W pierwszym spotkaniu, które przed tygodniem odbyło się na terenie rywalek akademiczki wygrały różnicą pięciu oczek (73:68). To oraz przewaga własnego parkietu w rewanżu wydają się nastrajać pozytywnie, ale sprawa dwumeczu nie jest rozstrzygnięta. – To nie jest bezpieczna zaliczka. Tak naprawdę nic nie jest jeszcze przesądzone. Kwestia awansu nadal jest otwarta i musimy o tym pamiętać – zauważa trener AZS UMCS Lublin, Krzysztof Szewczyk.
Przed tygodniem zielono-białe prezentowały się lepiej od swoich rywalek, przez większość spotkania kontrolując jego przebieg. Koszykarki ze Szwajcarii na prowadzeniu były tylko raz, dokładnie przez 54 sekundy, kiedy otworzyły wynik spotkania trafieniem na 2:0… Przez 38 minut i 28 sekund przewagę punktową miały natomiast zawodniczki z Lubina. Największa wynosiła dwanaście oczek. Słabszy moment przydarzył się tylko w trzeciej kwarcie, kiedy przeciwniczki doprowadziły do remisu 51:51, ale momentalnie przyjezdne ponownie odskoczyły.
Nie sposób jednak nie zauważyć doskonałej postawy rzucającej drużyny z Fryburga, Gabby Nikitinaite. 24-letnia Angielka w meczu z Polskim Cukrem zapisała na swoim koncie 31 punktów. – Oczywiście zagrała dobrze, ale przed rewanżem przede wszystkim chcemy skupić się na własnej dyspozycji, a nie na potencjalnym zagrożeniu ze strony rywalek. Musimy poprawić zastawienie i ograniczyć liczbę strat, bo to ostatnio były nasze dwa główne problemy – zaznacza szkoleniowiec ekipy lubelskiej.
Szczególną uwagę sztab akademiczek przykłada też zapewne do odpowiedniej regeneracji. Rywalizacja na dwóch frontach (EuroCup i Energa Basket Liga Kobiet) oznacza konieczność grania co kilka dni. Po meczu w Szwajcarii zielono-białe szybko udały się do stolicy na ligowe starcie z Polonią Warszawa, które przegrały 72:77. O tym lublinianki muszą już zapomnieć. – Sytuacja jest taka, że drużyna jest zmęczona i daje to o sobie znać. W ciągu dwunastu dni rozegraliśmy cztery mecze, cztery dni spędziliśmy w podróżach. Na pewno w Warszawie można było się lepiej zaprezentować, ale odczuwamy już skutki tak napiętego kalendarza – wyjaśnia Krzysztof Szewczyk.
W trakcie obecnego sezonu w drużynie zaszło sporo zmian. Szeregi zespołu z Lublina zasiliły Sparkle Taylor, Katarina Zec, Tetiana Yurkevichus czy Aleksandra Zięmborska. Zawodniczki szybko zaaklimatyzowały się w zespole, stając się ważnymi jego postaciami.
– Zmiany były potrzebne i uważam, że wyszły nam one na plus. Proces zgrywania jednak cały czas trwa. Poprzez mecze go nie osiągniemy, potrzebny jest trening, a na ten z racji ciągłego grania aktualnie nie ma zbytnio czasu. Musimy jednak sobie radzić w takich warunkach, jakie są. Na pewno nie wyglądamy jeszcze tak, jak docelowo mamy – mówi trener Szewczyk.
Pocieszająca na pewno jest sytuacja zdrowotne zespołu. W starciu z Fryburgiem szkoleniowiec AZS-u będzie mógł skorzystać ze wszystkich swoich koszykarek. Początek meczu w hali MOSiR dzisiaj o godzinie 18:00.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?