś go wezwać!

Paranoja z zakazami wypisywania specjalności lekarzy na drzwiach gabinetów dorównuje chyba tylko zakazowi umieszczania nazwisk na tabliczkach domofonów. W obu przypadkach jedynym sukcesem jest utrudnienie życia sobie i innym.

Jeśli udostępnienie danych osobowych do przetwarzania jest dobrowolne, to jak należy rozumieć blokowanie dostępu do strony interneto-wej w przypadku nie wyrażenia zgody na udostępnienie owych danych? To szantaż, głupota nie znających rozporządzenia, czy tylko prymitywne cwaniactwo łowców „klików’? Pojawiający się komunikat teoretycznie daje możliwość wyboru: chcesz być na naszej liście reklamo-biorców, to wyraź zgodę. Nie chcesz, to... No, właśnie.. To - nic, bo tej drugiej opcji przeważnie się nie przewiduje.

Co najważniejsze: dokładne (lub tylko - uważne) przeczytanie rozporządzenia szokuje naiwnych już śródtytułami. To nie są przepisy ograniczające dostęp do naszych danych, lecz ułatwiające gospodarowanie nimi. Tak, tak! Wyrażasz zgodę - i spadaj! My już będziemy wiedzieli, co zrobić z twoimi prywatnymi sprawami!

Skojarzenie z ptakiem dodo - wymarłym trzysta lat temu gatunkiem z Mauritiusa - jest proste i oczywiste: rozporządzenie istnieje, ale nikt nie doświadczył osobiście jego zbawiennego wpływu. Wszyscy o nim mówią, ale niewielu zna jego rzeczywiste założenia. Jest takie, jakim był ten ptak: zauważalne, realne i bardzo łatwe w wykorzystaniu - w dowolny sposób, ale szalenie ulotne.

Ptaki dodo wyginęły, bo były łatwowierne - nie bały się obcych i dawały się łapać „gołymi rękoma”. To podobne do obrazu dzisiejszego, przeciętnego klienta - daje się łapać na cykliczne „amber-goldy” i wierzy we wrodzone dobro każdego współobywatela.

Jeśli myślimy, że „ptak” RODO zapewni nam bezpieczeństwo i prywatność, to głęboko się mylimy. Ci, którzy będą chcieli wejść w posiadanie naszych danych i tak je posiądą.

Jeśli chcemy im to utrudnić, to przynajmniej - nie ułatwiajmy. Różnica pomiędzy wyłudzeniem, a zezwoleniem na korzystanie jest równie płynna, jak między złodziejstwem, a przekształceniem własnościowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski