Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Wilczek, kołowa SPR Lublin: - Najwyższy czas powiesić buty na kołku

Krzysztof Nowacki
Ewa Wilczek (panieńskie nazwisko Damięcka). Jest wychowanką MKS Varsovia Warszawa. Gra na pozycji kołowej. Do Lublina trafiła w 1998 roku, a do zespołu Monteksu dołączyła w sezonie 1999/2000.  Z Lubelską drużyną wywalczyła Puchar EHF (2001 r.), 11 mistrzostw Polski, dwa wicemistrzostwa i jeden brązowy medal oraz 7 razy Puchar Polski. Była wielokrotną reprezentantką kraju. Po raz pierwszy wystąpiła w kadrze w 2003 roku. Zagrała na mistrzostwach świata w 2005 i 2007 roku oraz na mistrzostwach Europy w 2006 r. Po raz ostatni w reprezentacji wystąpiła w 2008 roku.
Ewa Wilczek (panieńskie nazwisko Damięcka). Jest wychowanką MKS Varsovia Warszawa. Gra na pozycji kołowej. Do Lublina trafiła w 1998 roku, a do zespołu Monteksu dołączyła w sezonie 1999/2000. Z Lubelską drużyną wywalczyła Puchar EHF (2001 r.), 11 mistrzostw Polski, dwa wicemistrzostwa i jeden brązowy medal oraz 7 razy Puchar Polski. Była wielokrotną reprezentantką kraju. Po raz pierwszy wystąpiła w kadrze w 2003 roku. Zagrała na mistrzostwach świata w 2005 i 2007 roku oraz na mistrzostwach Europy w 2006 r. Po raz ostatni w reprezentacji wystąpiła w 2008 roku. Jakub Hereta
- Ten sezon rozpoczynałam już z myślą, że może być ostatnim w mojej karierze. Powiedziałam sobie, że jak zdobędę z SPR złoty medal, to zakończę karierę i zejdę ze sceny niepokonana - mówi Ewa Wilczek, kołowa SPR Lublin.

Przed kilkoma dniami zdobyłaś z SPR kolejne mistrzostwo Polski i ogłosiłaś, że kończysz karierę. Tą decyzją zaskoczyłaś wielu kibiców.
Ten sezon rozpoczynałam już z myślą, że może być ostatnim w mojej karierze. Dlatego tak bardzo zależało mi na złotym medalu. Przez większość sezonu grałam sama na kole i obawiałam się o swoją formę. Myślę jednak, że nie zawiodłam. Były oczywiście lepsze i gorsze mecze, ale generalnie dołożyłam swoją cegiełkę do mistrzostwa.

Kiedy wiedziałaś, że ta decyzja jest już nieodwracalna?
Tym momentem była porażka w Pucharze Polski. Wychodząc na parkiet w finałowym meczu, prosiłam po cichu koleżanki, żeby wywalczyły to trofeum. Stać nas było na to i po tym spotkaniu byłam mocno rozgoryczona. Powiedziałam sobie, że jak zdobędę z SPR złoty medal, to zakończę karierę i zejdę ze sceny niepokonana.

Nie chciałaś poczekać z tą decyzją, przemyśleć ją przez wakacje?
Słyszałam od dziewczyn i od kibiców, żebym nie kończyła i jeszcze pograła. Ale pewne osoby, którym chyba też powinno zależeć na mojej grze, tego tematu nie podjęły. To jest oczywiście moja decyzja, ale jeśli ktoś by ze mną porozmawiał, zapytał, czy nie zechcę jeszcze pomóc, to może nie podjęłabym jej tak szybko. A tak naprawdę to nikt nie próbował mnie od tego odwieść, oprócz koleżanek z zespołu i kibiców podczas ostatnich spotkań. Brak takiego sygnału, po tylu latach gry w Lublinie, utwierdził mnie w przekonaniu, że najwyższy czas powiesić buty na kołku. Nikt mi nie zarzuci braku formy, czy że byłam niepotrzebna drużynie.

To dlaczego kończysz grę? Piłka ręczna nie sprawia Ci już przyjemności?
To nie tak. Każdy mecz był dla mnie przyjemnością. Każde wybiegnięcie na boisko, każdy zdobyty medal. Ale w tej chwili pracuję także w Gimnazjum nr 19. Mam świetną dyrekcję, która mi pomaga w łączeniu tych dwóch rzeczy. Pracuję tam od trzech lat i praca z dziećmi sprawia mi coraz więcej przyjemności. Trzeba było się więc jakoś określić. Mam też trzyletnie dziecko, któremu chcę poświęcić jak najwięcej czasu.

Czyli nie będziesz się nudzić?
Tak naprawdę to nie wiem jeszcze, co będę robiła we wrześniu. Na razie oswajam się z myślą, że to już koniec. Każda chwila, którą spędzam teraz z zespołem, podczas różnych uroczystości, jest dla mnie trudna. Zdaję sobie sprawę, że to ostatnie wspólne momenty. Przez te lata mojej gry kluby się rozpadały, zmieniały nazwę, a ja cały czas tutaj byłam. Chcę podziękować kibicom, bo bez nich sport nie miałby sensu. Nie byłoby tyle radości. Lubelscy fani są najlepszą ekipą w Polsce. Jeżdżą za nami po całym kraju i Europie, i cieszą się z nami z sukcesów. A o to właśnie chodzi.

Pochodzisz z Warszawy, ale zostaniesz już w Lublinie?
Od 20. roku życia jestem w Lublinie, tutaj jestem zameldowana i czuję się już prawowitą lublinianką.

Do Monteksu Lublin przyszłaś w 1998 roku. Nie bałaś się dołączyć do zespołu, w którym grały same gwiazdy?
Miałam wtedy podwójne obawy, bo po maturze przerwałam uprawianie sportu i przez dwa lata nie grałam w piłkę ręczną. Do Lublina przyjechałam w trakcie sezonu. Trener Drużkowski zaproponował mi, żebym spróbowała swoich sił. A ja zawsze lubiłam wyzwania i był to też dla mnie zaszczyt. Chciałam spróbować i zobaczyć, czy uda mi się grać na najwyższym poziomie. Teraz mogę powiedzieć młodym dziewczynom, że jeśli marzą o zdobywaniu największych sukcesów, to tylko grając u mistrza. Należy uczyć się od najlepszych i z nimi rywalizować. Nie ma się czego bać, sport jest dla ludzi odważnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski