Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Inne Brzmienia jak z Hollywood (recenzja)

xcvg
Voo Voo - najbardziej wzruszający i najpiękniejszy wizualnie koncert festiwalu
Voo Voo - najbardziej wzruszający i najpiękniejszy wizualnie koncert festiwalu Jacek Babicz
Pierwsze trzy dni zakończonego we wtorek festiwalu Inne Brzmienia były jak hollywoodzki produkcyjniak oglądany w multipleksie: cieszyły oko i dostarczały pierwszorzędnej rozrywki, ale po wyjściu z kina zapominało się fabułę. Dwa pozostałe - niczym filmy Larsa von Triera: widziałeś raz, zapamiętasz na zawsze.

"BARDZO DZIEKUJE organizatorzy w Lublinie (...) przed a wszystkim znakomity publicnosci ktory sprawili ze zagram jeden z najlepsze koncerty w zyciu i bylem i jestem wyruszony ze naprawda tak jeszcze moze byc (...) Dziekuje Was, wszyscy", napisał John Porter na swoim facebookowym profilu po poniedziałkowym koncercie. Pisownię pozostawiłem oryginalną, także dlatego, by pokazać, jak daleki jest Porter od nadskakiwania publice - mimo 35 lat spędzonych w Polsce nasz język zna słabo i raczej nie ma zamiaru nad tym pracować. Na koncercie w Teatrze Andersena był równie uczciwy - nie rozpływał się nad jakością widowni (chyba że w formie ironii), nie czarował choreografią i nie szczerzył zębów (chyba, że coś naprawdę go rozbawiło). Grał za to łajdak tak znakomicie, że najpierw wybaczyłem mu jego niechęć do ogórków kiszonych i Polski w ogóle, a pod koniec uznałem za kandydata do Orderu Orła Białego.

Z tym swoim wyspiarskim cynizmem był więc Porter przeciwieństwem większości weekendowych występów - z chlubnym wyjątkiem świetnej Sedativy - kiedy to na pierwszym miejscu znajdowało się show.

Chylę głowę przed umiejętnościami wodzirejskimi lidera grupy Russkaja, entuzjazmem Meksykanów z Los de Abajo, energią Watcha Clan, warsztatem muzycznym Jana Trebunia-Tutki i jego kapeli, radosną fuzją gatunków grupy Kirila Dżajkowskiego. Tyle że miałem czasem wrażenie Efektu Lady Gagi - jest na co popatrzeć, jest przy czym potańczyć, ale nie okłamujmy się: muzyka jest tu sprawą drugorzędną. Pierwszorzędną była na szczęście dla Voo Voo.

Ich kameralny koncert był też bodajże najbardziej oczekiwanym wydarzeniem festiwalu. Nawet kierowca taksówki, którą jechałem na Stare Miasto, utyskiwał, że nie miał szczęścia wygrać wejściówki.

Jeszcze gorzej poczuje się, jeśli przeczyta teraz, że grupa zagrała znakomicie, idąc przy okazji na przekór oczekiwaniom. Bo czego można spodziewać się po koncercie poświęconym pamięci twórcy Innych Brzmień Mirka Olszówki, takiego z kwartetem smyczkowym i odbywającego się w bazylice? Przeszywającego smutku? Patosu? Umartwiania?

Voo Voo wybrało inną drogę - wspominanie zmarłego przez wspólny śpiew, przez śmiech, przez rytm. Zgodnie z panującym w zespole światopoglądem. Zespole, którego wspominany był przecież częścią.

Zobacz także:
*Inne Brzmienia: Koncert Voo Voo (WIDEO, ZDJĘCIA)
*Inne Brzmienia: Koncert Johna Portera (WIDEO, ZDJĘCIA)
*Inne Brzmienia: Koncert Jana Trebuni-Tutki (ZDJĘCIA,WIDEO)
*Inne Brzmienia: Wystąpił zespół Russkaja (ZDJĘCIA,WIDEO)
*Inne Brzmienia: Kazaczok i zapatyści (recenzja)
*Inne Brzmienia: Koncert Watcha Clan (ZDJĘCIA,WIDEO)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski