Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Grzegorza Gila. Patrioty i Campo di Fiori

Grzegorz Gil
archiwum
Od przykrego incydentu w Przewodowie pojawiły się tysiące domorosłych „ekspertów” do spraw obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. Gdyby nie wojna, pewnie nadal byliby „na etacie” lekarza rodzinnego lub selekcjonera kadry. A co do powiedzenia w wiadomej sprawie mają polscy politycy? Aż za dużo.

Po incydencie w Przewodowie oczywiste jest, że ochrona polskiego nieba musi zostać wzmocniona, bo ryzyko powtórki istnieje. Dość szybko pojawiła się nawet szansa na uszczelnienie biało-czerwonego nieba przez dwie niemieckie baterie Patriot (system ziemia - powietrze). „Patriota” znajduje się „na stanie” największych sojuszników USA (oprócz Niemiec, m.in. Arabia Saudyjska, Japonia czy Tajwan). Coraz częściej mówi się także o pojawieniu się Patriotów na Ukrainie.

System Patriot służy do zwalczania ataków w ich terminalnej fazie (blisko celu). Może on śledzić jednocześnie 120 celów przy naprowadzaniu kilku pocisków, rażąc cele w odległości od kilkunastu do 50 kilometrów (baterii składa się na ogół z ośmiu rakiet). System ten polega na połączeniu wyrzutni (nawet osiem) i stacji radiolokacyjnych. O skuteczności punktowego działania, gdyż Patrioty nie tworzą ochrony idealnej, decyduje jednak umiejscowienie tychże stacji, a nie poszczególnych wyrzutni. Problem w tym, że taki system widzi jedynie strefę azymutu 120º wokół wyrzutni. Pozostałe 240º jest narażone na atak. Choć rzecznik Pentagonu wykluczył przekazanie Ukrainie systemów obrony Patriot, (przez grzeczność) nie wyklucza prowadzenia dyskusji w ramach sojuszu, gdyż wzmocnienie obrony przeciwlotniczej Ukrainy jest priorytetem NATO.

Polski rząd zasugerował przesunięcie baterii, które miałyby trafić na naszą wschodnią flankę, na terytorium Ukrainy, aby strzec jej nieba. Trudno zakładać, że jego celem byłaby egoistyczna poprawa ochrony państw NATO, w tym Polski. Rosyjska agencja „RIA Novosti” donosi, że „Polska prowokuje Niemcy do bezpośredniego zaangażowania się w konflikt na Ukrainie”. Na dobrą sprawę trudno temu zaprzeczyć. Choć Polska należy dziś do awangardy państw pomagających Ukrainie, nie warto rozgrywać stosunków dwustronnych z Niemcami „po ukraińsku”. Koszmar Ukrainy jest jednak także problemem NATO. Co prawda, niemieckie i holenderskie Patrioty dojechały już po 24 lutego na Słowację, ale ta jest częścią terytorium traktatowego sojuszu, a Ukraina (niestety) nie jest i długo nim nie będzie. Trzeba także pamiętać, że Patrioty należą do zintegrowanego systemu obrony powietrznej NATO. Ich dyslokacja na Ukrainie z załogą złożoną z państw natowskich oznaczałaby włączenie się sojuszu w konflikt, co byłoby dramatem. Opcją byłoby przeszkolenie Ukraińców do obsługi niemieckich Patriotów, ale to wymaga co najmniej dziewięciu miesięcy, czyli tyle, ile trwa wojna…

Przekazanie systemu Ukraińcom byłoby zatem ryzykowne, kosztowne i nieskuteczne z wojskowego punktu widzenia. O rozmieszczeniu stacji radiolokacyjnych („oczy systemu”) na terytorium Ukrainy należy zapomnieć, bo byłyby one narażone na celowy lub przypadkowy atak ze strony Rosji, który unieszkodliwiałby „podpięte” do nich wyrzutnie. Taki radar po polskiej stronie jest wciąż względnie bezpieczny, gdyż rażenie go oznaczałoby atak na całe NATO. Wydaje się, że w warunkach balistycznej wojny Rosji przeciwko Ukrainie bezpieczna flanka wschodnia NATO wymaga dodatkowej „pary oczu” w postaci radarów, a nie przesuwania Patriotów za polską granicę. Ich specyfika i punktowe „krycie powoduje, że nie są w stanie zasadniczo poprawić bezpieczeństwa Ukrainy. Nie można jednak zaprzeczyć, że sytuacja Polski i Europy przypomina obecnie „Campo di Fiori” (1943) z wiersza Czesława Miłosza. Gettem jest Ukraina, a stroną aryjską - Polska…

Na miejscu polskiego rządu w sprawie poniemieckiego systemu „ziemia-powietrze” stąpałbym twardo po ziemi, nabrał powietrza i wpiął dwie niemieckie wyrzutnie w ochronę polskiego nieba. Niech stoją tu „dla ozdoby”! Idą Święta, a Polacy lubią świecidełka… Całe zamieszanie z Patriotami pokazuje jednak, że niektórzy polscy politycy głównego nurtu powinni co najwyżej zajmować się bateriami alkalicznymi lub tymi w umywalce. Patriotyzm wymaga słuchania ekspertów. Ja nim nie jestem, ale intuicja i powyższy patriotyzm podpowiadają mi: „weźmy niemieckie Patrioty”. Wspierajmy Ukrainę, ale nie kosztem naszych sojuszników.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski