Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Feminatywy z języka polskiego usunął... PRL! Kto i dlaczego broni się przed "gościnią" i "chirurżką"? "To walka o widoczność"

Anna Chlebus
Anna Chlebus
"Świadkini", "gościni", "kierowczyni", a przede wszystkim znienawidzona "chirurżka" - feminatywy, czyli żeńskie formy rzeczowników (w szczególności nazw zawodów) rozpalają do czerwoności społeczną dyskusję już od ładnych paru lat. Nieraz stają się kością niezgody i skupiają na sobie całą uwagę odwracając ją od głównego tematu. Wokół nich toczyło się czwartkowe (2 marca) spotkanie w Warsztatach Kultury zatytułowane znacząco "Nowomowa, czy twoja stara?". Komu - i dlaczego - zależy na tym, by feminatywy nie wróciły do powszechnego użytku?

Po pierwsze: oficjalne stanowisko Polskiej Akademii Nauk

Zacznijmy od tego, że Rada Języka Polskiego przy Prezydium PAN oficjalnie u podkreśla, że "w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich". W stanowisku z 25 listopada 2019 zaznacza również, że "prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym". Więcej na temat można przeczytać na stronie PAN.

Po drugie: czy feminatywy to "nowomowa"?

- To jeden z częstych argumentów osób, które mają wątpliwości dotyczące feminatywów - rozpoczął Marcin Ilski, moderator spotkania. - Nowomowa to określenie pochodzące z książki "1984" Orwella sugerujące pewien totalitarny sposób narzucania ludziom, by mówić w sposób, w który nie chcą, zmuszać ich. To nie ten przypadek - zwracanie się do kogoś tak, jak tego oczekuje to okazanie mu elementarnego szacunku niezbędnego do prowadzenia komunikacji. Jeśli ktoś nie chce, żeby wobec niego używać feminatywu - nikt go do tego nie zmusza.

Po trzecie: feminatywy to nic nowego w języku polskim

- Czytałam sobie wczoraj wiersze Tuwima dla dzieci. Tam jest bardzo dużo feminatywów i one naprawdę nie budzą żadnych kontrowersji - podkreśliła Joanna Orlik, dyrektorka Małopolskiego Instytytutu Kultury, z wykształcenia polonistka. - W naszym języku jest mnóstwo rzeczowników rodzaju żeńskiego - ten ogromny potencjał to zaleta, z której możemy korzystać na co dzień, jeśli tylko chcemy.

Mimo tego, że feminatywy nie są żadną nowością w języku, to przez ostatnie kilkanaście-kilkadziesiąt lat były rzadko używane. O tym, kiedy (i dlaczego) z języka zniknęły opowiedział w polecanym podczas spotkania wystąpieniu Maciej Makselon. Okazuje się, że żeńskie końcówki wyrugował z powszechnego użycia PRL:

?enablejsapi=1" type="text/html" width="425" height="344" allowfullscreen frameborder="0">

- Myślę, że ten cały opór jest podyktowany przede wszystkim strachem przed czymś nowym - podkreślała Natalia Bielawska, nauczycielka, edukatorka i autorka bloga 622 pomysły na lekcje języka polskiego. - Zwłaszcza, że ten spór zupełnie niepotrzebnie został upolityczniony, a osoby używający feminatywów są utożsamiane z konkretnymi, radykalnymi środowiskami. Tymczasem to po prostu zwykły zabieg językowy. A język jest żywy - i kiedy zaczyna się zmieniać to nie da się już tego procesu zatrzymać, bo on odpowiada na pewne potrzeby.

Po czwarte: jak się o czymś nie mówi, to tego... nie ma

- Szczerze mówiąc nie mam żadnych emocji związanych z feminatywami, są dla mnie tylko nazywaniem rzeczy po imieniu - tłumaczyła Orlik. - Pracuję na stanowisku dyrektorskim i jestem kobietą - a więc dyrektorką, a nie dyrektorem. Tymczasem część pań nadal nalega, by określać je rodzajem męskim, w tym przypadku "dyrektorem". Warto zadać sobie pytanie, dlaczego tak jest? Wskazówką może być tutaj jeden z moich ulubionych cytatów Ludwika Wittgensteina, "granice mojego języka są granicami mojego świata". Język nie tylko stwarza możliwości, ale i buduje ograniczenia- przede wszystkim jednak sankcjonuje. Jeśli coś jest wypowiedziane to staje się prawdą, bo staje się obecne w przestrzeni publicznej.

Jej myśl pociągnął dalej Ilski:

- Z jakiegoś powodu wciąż używanie zaimków i form żeńskich bywa odbierane jako mniej prestiżowe, dające mniejszy szacunek społeczny, obniżające rangę. To jest mocno zastanawiające. Walka o feminatywy to walka tak naprawdę nie o sam język, a o widoczność.

Po piąte: rodzaj męski nie jest formą neutralną

- Problemem są tak zwane generatywy, czyli używanie rodzaju męskiego w liczbie mnogiej - zwróciła uwagę Bielawska.

Chodzi o sytuację, kiedy mamy do czynienia z grupą osób, w której znajdują się i mężczyźni i kobiety - wtedy użyjemy prawdopodobnie wersji "zrobiliście", nie "zrobiłyście". To sprawia, że rodzaj męski jest traktowany jak nijaki - a nim nie jest.

- Często na moich zajęciach robię taki eksperyment - kiedy na sali jest więcej kobiet proponuję mężczyznom, że będę zwracał się do grupy właśnie w rodzaju żeńskim. To daje im pewne odczucie czegoś, z czym kobiety żyją na co dzień, obrazuje ten dyskomfort i nierówność. W moich książkach, kiedy zwracam się do czytających, także używam naprzemiennie rodzaju męskiego i żeńskiego - bo rodzaj męski to nie jest forma neutralna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski